Awans Wilków był dla pana zaskoczeniem?
Gabriel Waliszko, specjalista ds. komunikacji, dziennikarz: Patrząc z perspektywy tego, jak przebiegała runda zasadnicza, to można tak powiedzieć. Tam przecież Polonia i Falubaz rozdawały karty, a w play-off – mam wrażenie, że te kluby nie doceniły siły krośnian. Na samym końcu okazało się, że zbilansowany skład Wilków, to duży atut. Ta drużyna się uzupełniała, bo jak nie seniorzy, to juniorzy dokładali coś ekstra. Presja była na Polonii i Falubazie, bo to są marki z tradycjami. Poza wszystkim Wilki okazały się takim powiewem świeżości, realizując plan założony 4 lata temu w myśl hasła: apetyt na żużel rośnie w miarę jedzenia.
Wilki już rok temu były w finale.
Tyle że w trochę innych okolicznościach niż teraz. Tamten finał był zaskoczeniem nawet dla Krosna. Rok temu wynik przyszedł nieco spontanicznie, a poza tym Arged Malesa z mocnymi juniorami była poza zasięgiem. Teraz Wilki wykorzystały to, że rywale zajęli się sobą. Jako krośnianin jestem dumny z historycznego wyniku tego ośrodka.
Zespół z Krosna poradzi sobie w PGE Ekstralidze?
Wszystko zależy od tego, jaki skład uda się zbudować. Beniaminek nigdy nie jest stawiany wysoko w roli potentata. W przypadku Wilków, poza składem, kluczowe będą mecze na domowym torze. Tam kilka drużyn może zgubić ważne punkty.
Zostają Lebiediew i Milik, odchodzi Musielak.
Do tego trzeba dołożyć dwie strzelby, polską i zagraniczną. Pytanie, czy ci zawodnicy, którzy teoretycznie wybrali Inne kluby, będą skłonni zmienić decyzję. Z mocnym Polakiem będzie problem, bo nie ma na rynku takiego na 10-12 punktów, który byłby do wzięcia. Natomiast Lebiediewa i Milika stać na dobre punkty, zwłaszcza w meczach u siebie. Jakby tak wyrwać jednego ekstraligowca i jeszcze dołożyć obiecującego juniora, to będzie obiecująco.
Wróćmy do minionego sezonu. Coś poza Wilkami pana zaskoczyło?
Bardzo dobra postawa Wiktora Przyjemskiego. Polak z najlepszą średnią biegową w całej lidze, na dokładkę junior, to jest duże wydarzenie, które pokazuje jego wartość. Nikt chyba nie stawiał, że będzie aż tak dobrze, a byłoby lepiej, gdyby nie problemy ze zdrowiem. Polonia zaskoczyła na minus przegrywając wysoko w pierwszym meczu półfinału z Falubazem, ale najważniejszy w tej historii jest powrót do sił Adriana Miedzińskiego.
Inne niespodzianki?
Diabły z Landshut. Wydawało się, że ta drużyna będzie walczyła o utrzymanie, a tam było wszystko pod kontrolą. Parę psikusów sprawili, nawet z faworyzowanymi Wilkami wygrali. Menadżer Sławomir Kryjom ciekawie poukładał beniaminka z Niemiec.
Co nas czeka za rok?
Znowu będzie ciekawie, bo dochodzi spadkowicz Arged Malesa, są Falubaz z Polonią, a jeszcze Orzeł zgłasza aspiracje. Ta liga w 2023 może być nawet ciekawsza niż w poprzednim sezonie. Trzy drużyny będą chciały awansować za wszelką cenę. Kluczowe dla prognoz będą wciąż toczące się negocjacje z zawodnikami.
Nie ma pan wrażenia, że pierwsza liga mocno urosła?
Tak to wygląda. Są w niej takie marki, jak Falubaz z Polonią, które zawsze będą robiły wszystko, żeby awansować. To z urzędu dodaje kolorytu. Poza tym składy drużyn są ciekawiej układane, bo procentują zmiany w przepisach. Choćby ta z zawodnikiem U-24. Do tego dochodzi coraz większy nacisk na szkolenie w klubach. Te chcą sukcesów, ale coraz głośniej myślą, żeby ważnymi ogniwami ich drużyn byli wychowankowie.
Co będzie za rok z beniaminkiem z Poznania?
Tam jest wielka euforia, bo zrobiono duży wynik, bo są pewni sponsorzy. Znowu jednak pojawia się pytanie: kim PSŻ pojedzie w pierwszej lidze i pod czyją batutą? Jeśli działacze zdobędą zaufanie na transferowym rynku, to jest szansa na dłuższą przygodę. Pieniądze plus umiejętne rozmowy to zapewne będzie klucz. Wtedy PSŻ może się zakręcić koło szóstego miejsca. Zapał jest, chęci też więc trzeba działać.