Kiedy przed sezonem Texom Stal Rzeszów zakontraktowała Dawida Lamparta, Pawła Miesiąca i Kevina Woelberta, wydawało się, że jest to główny faworyt do awansu do eWinner 1 Ligi Żużlowej. Później w ekipie znad Wisłoka pojawił się jeszcze jeden potencjalny „kozak”, Marcus Birkemose i wydawało się, że Stal po prostu musi awansować, lub przynajmniej wjechać do finału Play Off. Dziś „Żurawie” mają już wyłącznie matematyczne szanse na to, żeby awansować do kolejnego etapu rozgrywek, które kibice (prawdopodobnie) znów będą musieli obejrzeć je w telewizji. Dlaczego „Stalowcy” nie potrafią przełamać impasu i powalczyć o coś więcej niż tylko miejsce w środku drugoligowej stawki?
Cóż, wbrew pozorom, odpowiedzenie na to pytanie wcale nie jest takie łatwe. Przed rozpoczęciem sezonu, redaktor Dariusz Ostafiński napisał dla Interii tekst: ,,Sponsor mistrza świata właścicielem klubu. Kolejna potęga na ścianie wschodniej". Wtedy to doszło do przeniesienia kluba do spółki i przejęcie władzy przez duet Michał Drymajło (właściciel spółki), Łukasz Rojek (prezes). Wydawało się wtedy, że Stal ma wszystko by wywalczyć upragniony awans. Jak pisał Dariusz Ostafiński, klub dysponował budżetem na poziomie aż 3 miliony złotych! Wysokie aspiracje sprawiły, że przed sezonem klub ze stolicy Podkarpacia przeszedł istną rewolucję kadrową, która jednak wydawała się w pełni słuszna i mądrze przeprowadzona. Do klubu dołączyli: Woelbert (Poznań), Krcmar (Poznań), bracia Grahn, Miesiąc (Grudziądz), Lampart (Tarnów), Birkemose (Gorzów). Szczególnie transfery Birkemose, Krcmara, Lamparta, Miesiąca i Woelberta napawać mogły optymizmem. Skład zatem, jak na warunki II Ligi prezentował się niemal kosmicznie. Ale czy na pewno? Po 12 kolejkach możemy stwierdzić, że jedynym zawodnikiem który spełnił oczekiwania jest Woelbert który może pochwalić się średnią biegową na poziomie 1,821. Pozytywnie ocenić należy również Timi-ego Salonena, który dołączył do „Żurawi” w czasie trwania sezonu (śr. bieg. 1,476). Pozostali zawodnicy, mówią delikatnie, nie spełnili w pełni swoich oczekiwań. Co jest tego powodem?
Tak naprawdę odpowiedź na to pytanie jest mocno skomplikowana. Na obecny wynik drużyny z Podkarpacia wpłynęło co najmniej kilka czynników, które warto przedstawić (przyp. red. kolejność losowa).
Przede wszystkim kiedy patrzymy na Texom Stal Rzeszów widzimy, że ogromnym problemem jest formacja juniorska. Już przed sezonem jak i w jego trakcie dochodziły nas słuchy, że kilku zawodników z tej formacji nie chce pozostać w Rzeszowie, ale nie nam oceniać na ile były one prawdziwe i która ze stron miała racje. Faktem jest jednak, że w klubie nie ma już Jakuba Stojanowskiego (wyp. Stal Gorzów). Wielu kibiców miało nadzieję, że prawdziwym liderem okaże się Mateusz Majcher, który niewątpliwie jest ogromnym talentem i z roku na rok robił postęp. Obecnie młody Polak legitymuje się jednak średnią na poziomie zaledwie 0,762. Oczekiwań nie spełnił również młodszy z braci Grahn, czyli Gustav, który miał być ogromnym wzmocnieniem (obecnie średnia na poziomie 0,333). Oczekiwania na pewno spełnił wypożyczony ze Stali Gorzów Marcus Birkemose, który uzyskał średnią na poziomie 1,786. Ten jednak odjechał tylko 3 mecze w barwach Stali. Późniejsza afera związana z wykryciem niedozwolonych substancji w jego organizmie i zawieszenie sprawiły, że rzeszowianie musieli ponownie dokonać zmian w składzie. Obecnie na pozycji juniorskiej prym wiedzie Timi Salonen, który szczególnie w delegacji jest ważnym elementem układanki trenera Stachyry oraz menadżera Piskorza. Trzeba jednak jasno sobie odpowiedzieć, że młody Fin notuje jeszcze nierówną formą która w połączeniu z tym, że drugi z juniorów (Majcher, Mikłoś) nie radzi sobie najlepiej sprawia, że często seniorzy muszą wspinać się na jeszcze wyższy poziom, w celu łatania dziur.
No właśnie, seniorzy. Jak wspomnieliśmy wyżej, tak naprawdę tylko Kevin Woelbert jako tako sprawdził się w tym sezonie w barwach Stali (choć spadek średniej z poziomu 2,277 jest dość widoczny). Pozostali zdecydowanie odstają od Niemca i dobre mecze przeplatają fatalnymi. Z czego to wynika? Wielu kibiców uważa, że Stal postawiła na zawodników którzy po prostu nie są w stanie spełnić ciążącej na nich presji, związanej z awansem. To wydaje się jednak nie do końca prawdą. Na temat słabych występów na stronie h69.pl wypowiadali się Dawid Lampart, Hubert Łęgowik oraz Łukasz Rojek z którymi rozmawiał Adrian Niemczak.
- Przed zawodami longtracku, podczas których ten tor został zniszczony i odbudowany tak naprawdę od podstaw, to już widać było, że można podejmować próby ataku szerzej, wężej – po prostu różnymi ścieżkami. Natomiast w tych zawodach – start, pierwszy łuk i tak naprawdę tyle – mówił Lampart.
- To był ciężki tor, który nie sprzyjał nam w ogóle. Trudno tutaj szukać winnych – sami pobłądziliśmy. Trener Stachyra pracuje nad torem całymi dniami i świetnie go przygotowuje. Natomiast w ostatnim czasie rozgrywano tu zawody longtrackowe, po których potrzebna była równiarka sprawiła, iż zaszły tu duże zmiany. Jeżdżę w Rzeszowie drugi rok i pamiętam analogiczną sytuację sprzed roku. Tak samo, przed jednym z najważniejszych meczów sezonu, także rozgrywano zawody longtrackowe, które diametralnie zmieniły ten tor. Kto śledzi chociaż trochę żużel to widział co się z nim działo – w momencie kiedy dobrze wychodziło się dobrze ze startu i wjeżdżało się w krawężnik - wygrywało się bieg. Szczególnie miało to miejsce w pierwszego i drugiego pola, bo trzecie i czwarte pole bardzo niekorzystne. Nawierzchnia przed tym spotkaniem została „przerzucona”, ale tor zachował się tak jak się zachował – komentował Łęgowik.
Wiele osób z otoczenia zarzucało zawodnikom, że zrzucają całą winę za słabe wyniki na tor, zamiast przyznać się do słabszej formy i błędu. Tylko pytanie, czy tak właśnie jest? Nie jest tajemnicą, że Stal ma ogromne problemy w meczach u siebie. W tym sezonie udało się wygrać tylko dwa! Pierwszy z OK Bedmatem Kolejarzem Opole (mecz zakończony przy wyniku 30:28) oraz z najsłabszą w tym sezonie Budmax-Stal Polonią Piła (62:28). Jest to fatalny wynik, który mocno rzutuje na obraz całego sezonu. Pytanie zatem, czy faktycznie wina leży tylko po stronie zawodników? Oczywiście, że nie. Ciężko to przyznać (ponieważ sam od lat kibicuję żużlowej Stali), ale tor w Rzeszowie z roku na rok coraz mniej sprzyja walce na dystansie. W meczu z Lokomotivem Daugavpils było to widać aż nadto. W całym meczu mieliśmy raptem kilka mijanek, a o kolejności na mecie decydował głównie start (choć kilka akcji i prób Woelberta i Krcmara mogło się podobać). Ten mecz dobitnie pokazał, że tor w Rzeszowie nie nadaje się do walki, jakiej oczekiwałoby wielu kibiców. To, w połączeniu z faktem, że większość zawodników Stali jest typowymi startowcami, sprawia, że Stal niemal traci mistyczny atut własnego toru. Oczywiście, w Polsce mamy wiele torów, na których liczy się tylko start i pierwszy łuk, jednak wydaje się, że w Rzeszowie nie ma obecnie zawodników, którzy preferują właśnie ten typ torów. Uznać zatem należy, że Hubert Łęgowik mówiąc o tym, że w momencie kiedy dobrze wychodziło się ze startu i wjeżdżało się w krawężnik - wygrywało się bieg, miał rację.
Wiele wskazuje na to, że dla Stali sezon 2022 jest już skończony. Ekipa z Rzeszowa ma już wyłącznie matematyczne szanse na awans do kolejnej rundy, a i wiele zależy od pozostałych wyników. Czy miniony sezon należy zatem uznać za stracony? Niewątpliwe, wynik sportowy nie spełnił oczekiwań kibiców oraz zapewne włodarzy klubu. Pod tym względem sezon ten jest całkowitą klapą. Jak to się jednak mówi, zawsze należy też jednak spróbować znaleźć jakieś pozytywy. Ekipa z Hetmańskiej w tym sezonie zaczęła niewątpliwie przyciągać na stadion więcej kibiców niż w poprzednich latach. Po 9 kolejce sezonu 2022 średnio było to 3 825 kibiców, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Na plus należy również zaliczyć odkrycie Timi-ego Salonena, który niewątpliwie ma talent i którego kibice niewątpliwie chcieliby oglądać w przyszłym sezonie przy Hetmańskiej. Stal niewątpliwie czeka wiele zmian. Ze sporą częścią zawodników będzie trzeba się pożegnać, będzie trzeba ściągnąć nowych. Jednak wydaje się, że dla Stali priorytetem powinien być tor, oraz przeprowadzenie zmian na nim, które takim zawodnikom jak Miesiąc czy Lampart pozwoliłyby na walkę na dystansie, czyli to w czym są oni chyba najlepsi.