Wasze komentarze pod moim ostatnim felietonem sprowokowały mnie do podjęcia dyskusji. Nie tyle w kwestii samego speedwaya, ale dziennikarstwa. Wielu czytelników potraktowało mój tekst jako swego rodzaju manifest polityczny. Moim zamiarem nie było odnoszenie się do świata polityki. Natomiast tytuł „S(PiS)kowa retoryka” miał być magnesem, zachęcającym do poświęcenia kilku minut na lekturę. Nieco kontrowersyjny, ironiczny i jak ktoś dobrze powiedział skuteczny marketingowo. Ot tyle. Poza tym publicystyka, a w tym nurcie mieści się felieton, to miejsce, gdzie dziennikarz może wyrazić własne poglądy. Subiektywne, choć poparte argumentami. Co innego informacja. Dużym problemem mediów jest brak podziału na informację i komentarz. Ta pierwsza musi być rzetelna, bezstronna i jak najbardziej obiektywna. Musimy dążyć do obiektywizmu, choć jego pełne osiągnięcie jest nieuchwytne. Sam dobór informacji czy formułowanie zdań może wykraczać poza obiektywizm. Ad rem. Wróćmy do tematu.
Idzie nowe
Sobota. Finał Indywidualnych Mistrzostw Polski, a w pierwszej ósemce aż czwórka juniorów. Zawodników, przed którymi kolejne lata startów w gronie młodzieżowców. Pawliccy wymieniają przyjacielskie uściski z prezesem Dworakowskim (czyżby w przyszłym roku Piotr i Przemek wrócili na Smoczyka?), a na torze imponują młodzieńczą fantazją. Także po zakończeniu wyścigu. Takie uroki młodości. Choć w moim odczuciu to Piotrek był w sobotę lepiej dysponowany. Szybszy i przede wszystkim jeżdżący bardziej widowiskowo. Może zabrakło trochę chłodnej głowy.
O pechu może mówić Maciej Janowski, który jako jedyny z juniorów liczył na więcej, niż udało mu się osiągnąć. Takie są uroki jednodniowych turniejów. Jeden defekt i nie ma zmiłuj. Cieszy świetna forma młodzieżowców, jednak martwi obsada najważniejszego turnieju indywidualnego w kraju. Juniorzy są w czubie, ale poza Sebastianem Ułamkiem, za ich plecami brakuje zawodników z polskiego topu, z osiągnięciami na krajowym podwórku. Zabrakło Golloba, Miedzińskiego, Kołodzieja czy Kasprzaka. Tajemnicza jest szczególnie nieobecność tego pierwszego. Trzy dni później zdobył dziesięć punktów w lidze szwedzkiej. Zamiast nich mamy Szymona Kiełbasę czy Marcina Jędrzejewskiego – zawodników solidnych i skutecznych, ale w drugiej lidze. Jeśli na starcie jednego z wyścigów o Mistrzostwo Polski staje zaledwie dwójka zawodników, to znak, że coś się dzieje. Brak rezerwowych nie mógł przeszkodzić Jarkowi Hampelowi, który zrobił to, co do niego należało. Na złoto czekał bardzo długo, a wciąż jest szansa na jeszcze większy sukces.
Chronologicznie trochę niepoprawnie, ale cofnijmy się o jeden dzień. W gorzowskim finale MIMP karty także rozdawali najmłodsi. Młodszy z braci Pawlickich oraz Bartek Zmarzlik dopiero od tego roku ścigają się w meczach ligowych. Nikłe doświadczenie nie przeszkadza im w zwyciężaniu. Niektórzy potrzebują wielu startów i szans, aby rozwinąć skrzydła, ale nie oni. Przygodę z czarnym sportem rozpoczęli szybko i z marszu są gotowi do walki ze starszymi rywalami. Perełki, o które trzeba dbać. Wielki talent nie oznacza, że będą powiększali przewagę nad swoimi konkurentami. Ciężką pracą zdziałać można wiele. Patryk Malitowski i Tobiasz Musielak są przykładami stopniowego rozwoju. Na początku byli o krok za złotym i srebrnym medalistą MIMP, ale za rok lub dwa mogą ich wyprzedzić. Kariery żużlowców są nieprzewidywalne. Z bohatera łatwo stać się wrogiem publicznym nr 1, a z kopciuszka żużlowym gladiatorem. Janowski prowadzi w IMŚJ, a w Gorzowie był dopiero ósmy. I za to kochamy ten sport. Za nieprzewidywalność (przeciwieństwo spotkań piłkarskich Polska – Niemcy: nasi nie mogą wygrać).
Kogel-mogel, czyli żużlowe regulaminy
Co kraj to obyczaj, co liga to inny regulamin. Nie dali nam zapomnieć o bezsensownych zasadach rozgrywania spotkań barażowych o awans do Ekstraligi, a na tapecie pojawił się kolejny problem. Awansować do tego GP, a może lepiej przymknąć gaz i tym samym łatwiej znaleźć sobie miejsce w klubie. I więcej zarobić, bo popyt na jeźdźców spoza Grand Prix będzie większy. Szczególnie na tych z polskim dokumentem tożsamości. Samo ograniczanie klubów i możliwość startu tylko jednego zawodnika z cyklu jest nieporozumieniem. Mamy KSM, wprowadzamy limit polskich zawodników i juniorów, a pewnie kwestią czasu będą kolejne nakazy i zakazy.
W całym sporze o liczbę zawodników z Grand Prix zatrważa sposób, w jaki chce się to załatwić. Kto robi największy szum w tej kwestii? Podpowiedź: jaki klub ma obecnie trójkę zawodników z GP 2012? Teraz już chyba nie ma problemów ze wskazaniem osób, którym los polskiego speedwaya leży na sercu. Bo przecież nie własnego klubu. Prezesi myślą perspektywicznie i dbają o wspólny interes. Utopia! Każdy ciągnie rzepkę w swoją stronę. Dopóki o kształcie rozgrywek decydować będą prezesi, będziemy brnęli w kolejne bezsensowne zmiany. Podyktowane impulsem chwili i obecnych potrzeb własnych drużyn. Brakuje obiektywizmu i zdrowego rozsądku. Traci na tym cała dyscyplina. Ciągłe zmiany sprawiają, że żużel jest coraz mniej czytelny i przejrzysty - niezbyt atrakcyjny dla potencjalnych sponsorów. Więcej dzieje się za zielonym stolikiem niż na torze. Ale wpaść na pomysł, jak przyciągnąć kibiców na stadion, to nie ma komu.