W ostatnim czasie na Twój temat pojawiło się mnóstwo artykułów, analiz, podsumowań. Jak to wszystko odbierasz?
Ja się zajmuje sportem, a kto inny pisaniem o sporcie. To co się teraz pisze, w większości wypadków nie będzie miało przełożenia na sezon i wydarzenia na torze. Te wszystkie „mądrości” będzie można włożyć między bajki. Nie mogę jednak do końca przyznać, że mnie to kompletnie nie obchodzi. Każda odporność ma swoje granice. Przede wszystkim staram się najpierw na chłodno ocenić, kto mówi te zdania i jak je wtedy należy odbierać. Są ludzie, z których zdaniem się liczę i wiem, że ich analizy mają swoje podstawy w prezentowanej przez nich wiedzy czy doświadczeniu.
-------------
Po zdobyciu Indywidualnego Mistrzostwa Polski w barwach PSŻ Poznań przyznałeś, że to było dla Ciebie jak Mistrzostwo Świata, jednak negatywnie wpłynęło na Twoją karierę. Gdy zostałeś menadżerem, już na początku pracy zdobyłeś srebro i złoto z Unią Leszno. To też nie jest teraz dla Ciebie przeszkodą w karierze szkoleniowej?
To nie da się w żaden sposób porównać i na pewno tak nie jest. Ustalmy jedno – złoto indywidualnie to było spełnienie marzeń. Pokonałem m.in. Tomasza Golloba, który dwa lata później był pierwszy na świecie. To mistrzostwo mocno zachwiało jednak moją karierą. Medale drużynowe to zupełnie co innego. Należy pamiętać w jakich to się odbywało okolicznościach. Bardzo dobry klub, znakomici zawodnicy i trzeba było tylko przypilnować, żeby to się gdzieś nie rozjechało po drodze. Ale praca trenera nie polega na zdobywaniu medali. Tutaj trzeba coś stworzyć i korzystając ze zdobywanego doświadczenia, ciągle się rozwijać. Sztuką jest prowadzić do sukcesów ludzi, na których nikt nie stawia. To całkiem coś innego. Na pewno nie jestem wypalony, a wręcz przeciwnie. Mogę jednak szczerze przyznać, że jestem po prostu zmęczony tym, co się ostatnio działo wokół mojej osoby.