W trakcie zawieszenia nie doszło do żadnej zmiany w sposobie bycia zawodnika i podejścia do sportu. Łaguta to uśmiechnięty i spokojny człowiek w życiu prywatnym, jak i w trakcie meczu. Zjeżdża z wyścigu i jest zadowolony, że się ścigał na żużlu. Bardzo mi przypomina Jasona Crumpa. On się po prostu uwielbia się ścigać, zwycięstwo jest nagrodą, ono napędza, ale to porażki wzmacniają. Gdy przegraliśmy mistrzostwo Europy w tym roku Grisza bardzo to przeżywał, ale godzinę po zawodach powiedział: „To już jest historia.”. Zrobiliśmy za dużo błędów w trakcie cyklu, szczególnie w Vojens, tam się pogubiliśmy z ustawieniami. Decydujące zawody w Chorzowie nie były problemem. Wyścig dodatkowy o tytuł porównałbym do karnych w piłce nożnej - charakteryzuje swojego pracodawcę.
Ogromne emocje w tym sezonie towarzyszyły też pierwszemu wyścigowi w PGE Ekstralidze po przerwie. - Nadszedł dzień meczu, przyjechał Toruń do Lublina i Grisza wyjechał do pierwszego biegu w sezonie. Wygrał go w pięknym stylu i po powrocie do boksu poleciały łzy szczęścia w teamie - zdradza Sajdak.
Mecze w Lublinie cieszyły się ogromnym zainteresowaniem co łączyło się ze świetnym dopingiem. - Doping kibiców: „Mo-tor Lub-lin” jest niesamowity. Idziesz po torze i ten doping idzie za tobą, aż chce się przyłączyć i śpiewać z kibicami Choć jestem z Torunia, a mieszkam w Gnieźnie to świetny sposób kibicowania w Lublinie momentalnie mnie kupił – zakończył mechanik Grigorija Łaguty, Dariusz Sajdak.