- Wiedziałem, że w momencie, kiedy polski żużel osiągnie swój największy sukces, popełni harakiri. I to zrobił. Mam jednak nadzieję, że ktoś jeszcze wyciągnie nóż z brzucha i wszystko wróci do normy - mówi Cieślak.
- Nie jestem za nowymi tłumikami. Znam jednak dobrze FIM (Międzynarodowa Federacja Motocyklowa). Tkwię w tym od 45 lat, więc niech nikt mi nie mówi, że jeśli FIM coś postanowi, to dwóch zawodników to przewróci. Gdyby było poparcie całego świata, całej czołówki żużlowej, to by miało sens, ale tego nie było. Dziś tylko nasi zawodnicy się odzywają, a czy Jason Crump, albo Nicki Pedersen zabierali głos? - dodaje.
Cieślak wyjaśnia, że jego stosunek musi być neutralny, ponieważ w kontraktach ma zapisane przestrzeganie regulaminu FIM. - Niepotrzebnie traciliśmy czas na walki, przepychanki, bo one powinny odbywać się w zeszłym roku, a nie teraz przed ligą. Cały ubiegły rok jeździłem z juniorami na nowych tłumikach. Nie wszyscy o tym może wiedzieli. Młodzi zawodnicy sobie radzili, nikt się nie przewracał, silniki się nie rozwalały. Podpisując z Polskim Związkiem Motorowym, czy ze Stelmet Falubazem Zielona Góra umowę, mam w niej punkt, który mówi, że moim obowiązkiem jest przestrzeganie regulaminu PZMot-u i FIM-u. I ja, jako selekcjoner kadry, nie mogę nawoływać do bojkotu regulaminu. Bo nie będę trenerem. Ja muszę dostosować się do przepisów, a ludzie chyba tego nie rozumieją. Jestem z jednej strony za zawodnikami, ale też i za prawem. Mam już trochę lat i rozsądku, więc zdaję sobie sprawę, że narobimy tylko kupę bałaganu, potem wszystko się odwróci. Pojedziemy na nowych tłumikach, bo innych nie będzie. Stare tłumiki? Żaden nie ma homologacji - dodaje trener.