To miły gest ze strony Startu, w kierunku kontuzjowanego zawodnika. Szymon Szwacher wraca do zdrowia, po operacji uszkodzonych więzadeł w kolanie, chodzi jeszcze o kulach, a mimo to, sztab zabrał go na obóz by integrował się z z zespołem. Zawodnik przy okazji zdradził nam, z czym zmagał się przez cały miniony sezon!
Nie jest w stanie uczestniczyć w większości zaplanowanych zajęć, a i tak wybrał się z drużyną na obóz. Start Gniezno przypomnijmy od dziś jest w Wiśle, gdzie spędzi trzy najbliższe dni. Z drużyną jest Szymon Szwacher, który niedawno przeszedł operację kolana i cały czas chodzi o kulach. W zasadzie mógł zostać na miejscu, bo i tak nie jest w stanie podołać obciążeniom na miejscu, jednak i tak pojechał – Chcieliśmy aby był z nami. Ma ograniczone możliwości ruchowe, ale obóz to coś więcej niż tylko przygotowania fizyczne. Mamy scalić zespół – mówi dyrektor, Radosław Majewski. Sam zawodnik dopiero teraz zdradził nam również, jak bardzo walczył z kontuzją i ile problemów sprawiało mu w ubiegłym sezonie zniszczone prawe kolano. Ale po kolei.
Żużlowiec kontuzji doznał prawie rok temu podczas pierwszych zawodów młodzieżowych. Upadł tak niefortunnie, że naderwał więzadła. Z niezaleczoną do końca kontuzją, jeździł jak się okazuje… do końca sezonu! Była to jednak tylko i wyłącznie decyzja zawodnika, bo pomimo sugestii aby poddać się zabiegowi, nie chciał tracić rozpoczętych dopiero rozgrywek. – Stwierdziłem, że jakoś to będzie. Pojeżdżę do końca sezonu, a później się wyleczę. I tak zrobiłem – mówi nam. Plan okazał się tylko w teorii prosty, bo kontuzja nie czekała na zimę, a zaczęła coraz bardziej doskwierać juniorowi, więc faktycznie walczył on nie tylko z rywalami na torze, ale i z własnymi problemami. Kolano stało się niestabilne, coraz bardziej przeszkadzało w jeździe i w pewnym momencie Szwacher nie mógł już używać kontuzjowanej nogi. – Gdy tylko tor był nierówny, była masakra. Noga zaczęła mi się „trząść”, kolano było niestabilne i nie mogłem dopchnąć haka. A jest to bardzo ważne. Prócz rąk na kierownicy, to jest jedyny element, którym trzymamy motocykl.
Problemy są już za zawodnikiem, bo operacja się udała, a zawodnik wraca do zdrowia. Kule odstawi za około dwa tygodnie, jest więc wątpliwe, czy uda mu się wrócić na tor przed rozpoczęciem sezonu. Zielone światło ma dostać z mniej więcej dwa miesiące. – Na razie nie mam pojęcia kiedy wrócę. Biorę pod uwagę, że nie będę w stanie wyjechać na tor tak szybko jakbym chciał, ale teraz potrzebny jest spokój – kończy.