Prezes nowego sponsora tytularnego drużyny proponuje zakład: Apator wygra wszystkie mecze w I lidze. Co ty na to?
Nie mogę się zakładać, a inna sprawa, że jak prywatnie to robię, to zawsze przegrywam (śmiech). Jesteśmy wszyscy w tej drużynie po to, aby wygrywać, ale najważniejszym celem jest awans. Motywacji nam nie brakuje.
Lubisz startować z presją faworyta?
Zabawne, ale nigdy dotąd nie startowałem w takiej drużynie. Na pewno w I lidze każdy zespół będzie mocno się na nas mobilizował i będzie chciał ograć faworyta. To nie jest dla mnie problem. Jesteśmy wszyscy doświadczonymi zawodnikami i potrafimy sobie radzić z presją.
Ty byłeś liderem drużyny z Łodzi, Wiktor Kułakow z Tarnowa, Adrian Miedziński i Chris Holder mają takie aspiracje w Apatorze. Trzeba będzie jakoś te wasze ambicje pogodzić.
Oczywiście, nie każdy będzie mógł być liderem w każdym meczu. W tym wypadku z pomocą przyjdzie nam nowa tabela wyścigów, w której numery startowe już nie będą miał tak dużego znaczenia i praktycznie z każdej pozycji zawodnik będzie mógł pokazać swoją wartość. Do tej pory wszyscy nie lubimy startować z nieszczęsną dwójką, która miała najmniej korzystne pola startowe. Teraz wydaje mi się, że będzie nawet uprzywilejowana.
Z czym ci się kojarzy Toruń?
Sportowo? Dla Unii Leszno, gdzie się żużlowo wychowywałem, zawsze był groźnym rywalem. Może nie takim odwiecznym, bo takim jest Falubaz Zielona Góra, ale mecze z Apatorem zawsze w Lesznie cieszyły się zainteresowaniem i miały dużą rangę. Co ważne, oba kluby i zawodnicy darzyli się zawsze dużym szacunkiem. Jeszcze nie miałem przyjemności poznać miasta. Mam nadzieję, że Adrian Miedziński mnie oprowadzi po fajnych miejscach w Toruniu, a wiem, że jest sporo do zwiedzania.
Dlaczego wybrałeś Apator?
Dostałem telefon i przyciągnięto mnie za uszy (śmiech). A tak poważnie, lubię startować w zespole, który ma przed sobą konkretny cel. W Toruniu jasno jest powiedziane, że jedziemy po awans do ekstraligi i to mi odpowiada. Apator w tej chwili jest klubem I-ligowym, ale organizacja i całe zaplecze to poziom ekstraligi. Zawodnikom niczego tu nie brakuje, wszystko jest profesjonalnie zapięte na ostatni guzik. Reszta zostaje już w rękach i motocyklach żużlowców. Damy z siebie wszystko i wierzę, że na koniec sezonu będziemy świętować awans.
Po sezonie były plotki, że rozważasz już teraz przenosiny do ekstraligi.
Były takie pomysły. Nigdy nie brakowało mi ambicji i wiedziałem, że starty w I lidze są tylko epizodem, moim celem jest rywalizacja z najlepszymi. Oferta z Torunia szybko mnie jednak przekonała do zmiany planów. Wiem, że w tym klubie także mogę się zrealizować. Wciąż jeszcze popełniam dużo błędów i sporo rzeczy muszę wyeliminować, aby być gotowy na ekstraligę. Kolejny sezon w I lidze pozwoli mi okrzepnąć i zebrać dodatkowe cenne doświadczenia. Cieszę się, że trafiłem właśnie do Torunia.
Twoja ostatnia próba w ekstralidze to sezon 2018 i Częstochowa, gdzie startowałeś zresztą z Adrianem Miedzińskim. Dlaczego się nie udało?
Trudno tak jednoznacznie ocenić, gdybym wiedział, to zareagowałbym szybciej. W każdym razie właśnie po tym sezonie postanowiłem wszystko przewrócić do góry nogami i zacząć od nowa. Nowe treningi zimowe, zmiana mechaników, tunerów. Wydaje mi się, że to zdało egzamin. Czuję się lepiej na torze, mocniej psychicznie, czuję, że lepiej potrafię wykorzystać możliwości motocykla. Z tym miałem największe problemy w poprzednich latach, często nie mogłem dopasować sprzętu do siebie, warunków na torze.
To akurat łączy się z Apatorem, który też chce zacząć wszystko od początku.
Tak, historia klubu i mojej kariery w tym momencie się łączy. Mam nadzieję zakotwiczyć w Toruniu na dłużej. Wiele klubów już zmieniałem i raczej nie ma się czym chwalić. Potrzebna mi stabilizacja.
Zastanawiałeś się, gdzie byłbyś teraz, gdyby nie kolejne kontuzje?
Takie jest życie, taki jest żużel. Ryzyko trzeba po prostu zaakceptować. W ostatnim sezonie także odniosłem kontuzję, ale zareagowałem bardzo szybko i z pozytywnym nastawieniem. Pierwsze rokowania mówiły o 4-5 miesiącach przerwy, a ja po trzech tygodniach siedziałem na motocyklu. To dało mi ogromnego, pozytywnego kopa.
Masz za sobą sezon w I lidze, w przeciwieństwie do kilku kolegów z nowej drużyny. Co im możesz powiedzieć na ten temat?
Trudno porównać obie ligi. Zwróciłem w tym sezonie uwagę, że wielu zawodników w I lidze ma ogromne ambicje, ale umiejętności czasami brakuje, żeby je zrealizować. W ekstralidze nie ma praktycznie łatwiejszych wyścigów, w każdym trafiasz na kogoś ze światowego topu.
Przygotowania do sezonu już rozpoczęte?
Tak, pracuję od listopada. Chciałbym, aby moja forma fizyczna zawsze była na dobrym poziomie. W tym roku zdecydowałem się na nowe rozwiązania, które zresztą podpatrzyłem u Adriana Miedzińskiego. To trening elektrostymulacyjny, bardzo fajna sprawa, który uzupełnia inne zajęcia fizyczne i pozwala szybko zrzucić zbędne kilogramy.
Nie każdy będzie mógł być liderem w każdym meczu - mówi Tobiasz Musielak