Trener kreuje zawodnika i odwrotnie – wspomniał mi ostatnio sportową mądrość Antoni Piechniczek. Trudno podjąć polemikę. Ja natomiast od zawsze powtarzam, że tak jak wyjątkowy silnik jest w stanie zbudować średniej klasy zawodnika, tak przeciętnego dziennikarza potrafi wykreować prestiżowy tytuł, który za nim stoi. Klasowego bez takiego zaplecza trudno w ogóle wyłowić z tłumu.
REKLAMA
A więc to tuner kreuje kierowcę i odwrotnie. Wspomniany Ryszard Kowalski, były żużlowiec klubów z Torunia i Grudziądza, już jako dwudziestolatek sam sobie szykował silniki. Gdy w 1987 roku wyjął z ramy swój własny i pożyczył koledze Żabiałowiczowi na dwudniowy finał IMP, ten zamienił pożyczkę w złoto. To było bodaj pierwsze złote dotknięcie, a jednocześnie impuls. – Wiedzieliśmy doskonale, że silnik jest super, lecz ja nie potrafiłem tego wykorzystać. Dlatego uznałem, że brak mi talentu do żużla, za to potrafię przyszykować silnik, który wygrywa – wspomina 60-letni dziś maestro.
Jeśli miałbym stworzyć ranking najbardziej wpływowych osób w światowym żużlu, na szczycie drabinki umieściłbym właśnie Kowalskiego. Bo Castagna odpowiada wyłącznie za część międzynarodowych rozgrywek narodowych, natomiast Morris – za wybrane kwestie cyklu Grand Prix. Stępniewski zarządza sprawnie, lecz tylko polską ekstraligą, natomiast Cieślak – polską reprezentacją i ekipą spod Jasnej Góry. Konikiewicz i Lejman też znaleźli swoje poletko do uprawy, Szymański ma je od zawsze, w Szwecji decyzyjni są miejscowi promotorzy, ale tylko Kowalski kreuje wyniki we wszystkich wspomnianych rozgrywkach. Do niego należało całe podium sobotniej Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff, na które wjechali Zmarzlik, Woffinden i Janowski. A czwarty Hancock to ten, który – jak donosi red. Borowy – miał ostatnio powiedzieć jednemu z młodszych zawodników, że jeśli pozyska jakiś silnik od Kowalskiego, to on go z miejsca odkupi. W niedzielę natomiast Kowalski, choć to już junior starszy, wygrał pod Drabikiem leszczyńską rundę IMŚJ, wojując z innym przedstawicielem swojej stajni - Kuberą. W sportach jeździeckich mówi się z reguły, że ktoś wygrał na koniu o danym imieniu. W żużlu zaczniemy niebawem informować, że wygrał Kowalski pod jakimś zawodnikiem…