FOR NATURE SOLUTIONS APATOR Toruń uchodził przed startem PGE Ekstraligi za jednego z faworytów do końcowego triumfu. Tymczasem we Wrocławiu spadł na was kubeł zimnej wody. Co dokładnie się stało?
Denis Zieliński (FOR NATURE SOLUTIONS APATOR Toruń): Niestety pogubiliśmy się na tym torze. Przyjechaliśmy z nastawieniem wywiezienia jakichś punktów z Wrocławia, ale stało się, jak się stało. Musimy teraz szybko wyciągnąć wnioski, bo w następny weekend czeka nas mecz domowy i musimy się w nim pokazać z jak najlepszej strony.
To był dla was trudny mecz, a za wrażenia artystyczne punktów nie przyznają. Trzeba jednak przyznać, że ze startów zabierałeś się dobrze i to trasa stanowiła problem. Gdzie można szukać przyczyny?
Starty rzeczywiście wychodziły dobrze, nie miałem problemu z ruszaniem spod taśmy. Na trasie popełniłem jednak za dużo błędów. Do tego udzielił się stres. Wydaje mi się, że wiem, gdzie popełniłem błędy. Teraz muszę wyciągnąć z tego wnioski i wprowadzić poprawki. Obiecuję, że następny mecz będzie lepszy w moim wykonaniu.
Co prawda oczy kibiców skierowane były na Patryka Dudka i jego debiut, ale dla ciebie też było to premierowy występ. Czy towarzyszył ci dodatkowy stres z tym związany?
Prawdę powiedziawszy, nie myślałem o tym. Zmieniłem drużynę, jeżdżę teraz dla FOR NATURE SOLUTIONS APATORA Toruń i oczywiście, że chciałem pokazać się z dobrej strony. W czasie zawodów zupełnie jednak o tym nie myślałem. Podchodzę do każdego kolejnego meczu tak samo, niezależnie od barw klubowych.
Wrocławski tor chyba mocno was zaskoczył. Wydawało się, że handicap może być po waszej stronie, bo przez cały tydzień na torze leżała plandeka.
Tak, muszę przyznać, że nie tego się spodziewaliśmy. Na obchodzie toru wydawało nam się, że tor będzie przyczepny, a okazał się twardy. Co prawda starty były nieco przyczepniejsze, ale na trasie nie mogliśmy znaleźć odpowiednich ustawień. Moi mechanicy co rusz szukali nowych rozwiązań, zmienialiśmy przełożenia, ale koniec końców tych idealnych ustawień odnaleźć się nie udało.
Mając zaplecze w osobie Krzysztofa Gałańdziuka, byłego dyrektora sportowego BETARD SPARTY Wrocław, ten tor powinien być dla was nieco łatwiejszy do rozgryzienia, a tak się jednak nie stało. Czy więc w porównaniu do ubiegłego roku tor mocno się różnił?
Tak, ale w zeszłym roku tor był po deszczu, więc warunki były zupełnie inne. Wówczas było bardzo przyczepnie i doświadczenie było zupełnie inne. Porównanie na nic się więc zda, bo mówimy o dwóch zupełnie różnych sytuacjach