Po awansie do ekstraligi opuścił pan macierzysty ROW Rybnik i został zawodnikiem Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Zdecydował się pan na I ligę, choć zacznie pan sezon jako zawodnik rezerwowy do 23. roku życia. To był najlepszy wybór?
Miałem oferty z innych klubów, ale ta z Gdańska odpowiadała mi najbardziej. Czekaliśmy jednak na to, co ustalą władze rozgrywek, czy jako zawodnik startujący pod numerami 8 i 16, będę mógł występować także w roli gościa w jednym z klubów II lig. Kiedy już mieliśmy pewność, że tak się stanie, usiadłem z rodziną i moim teamem, obgadaliśmy temat i postawiliśmy na Gdańsk.
Gdzie będzie pan startował jako gość?
Zacznijmy od tego, że chcę jeździć jak najwięcej w I lidze. Zacznę sezon jako rezerwowy, ale to nie oznacza, że tak już musi zostać, że muszę być skazany na tę rolę. Będę walczył o pierwszy skład. Wszystko jest do zrobienia, a ja podchodzę do tego sezonu bardzo optymistycznie. Co do II ligi, mam jeszcze czas, jest kilka opcji. Trzeba będzie dopasować terminarze. W piątek trening w Gdańsku, w sobotę jeden mecz, w niedzielę drugi mecz i to wszystko ładnie by się spięło.
Zapracował pan sobie na miano dość solidnego juniora - tylko i aż. Można było wycisnąć więcej z kariery przed upływem 21. roku życia?
Zawsze może być lepiej. Wiek juniora zakończyłem z najlepszą średnią w I lidze. Rok wcześniej startowałem w cyklu indywidualnych mistrzostw świata juniorów, gdzie za bardzo napaliłem się na wynik. Dopiero w ostatniej rundzie, gdy jechałem o nic, bez presji, skoczyłem kilka pozycji do przodu. Szkoda, że w tym cyklu zaliczyłem tylko rok, ale ciesze się, że doszedłem na taki poziom, że mogę dostać kontrakt w I lidze jako senior. Daliśmy radę pokazać się na tyle, że mogę jeździć dalej i to jest dla mnie ważne.
Przeprowadza się pan do Gdańska?
Baza i warsztat zostają w Rybniku. W trakcie sezonu pewnie zdarzy się tak, że cały tydzień spędzę w Gdańsku, bo nie będzie sensu wracać albo będę jechał na kolejne zawody.
Jak trafił pan do żużla?
Motoryzacja w domu jest na wysokim poziomie, ale z żużlem moja rodzina nie miała nic wspólnego. Tata jeździł na motocyklach drogowych i to tyle. Miałem 4 lata, gdy dziadek kupił mi motorynkę. Trochę pojeździłem a później dziadek zapisał mnie na miniżużel. To miała być zabawa i na tym miało się skończyć. Kiedy jednak spróbowałem swoich sił na dużym motocyklu, poszło mi nadspodziewanie dobrze. Trochę minęło zanim uprosiłem mamę, ale zgodziła się, abym rozpoczął treningi na dużym torze. Żużel to niebezpieczny i kosztowny sport, a moja rodzina nie jest wielce zamożna. Tata jest górnikiem, już na emeryturze, ale zimą jeszcze dorabia. Mama jest krawcową i inwestowanie w żużel nie jest dla nas łatwe.
Dużo zawdzięcza pan rodzinie?
Jeśli chodzi o żużel, tata i dziadek dbali o mnie od samego początku. Dziadek już mniej, bo nie pozwala mu zdrowie, ale miał ogromny wpływ. Tata w moim teamie jest kierowcą, mechanikiem, razem myjemy motocykle. Jesteśmy bardzo pracowici, wszystko w domu robimy sami. Rodzina nauczyła mnie szacunku do pracy i samodzielności, praca przy sprzęcie to u nas prawdziwy rytuał. Kiedy trzeba iść umyć motocykle, idziemy umyć motocykle i nie ma gadania. Wszystko staramy się robić sami i jak na rodzinę, która nigdy nie miała nic wspólnego z żużlem, radzimy sobie dobrze. Nauczyłem się mechaniki żużlowej na tyle, że jest to bardzo przydatne i jeśli jest potrzeba, umiem zrobić wszystko sam.
Nawet zgrany, rodzinny team potrzebuje jednak wsparcia.
Na szczęście w teamie są jeszcze mechanik Damian Zdziebczok i menedżer Dariusz Reder , który pomaga mi w wielu sprawach papierkowych. Dziś bardzo dużo zawdzięczam trenerowi przygotowania psychomotorycznego. To Mikesz Coach - Łukasz Mika.. Z jego usług korzystają też Lars Skupień czy Mikkel Michelsen, ale głównie Łukasz zajmuje się rajdowcami i skoczkami narciarskimi. Myślę, że będzie ze mną na kilku meczach, bo facet ma pojęcie i wie co robi. Podobnie jak trener przygotowania fizycznego Mateusz Musiolik, z którym od lat pracuje też Kacper Woryna.
W Rybniku był pan w cieniu Kacpra, którego dziadek Antoni był dwukrotnym medalistą indywidualnych mistrzostw świata. Jemu było łatwiej?
Kacper na żużlową krew po dziadku i jego rodzina na takich zasadach, do których ja dochodzę obecnie, pracuje już od miniżużla. Ja budowałem wszystko od zera i dopiero teraz udało mi się wejść na taki poziom. Kiedy masz żużel we krwi, jest dużo łatwiej. Było mi trudno się wybić i może moja kariera nie wyglądała tak, jak sobie bym wymarzył, ale wszystko idzie w dobrą stronę. Wchodzę w wiek seniora i to będzie niełatwy chlebek, ale podejmuję wyzwanie. Trzeba działać odważnie i pozytywnie, ale też rozsądnie. Dlatego nie chciałem się pchać od razu do ekstraligi.
Czym zajmuje się pan w chwilach wolnych od żużla?
Uwielbiam motocross i samochody. Jeśli zajrzycie na mój Instagram, to w zasadzie wszystko sprowadza się do tego. Interesuję się tuningiem samochodów. Mam golfa trojkę z 1996 roku. Na tyle, na ile pozwoliły fundusze, staram się go modyfikować. Dłubię przy nim w wolnych chwilach. Marzy mi się, że wstawię do niego kiedyś większy i mocniejszy silnik.