Nieznany szerszej publice żużel kojarzy się głównie jako czterech rycerzy XXI wieku, którzy zamienili koniki żywe na koniki mechaniczne ścigający się dopóty, dopóki człowiek ze szachownicą nie wymachnie im flagą tuż przed nosem. Znowu wąska grupa ekscytuje się zawodami Grand Prix, podczas gdy inni w tym samym czasie włączą sobie „The voice of Poland”, „Mam talent” lub „Kroniki festiwali biegowych”. Następnego dnia podczas wiadomości sportowych być może dotrze do ich uszu zwycięstwo Patryka Dudka ale trudno będzie im skojarzyć z nim jakiekolwiek fakty poza tym, że to musi być Polak. Wszystko zniknie w próżni, do której nikt nie chce wejść z własną inicjatywą.
Doceniam politykę TVP, starająca się jak może aby żużel rozreklamować na cztery strony Polski, doceniam tym bardziej, że przy ograniczonych wpływach budżetowych dają w ogóle radę na upchnięcie w ramówce we swoje bogate archiwum i zaplecze programowe audycji „na żywo” wprost ze stadionu żużlowego. Staram się za to zrozumieć, jakimi standardami kierują się wówczas, gdy nabywają prawa do takich prestiżowych zawodów. Nie trzeba zbyt wysilać głowy aby przypomnieć sobie posiadanie praw telewizyjnych do Nice Polskiej Ligi. Jednak podejście do tematu już mogło trochę drażnić zwłaszcza kibica wybrednego, oglądającego od kilku lat co niedzielę PGE Ekstraligę. Zepchnięcie na trzeci kanał, słaba jakość transmisji, połączona z kilkoma przerwami na coś „ważniejszego” sprawiło, że kilka osób, których temat może i chwycił to go sami sobie odpuścili. Skąd przecież człowiek z ulicy mógł wiedzieć, że mecz żużlowy trwa 15 biegów a nie dajmy na to 10? Musiał przecież zadać sobie później trud aby włączyć telegazetę, internet lub poczekać na informacje we wiadomościach by dowiedzieć się, że mimo przerwy w transmisji zawody trwały dalej. Teraz mimo braku praw do wspomnianych wydarzeń, kanały publiczne mają w swojej ramówce kilka (chyba dokładnie dwie, z czego jedna za nami) transmisji spotkań żużlowych. Co z tego wynikło? Polska – Reszta Świata spotkanie, które mogłoby przyciągnąć nowych sympatyków ulokowane w programie tak jak uroczystości z wyznań grekokatolickich czy prawosławnych, czyli byle było, gdziekolwiek. Godzina 16 to godzina dobra dla niedzielnych spotkań, dla zagorzałych kibiców chodzących na stadion od kilkunastu lat. Dla innych ten sobotni czas popołudniowy jest okazją do aktywnego odpoczynku poobiedniego w towarzystwie najbliższych osób.
Przykład z Formuły 1 pokazuje jak wielkie zainteresowanie zrodziło się, gdy na stałe w elitarnym gronie zagościł Robert Kubica. Właściciel kanału szeroko dostępnego podjął ryzykowną trochę ale jak się później okazało opłacalną grę, przenosząc wyścigi do słonecznej stacji, i to w tzw. „prime time”, w którym królowały bezsprzecznie filmy rodzinne. Wyścigi samochodzików, w którym ja z kolei nie widzę niczego pasjonującego przyciągały zadowalające ilości widzów. Rodzi się zatem pytanie. Czy sport żużlowy jest już na tyle interesujący, że ten sam nadawca ulokował go w programie dodatkowo płatnym czy tak mało perspektywicznym ale ze stałą liczbą odbiorców, że Ci którzy chcą i tak go obejrzą, a co za tym idzie zapłacą i to im do pełni szczęścia absolutnie wystarczy?