Zdaniem Grega Hancocka każdy zawodnik jedzie na własny rachunek, a w Malilli przewaga domowego toru będzie dla niego niewielka. W sobotę czeka nas Grand Prix Skandynawii.
Amerykanin przystąpi do turnieju jako jeden z zawodników Dackarny. Zimą przeniósł się do drużyny z G&B Arena, w której składzie znaleźli się również Patryk Dudek i Maciej Janowski.
Nawet po odjechaniu wszystkich domowych meczów szwedzkiej Elitserien na tym torze, Hancock przyznaje, że nie może na nim liczyć na specjalne fory.
- Wiadomo, że to mój domowy tor, ale na Grand Prix jest przygotowywany znacznie inaczej. Nie ma też przy sobie kolegów z drużyny albo ludzi z klubu; zostaje się sam z mechanikami i własnym kręgiem ludzi. Nie chcę myśleć, że mam tu jakąś przewagę, a traktować to jako kolejną Grand Prix. Wielu chłopaków ma już z tego toru pełno doświadczeń, a warunki mogą być zupełnie odmienne od normalnych. Dlatego właśnie nie można się nastawiać na żadną przewagę. Zdobywałem tam w tym roku niezłe ilości punktów i mamy dobre przełożenia. Ale to tak jak z każdymi zawodami, trzeba pojechać i sprawdzić, jak to wszystko zagra. W tej chwili czuję się dobrze, a moje motocykle są mocne. Wiem, że są szybkie, więc teraz tylko muszę się z nimi znaleźć we właściwych miejscach na torze. Zawsze staram się być o krok przed wszystkimi, bo zawsze pracujemy i testujemy na rzecz tego, by być jeszcze lepsi i jeszcze szybsi. Nigdy nie lubię czekać na to, co się wydarzy. Rzeczy trzeba dokonywać samemu - mówi Hancock.
Chociaż SGP Szwecji w Hallstavik odbywała się bliżej szwedzkiego domu Hancocka, to wciąż liczy on na duże wsparcie w Malilli. W 2016 roku sięgnął tam po upragnione zwycięstwo. - Uwielbiam mieć na Grand Prix rodzinę i przyjaciół i mam nadzieję, że oni również! Może po tylu latach już przestali, ale mam nadzieję, że jednak to czują, bo lubię mieć ich koło siebie. Dzwonię do wszystkich i pytam "na pewno przyjeżdżasz, prawda?" i większość z nich przyjeżdża co roku, więc myślę, że im się podoba. Dlatego fajnie byłoby wygrać, to będą chcieli wrócić też za rok - żartuje Amerykanin.