– Ten medal i to zwycięstwo wiele dla mnie znaczą. To, że mogę zapisać się na kartach historii Włókniarza Częstochowa, jest spełnieniem moich marzeń. Ciężko na to pracowałem i w końcu się udało. Wiedziałem, że będzie bardzo ciężko, ale wiedziałem też, że co by się nie działo pudło już mam. Pomyślałem sobie jednak, że fajnie byłoby postawić kropkę nad “i”, i zdobyć złoto. Od razu po starcie, jak zauważyłem, że jest okazja zapikować, to się nie zastanawiałem, tylko to zrobiłem. Taki miałem plan po przegranym starcie. Jakub Miśkowiak był bardzo szybki, a ja musiałem się bronić, nie było łatwo go upilnować, ale koniec końców się udało. Jechałem swoje. Myślę, że dobrze obierałem ścieżki. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy wierzyli we mnie od początku mojej przygody ze speedwayem. Wielkie podziękowania należą się trenerowi Kaflowi, bo tak naprawdę to on był przy mnie od pierwszego treningu na minitorze i na wielu zawodach już na klasycznym żużlu. Dziękuje wszystkim kibicom, sponsorom, teamowi, klubowi oraz mojemu tunerowi i oczywiście dziękuje swojej rodzinie, u której zawsze – co by się nie działo – mam ogromne wsparcie - powiedział Mateusz Świdnicki.