W dwunastej gonitwie zawodów Rosjanin popisał się spektakularną szarżą po zewnętrznej - Wiedziałem, że jestem szybki. Jak dotknąłem bandę przy pierwszym czy drugim okrążeniu to podniosła mi się adrenalina. Poczułem, że mogę wyprzedzić Jakuba Miśkowiaka. Na ostatnim łuku oparłem się o płot i tak mnie wciągnęło, że podniosłem tylko nogi, żeby o nic nie zahaczyć. Wiedziałem, że nie mogę zamknąć gazu, bo tam zostanę. Zaryzykowałem bardzo i udało się wygrać. Niesamowite uczucie, coś fajnego i powód do radości. Dostałem po meczu tyle smsów, jakbym został mistrzem świata. Taki wyścig na pewno motywuje, odbudowałem się po nieudanym Grand Prix. Jesteśmy równą drużyną i możemy wygrać z każdym. Nie możemy się jednak poddawać w gorszych momentach, trzeba trzymać napięcie i jechać – stwierdził Sajfutdinow.