W Polce oprócz przełożenia inauguracji rozgrywek obowiązuje też zakaz przeprowadzania treningów i sparingów. - Nie uważam, że to dobry pomysł. Ludzie są za siebie odpowiedzialni i jeśli ktoś źle się czuje, to po prostu zostaje w domu. Myślę, że doszło trochę do przesady i to się nigdy nie skończy jeśli będziemy trwali w strachu. Trochę mnie to wszystko zaskoczyło. Ta sytuacja odbija się na pewno na nas wszystkich. Fani nie mogą oglądać meczów, kluby nie pracują normalnie, a to oznacza, że zawodnicy też nie żyją normalnie. Nasi mechanicy będą musieli na jakiś czas pewnie znaleźć sobie jakieś zajęcie, by zarabiać pieniądze. Mam nadzieję, że to się wszystko uspokoi - mówi Patrick Hansen.
Patrick był pytany, czy fakt odbycia już jazd treningowych przez niektórych zawodników może istotnie przełożyć się na formę w trakcie sezonu. - Nie sądzę - twierdzi P. Hansen. - Rzeczywiście niektórzy zawodnicy zdążyli wyjechać na tor, ale to nie będzie miało znaczenia, bo teraz każdy ma długą przerwę. Może przewagę będą mieli trochę ci, którzy jeżdżą w innych krajach.
Zawodnik przyznaje, iż żużlowcy podróżują naprawdę dużo, więc mogą potem być w niebezpieczeństwie nawet jeśli rozgrywki zostaną wznowione. - To prawda, ale zawodnicy to raczej ludzie młodzi, w dobrej formie, więc wydaje mi się, że nie będzie takiego problemu. W czwartek (12.03 – red.) podróżowałem z Danii do Polski i zaliczyłem autobus, pociąg i samolot. Nigdzie nie czułem się specjalnie zagrożony, ale ludzie też raczej wydawali się spokojni - kończy duński zawodnik Rzeszowskiego Towarzystwa Żużlowego.