Gdy naruszono moją nietykalność, podjąłem decyzję o zakończeniu spotkania i właśnie wtedy na boisko wbiegł prezes. On też chciał mnie uderzyć. Przybiegli asystenci, którzy próbowali interweniować, lecz jeden z nich otrzymał cios w udo, a drugi pięścią w twarz. Do tego zawodnik, którego wyrzuciłem z boiska, uderzył asystenta z wyskoku butem w plecy - dodał.
Najbardziej kuriozalny w całej sytuacji jest fakt, że poza Arkadiuszem Wroną i jego bratem (w randze prezesa klubu) Damianem Wroną, nikt z zespołu gospodarzy nie miał do sędziów jakichkolwiek pretensji. - Pozostali zawodnicy próbowali nas bronić przed swoimi kolegami z drużyny. Szybko uciekliśmy do szatni, ale zanim tam doszliśmy, zawodnik i prezes wciąż nas wulgarnie wyzywali i atakowali. Mi zniszczono notes, zaś asystentowi połamano chorągiewkę - zaznaczył arbiter.
Sprawa będzie miała dalszy ciąg, prawdopodobnie zajmie się nią policja. - Żałuję, że nie wezwaliśmy jej od razu, jednak po wyjeździe z obiektu udaliśmy się na komendę w Strzelinie, a potem asystenci pojechali do szpitala. Jeden ma podbite oko i stłuczone udo, drugi - spuchniętą szczękę oraz bóle w kręgosłupie - przekazał sędzia główny.