Najbogatsza Liga Świata - nie od dziś wiadomo, że taki przydomek z powodzeniem można przypisać polskiej PGE Ekstralidze. W żadnej lidze żużlowej nie ma takiej presji na wynik niż w naszej rodzimej. Wiadomo, pracodawca płaci to wymaga a to że pieniądze płyną u nas wielkim strumieniem nie trzeba nikogo przekonywać. Stać nas Polaków ( tak nas, bo chcąc nie chcąc My sponsorujemy tę ligę nabywając wejściówki) na budowanie wielkich stadionów, wypasionych tak, że niejeden stadion piłkarski mógłby pozazdrościć i czynić ukłony z wrażenia. Nie można też zapomnieć o głównych aktorach widowiska, tych bez których ta karuzela raczej nigdy by nie ruszyła, ale dzięki też którym zaczyna nabierać niewyobrażalnego tempa. Oby tylko łożyska konstrukcji wytrzymały.
Nie dziwię się zatem, że w trakcie żużlowego sezonu PZM postanowił zrobić niemal miesięczną przerwę od emocji związanej z rywalizacją o Drużynowe Mistrzostwo każdego szczebla ligi polskiej. Mając na względzie nasze zdrowie postanowili nie przesycić nas dawką, której ludzki organizm mógłby nie przyjąć. O kibica się dba bo to główny sponsor naszej Ekstraligi, choć pozostaje w większości anonimowy.
Dalej taka przerwa przyda się także żużlowcom. Może to właśnie im należy się najbardziej. Mamy początek wakacji, jeden z najcieplejszych miesięcy w roku. Pracownikom przysługuje zatem prawo do 10 – dniowego płatnego urlopu. PZM jako solidny pracodawca oczywiście ma na względzie dobro swoich zawodników i wynajął niemalże miesiąc tylko do dyspozycji samych zainteresowanych. W ten oto sposób żużlowcy mogą wypocząć, nabrać sił do dalszej części sezonu. Nie jest tajemnicą poliszynela, że dobry pracownik to wypoczęty pracownik. Trzy miesiące, które przepracowali z pewnością wygenerowały takie zmęczenie organizmu, które musi zostać rozładowane np. na nadbałtyckiej plaży. Sezon przed nami jeszcze długi. Czeka nas dwumiesięczna rywalizacja w tym decydująca walka o medale. Nie da się do niej przystąpić bez odpowiedniej regeneracji.
Kto bogatemu zabroni? Ten kto ma pieniądze ten ma władzę. Zastanawia mnie tylko co na to wszystko sponsorzy, ci tytularni całych rozgrywek jak i poszczególnych zawodników. Co na to wszystko telewizja, dla której miesięczna przerwa w trakcie sezonu jest trudnym do wypełnienia tak drogiego przecież czasu antenowego. Na tym wszystkim korzyść odnoszą jedynie zawodnicy kontuzjowani – którzy mają więcej czasu aby dojść do pełni zdrowia, nie naruszając tym samym swoich obowiązków względem pracodawcy. Nie narażając się na straty finansowe z tytułu niezdolności do startów. Dobre i to.