Kamil Marciniec: Napędza mnie chęć rozwoju i stawania się lepszym żużlowcem. Polecam żużel każdemu, kto lubi adrenalinę i twardą walkę
03.10.2020 14:40
km
Drugim podstawowym juniorem w tegorocznym składzie eWinner Apatora Toruń obok Igora Kopcia-Sobczyńskiego jest Kamil Marciniec. Zawodnik trafił do zespołu z Grodu Kopernika już przed rokiem, ale poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Łodzi. Młody żużlowiec wywodzi się z Tarnowa, jednakże dotychczas nie było mu po drodze z klubem działającym w jego rodzinnym mieście, dlatego postanowił napędzać swoją karierę gdzie indziej. Toruński młodzieżowiec od długiego czasu oswaja się z rozgrywkami ligowymi i doskonali swoje umiejętności. W tym roku Marciniec robi zauważalne postępy i stopniowo przygotowuje się do startów w najwyższej klasie rozgrywkowej, którym będzie musiał sprostać po awansie Apatora do elity.
Kamil Marciniec od samego początku miał regularny kontakt z czarnym sportem. ? W mojej rodzinie zamiłowanie do żużla przewijało się od zawsze, więc często chodziliśmy na mecze. W dzieciństwie przeważnie jednak zasypiałem podczas biegów, ponieważ znacznie bardziej interesowały mnie ciągniki, które równały nawierzchnię w przerwach między kolejnymi seriami startów. Na szczęście później wszystko mi się odmieniło. Skoro od małego byłem blisko tych tematów, to z czasem musiałem złapać bakcyla i zacząłem pasjonować się tym coraz bardziej. Żużel w końcu mnie wciągnął i towarzyszył mi praktycznie na każdym kroku. W pewnym momencie stwierdziłem, że chciałbym spróbować swoich sił w tym sporcie i zobaczyć, czy dałbym sobie radę ? wspomina nasz rozmówca.
? Rodzice początkowo strasznie się o mnie bali i nie byli zachwyceni tym pomysłem, ale później przyzwyczaili się do tej myśli i oswoili się z moją decyzją. Dzięki temu mogłem liczyć na pełne zrozumienie i wsparcie z ich strony ? dodaje Marciniec. W rodzinie tarnowianina nie było jednak nikogo, kto w przeszłości uprawiałby żużel, dlatego młodziutki adept miał znacznie trudniejsze wejście do świata czarnego sportu niż koledzy, którzy mogli korzystać z pomocy i doświadczenia swoich najbliższych. ? Na pewno potrzebowałem osoby, która pokieruje mnie w dobrą stronę i poprowadzi na tym początkowym etapie, żebym mógł rozwijać się bez niepotrzebnego błądzenia ? wyznaje zawodnik.
Idziemy do szkółki
Kamil Marciniec trafił na taką osobę, ponieważ swoje pierwsze żużlowe kroki stawiał w szkółce wychowanka Unii Tarnów, Janusza Kołodzieja. ? W pewnym momencie został ogłoszony nabór, więc rodzice dogadali się z trenerem Januszem i załatwili wszystkie formalności. Od samego początku miałem naprawdę świetnego przewodnika. Bardzo dużo trenowaliśmy na tarnowskim torze oraz na prywatnym owalu Janusza Kołodzieja ? opowiada żużlowiec, który tłumaczy dodatkowo co konkretnie dały mu zajęcia w szkółce. ? Na pewno zyskałem obycie z motocyklem. Przy okazji każdego treningu pracowaliśmy również intensywnie przy sprzęcie. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach to jest bardzo ważne, żeby umieć wprowadzać jakieś modyfikacje, zmieniać przełożenia czy doprowadzać motocykl do ładu przed zawodami i po zawodach ? słyszymy od naszego rozmówcy.
? Możliwość obcowania z tak doświadczonym zawodnikiem, jak Janusz Kołodziej to była wielka sprawa. Trener dawał nam wskazówki jak mamy jeździć oraz dopracowywać wszystko na torze i poza torem. Dzięki temu coraz lepiej orientowałem się, co powinienem robić w danym momencie. To naprawdę dużo mi dawało i widziałem, że procentowało w późniejszym czasie ? zdradza Marciniec, dla którego popularny ?Koldi? momentalnie stal się wzorem do naśladowania. ? Od samego początku postrzegałem go jako swojego idola i powiem szczerze, że w dalszym ciągu podpatruję go przy okazji każdych zawodów, a następne staram się wyciągać z tego jak najwięcej dla siebie. Jego podejście do żużla, charakter i profesjonalizm robią na mnie naprawdę spore wrażenie ? dodaje młodzieżowiec.
Kamil Marciniec trafił do szkółki Janusza Kołodzieja razem ze swoim tarnowskim kolegą Bartłomiejem Kowalskim, który obecnie jest zawodnikiem Eltrox Włókniarza Częstochowa, chociaż swego czasu sporo mówiło się o tym, że może trafić do Torunia. Młodzi chłopacy bardzo dobrze bawili się przy okazji swoich premierowych jazd na motocyklu żużlowym, a poza tym wzajemnie się nakręcali. ? Od samego początku trenowaliśmy razem i chcieliśmy jak najwięcej ścigać się spod taśmy. Wiadomo, że każdy z nas zamierzał wygrywać nawet na treningach, ale to była zdrowa rywalizacja, która tylko nas napędzała. W późniejszym czasie niestety musieliśmy się rozdzielić i pójść we własnych kierunkach, żeby dalej pracować nad sobą, ale pozostajemy w kontakcie i nadal się przyjaźnimy ? mówi Marciniec.
Na dobry początek
Treningi w szkółce Janusza Kołodzieja utwierdziły młodego adepta w przekonaniu, że chciałby zostać żużlowcem i rozpocząć poważną przygodę z czarnym sportem. ? Od samego początku wiedziałem, że będę chciał związać się z tym sportem na dłużej ? stwierdza Marciniec, który podszedł do wszystkich egzaminów i pod koniec maja 2017 roku uzyskał licencję w barwach Wandy Kraków. Miesiąc później nowo kreowany zawodnik skończył 16 lat i miał otwartą drogę do startów w rozgrywkach ligowych. Na debiut nie czekał długo, bowiem na przełomie lipca i sierpnia wystąpił w dwóch meczach małopolskiej drużyny na pierwszoligowym froncie, a po zakończeniu rundy zasadniczej został wypożyczony do Rzeszowa i na początku października wziął udział w barażach o prawo startu na zapleczu PGE Ekstraligi. Kolejny sezon przejeździł natomiast w barwach drugoligowej drużyny z Krosna, gdzie poznał smak rywalizacji na przestrzeni całego sezonu.
To pozwoliło zawodnikowi porządnie przetestować swoje możliwości oraz zebrać pierwsze poważniejsze szlify. Wyniki może nie były rewelacyjne, ale Marciniec nie zamierzał się zrażać, ponieważ wiedział, że to jest dopiero początek jego żużlowej drogi i potrzeba mu czasu, żeby zdobyć doświadczenie, powiększyć swoją wiedzę oraz oswoić się ze wszystkim. W tamtym czasie młodzieżowiec kontynuował również treningi z podopiecznymi Janusza Kołodzieja, jednakże z jego perspektywy najważniejsze było to, że od samego początku swojej przygody z czarnym sportem mógł regularnie jeździć i nie musiał obserwować ligowej rzeczywistości z boku, siedząc na ławce oraz czekając na swoją szansę.
Jego miłość do czarnego sportu zaczęła momentalnie kwitnąć. ? Od razu bardzo polubiłem taką formę rywalizacji. Najbardziej spodobało mi się, że mogliśmy ścigać się między sobą w tak bliskim kontakcie, niekiedy jadąc ramię w ramię, czy koło w koło. To mnie bardzo nakręcało, dlatego z każdym kolejnym biegiem chciałem to powtarzać i pokazywać coraz więcej na torze. Być może w dzisiejszych czasach zbyt wielu chłopaków nie garnie się do żużla, ale polecam tę dyscyplinę każdemu, kto lubi adrenalinę i twardą walkę ? mówi Marciniec.
Żużlowa rzeczywistość
? Chciałbym jednak podkreślić, że żużel wymaga wielu wyrzeczeń. Wiadomo, że najpierw należy ciężko przepracować zimę, żeby być przygotowanym do sezonu pod względem kondycyjnym i wytrzymać wymagającą rywalizację na motocyklu, która trwa przez kilka miesięcy. W czasie rozgrywek trzeba skupiać się na jeździe, a nie na aspektach fizycznych, dlatego w okresie zimowym nie można pozwolić sobie na żadne zaniedbania. Każdy sezon to niekończące się poszukiwania drogi do sukcesu. Konieczne jest poświęcanie swojego wolnego czasu na treningi, budowanie wiedzy oraz ogólny rozwój. Jeżeli ktoś nie będzie nastawiał się na ciężką pracę, to może niewiele zdziałać ? dodaje młody tarnowianin.
? Wiadomo, że żużel jest niebezpiecznym sportem, ale wsiadając na motocykl nie mogę czuć strachu, bo niczego nie osiągnę. Zawsze skupiam się na jeździe, ponieważ myślenie o niepotrzebnych rzeczach na pewno mi nie pomoże. Upadki niestety się zdarzają, dlatego trzeba się z tym pogodzić i wierzyć, że nic złego się nie stanie. Na pewno nie rozpamiętuję takich sytuacji, chociaż staram się wyciągać wnioski i odpowiadać sobie na pytanie, jaka była przyczyna takiego upadku, jeżeli to wszystko wydarzyło się z mojej winy. Kiedy widzę wypadki kolegów, to nigdy nie myślę o tym, że coś takiego mogło przydarzyć się mnie, ponieważ to do niczego nie prowadzi. Ja na razie miałem dużo szczęścia w żużlu, ale jakieś dwa lata temu zaliczyłem poważny wypadek na motocyklu crossowym, którego skutki w pewnym sensie odczuwam do dzisiaj. Na co dzień jednak o tym zapominam i koncentruję się na bieżących startach ? twierdzi Marciniec.
Patrząc na początki kariery Kamila Marcińca nie sposób nie zadać pytania, dlaczego młodzieżowiec nie jeździł w barwach drużyny ze swojego rodzinnego miasta, tylko rozwijał się w innych okolicznych klubach? ? Po prostu nie dogadaliśmy się z klubem i temat się skończył. W Tarnowie mieli trochę inne spojrzenie, które nie do końca pokrywało się z naszymi planami oraz potrzebami, dlatego tak wyszło. Z tego względu zaczęliśmy prowadzić rozmowy gdzie indziej ? tłumaczy nasz rozmówca. W tej sytuacji zawodnik od samego początku był skazany na tułaczkę po klubach, szukanie własnego miejsca oraz ciągłe wchodzenie między nowych ludzi. Brak stałego punktu zaczepienia na pewno nie ułatwiał sprawy, ale pasja do żużla okazywała się silniejsza i kazała walczyć o swoje.
Podróż w nieznane
Przed rokiem Marciniec podjął bardzo odważną decyzję, ponieważ postanowił opuścić swoje rodzinne strony i podpisał kontrakt w ekstraligowej drużynie z Torunia. W ten sposób zamierzał zapewnić sobie jeszcze lepsze warunki do rozwoju. ? Pod koniec sezonu 2018 w Toruniu rozgrywano juniorski turniej parowy, na który zostałem zaproszony przez ówczesnego menadżera drużyny, Jacka Frątczaka. Po zawodach mieliśmy okazję trochę porozmawiać, a zimą przyszła propozycja kontraktu, którą ostatecznie zaakceptowałem. Dla mnie to było wielkie wyróżnienie, że tak utytułowany i powszechnie znany klub składa mi ofertę, dlatego musiałem z tego skorzystać. Wiedziałem, że to wywoła małą rewolucję w moim życiu, ale trzeba było iść do przodu. Od samego początku nastawiałem się na ciężką pracę, żeby pokazać co potrafię i sprostać wszystkim wymaganiom ? wspomina młody zawodnik.
W zeszłym roku dla Marcińca nie było jednak miejsca w składzie toruńskiej drużyny, dlatego zawodnik został wypożyczony do pierwszoligowego Orła Łódź, żeby nie siedział na ławce i dalej się objeżdżał, a przy okazji szykował się do zasilenia zespołu spod znaku anioła w kolejnym sezonie. Należy jednak podkreślić, że w zawodach młodzieżowych tarnowianin występował w toruńskim plastronie, więc miał okazję czerpać wiedzę jednocześnie z dwóch ośrodków żużlowych. Marciniec zaliczył dziesięć meczów w barwach drużyny ze stolicy województwa łódzkiego i zakończył rozgrywki ze średnią 0,233.
? Nie ukrywam, że pod względem punktowym to był słaby sezon, ale wiele się nauczyłem, więc łatwiej było to przełknąć. Momentami brakowało mi po prostu umiejętności i doświadczenia, które bez przerwy nabywałem. To był kolejny etap mojej żużlowej edukacji, dlatego nie zamierzałem zniechęcać się słabszymi wynikami. Prawda jest taka, że nabytą przed rokiem wiedzę mogę wykorzystywać teraz, dlatego pobyt w Łodzi oceniam na plus. W drużynie panowała dobra atmosfera, a klub był prowadzony bardzo profesjonalnie. Na pewno posmakowałem tam żużla na znacznie wyższym poziomie i przekonałem się, że w tym sporcie wcale nie jest tak łatwo ? opowiada Marciniec.
Witamy w nowym świecie
? W poprzednim sezonie naprawdę wiele pozmieniało się w moim życiu. Przede wszystkim zaliczałem trochę dalsze wyjazdy, więc nie trenowałem już tak często ze szkółką Janusza Kołodzieja, ponieważ nie było na to czasu. Miałem jednak okazję poszerzać żużlowe horyzonty na wiele innych sposobów, dlatego chciałem z tego korzystać ? słyszymy od zawodnika, który zaznacza jednocześnie, że cały czas może liczyć na wsparcie swojego mentora i nauczyciela.
? Nasze kontakty na pewno się nie urwały. Jakiś czas temu trener Janusz zawitał nawet do Torunia przy okazji treningu Żużlowej Reprezentacji Polski, więc mieliśmy okazję porozmawiać trochę o żużlu i wymienić się różnorodnymi informacjami ? zdradza nasz rozmówca. Tarnowianin otrzymuje również pomoc ze strony Krzysztofa Cegielskiego, czyli menadżera Kołodzieja. ? Pan Krzysztof pomaga mi załatwiać wszelkie sprawy formalne dotyczące kontraktów czy umów sponsorskich. Dzięki niemu mam dopięte wszystko na ostatni guzik w aspektach, które nie są związane z rywalizacją na torze oraz szlifowaniem swoich umiejętności jeździeckich. To bardzo ważne kwestie, które jednak nie są wcale takie łatwe, więc każda porada czy konsultacja jest na wagę złota ? tłumaczy młodzieżowiec.
Przenosiny do nieco bardziej odległego zakątka kraju, ponowne wchodzenie do nowego środowiska, stykanie się z odmiennym klimatem żużlowym oraz napotykanie na swojej drodze całej masy nowych spojrzeń trenerskich i zawodniczych musiało być sporym wyzwaniem dla tak młodego zawodnika. ? Wydaje mi się, że w tamtym roku było trudniej, ponieważ to był dla mnie okres rozpoznawczy, podczas którego oswajałem się ze wszystkimi nowościami. Nigdy nie byłem na dłużej w Toruniu czy Łodzi, dlatego musiałem odnaleźć się w całkowicie innej rzeczywistości. Prawda jest jednak taka, że w życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy trzeba się usamodzielnić i wyfrunąć nieco dalej od domu. Teraz jest mi znacznie łatwiej, ponieważ wszystkich już poznałem. Trochę tu poprzebywałem, zatem czuję się znacznie bardziej swojsko. Wiem jak to wygląda, dzięki czemu nie muszę iść bez przerwy w nieznane ? zdradza Marciniec.
Zorganizuj swoje życie
W przypadku młodzieżowca eWinner Apatora kluczowe znaczenie ma dobra logistyka. ? W trakcie sezonu mieszkam w Toruniu, a poza sezonem wracam do domu. W zimie dojeżdżam na treningi, ponieważ mam jeszcze szkołę na głowie, więc na razie nie mogę sobie pozwolić, żeby przebywać tu przez cały czas. Na szczęście został mi jeszcze tylko jeden rok, dlatego potem powinno być łatwiej ? zdradza Marciniec. Okazuje się, że godzenie obowiązków uczniowskich i zawodniczych to skomplikowana sprawa.
? Dobrze, że sezon żużlowy nie pokrywa się tak bardzo z rokiem szkolnym. Nie mogę jednak narzekać, bo nauczyciele przymykają oko na moje nieobecności. Wszystkim zależy, żebym mógł rozwijać się pod względem sportowym, a jednocześnie zakończył bez przeszkód edukację. Zawsze znajdzie się czas na nadrobienie i zaliczenie materiału, ponieważ nikt nie robi mi pod górkę ? wyjaśnia młody tarnowianin.
Warto jednak podkreślić, że Kamil Marciniec wybrał szkołę, która pozostaje w związku z jego zainteresowaniami. ? Kończę samochodówkę, ponieważ moja druga wielka pasja obok żużla to dłubanie przy samochodach ? mówi zawodnik, który ma też inne sposoby odpoczynku od czarnego sportu. ? Zawsze lubię się trochę poruszać, dlatego stawiam na bieganie albo jazdę na rowerze. Dodam także, że jakiś czas temu poznałem w Toruniu dziewczynę, z którą spędzam bardzo dużo czasu. Zawsze mogę liczyć na jej towarzystwo, dzięki czemu nie tęsknię tak bardzo za domem ? słyszymy od naszego rozmówcy.
Na toruńskim szlaku
Wróćmy jednak do żużla. W tym roku Kamil Marciniec jest już pełnoprawnym członkiem toruńskiej drużyny i od początku sezonu może liczyć na miejsce w podstawowym składzie. Jakie są dotychczasowe wrażenia młodzieżowca z pobytu w zespole z Grodu Kopernika? ? Na pewno trzeba podkreślić, że panuje tu bardzo dobra atmosfera. Na zimowym obozie mieliśmy okazję znacznie lepiej się poznać, więc teraz to wszystko procentuje. Na zawodach bardzo dużo rozmawiamy i dzielimy się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi toru oraz przebiegu spotkania. Myślę, że wszyscy bardzo dobrze się dogadujemy i możemy na siebie liczyć ? ocenia nasz rozmówca, który bardzo pozytywnie wypowiada się także na temat trenera Bajerskiego. ? Trener jest super. Przy okazji każdego treningu czy meczu zawsze do nas podchodzi i pomaga jak może. Pan Tomasz mówi chociażby co należałoby zmienić w ustawieniach motocykla, podpowiada co można poprawić na torze i tłumaczy co robimy nie tak, dlatego czuję, że mamy pełne wsparcie z jego strony ? twierdzi zawodnik.
Marciniec dostrzega również inne korzyści związane z obecnością w toruńskim zespole. ? Wiadomo, że żużel od samego początku generuje duże koszty, ale dzięki klubowi znajduję się w naprawdę dobrym położeniu, ponieważ mam zapewnione całe zaplecze niezbędne do uprawiania tego sportu. Jestem za to bardzo wdzięczny, bo mogę koncentrować się na jeździe i wykorzystywać świetne warunki do rozwoju. Moje silniki przygotowuje Pan Ryszard Kowalski. Mam też mechaników Waldemara Affelta oraz Krzysztofa Gawina, którzy na treningach i zawodach pomagają mi korygować przełożenia. Wiadomo, że ja również pracuję przy sprzęcie i pomagam szykować motocykle do kolejnych występów, ale sam bym sobie ze wszystkim nie poradził. Chciałbym podziękować wszystkim osobom, dzięki którym moja przygoda z żużlem wygląda tak bardzo profesjonalnie ? słyszymy od naszego rozmówcy.
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że Marciniec będzie musiał w tym sezonie wystartować w PGE Ekstralidze, ale toruńska drużyna nieoczekiwanie spadła do pierwszej ligi, więc zawodnik ma okazję zaliczyć jeszcze jeden sezon na zapleczu. Być może taki niefortunny zbieg okoliczności uchronił go przed skokiem na zbyt głęboką wodę. ? Tak się ułożyło i nie ma sensu nad tym debatować. Trudno powiedzieć, czy dla mnie to korzystne rozwiązanie, ale nie ukrywam, że być może dobrze się stało. W zeszłym roku obyłem się z pierwszą ligą i poznałem swoje miejsce w szeregu, więc teraz wiedziałem jak to wszystko wygląda i mogłem skupić się wyłącznie na walce o punkty oraz dalszej nauce. Wydaje mi się, że w tej sytuacji mogę nabrać znacznie większej pewności siebie w kontekście kolejnego sezonu, który spędzę już w najwyższej klasie rozgrywkowej ? analizuje żużlowiec Apatora.
Anielskie wcielenie
W tym roku torunianie przystępowali do sezonu z bardzo ambitnym celem, ponieważ zamierzali uzyskać błyskawiczny awans do elity. Od samego początku było wiadomo, że drużyna będzie potrzebowała skutecznych zawodników, ale to nie nakładało dodatkowej presji na Marcińca. ? Starałem się podchodzić do tego na spokojnie i traktować ten sezon normalnie. Po pierwszych meczach zdałem sobie sprawę, że jesteśmy naprawdę mocnym zespołem i musimy po prostu trzymać poziom, żeby było dobrze ? mówi toruński młodzieżowiec.
Co Kamil Marciniec sądzi na temat swojej tegorocznej postawy? ? Na pewno dostrzegam progres względem zeszłego sezonu, ale wiem, że stać mnie na dużo więcej. Początek rozgrywek nie układał się po mojej myśli, jednakże z meczu na mecz czuję się coraz lepiej na motocyklu ? ocenia zawodnik. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w pewnym momencie młody żużlowiec rzeczywiście zaczął robić postępy i pokazywał się z dużo lepszej strony. W początkowej fazie sezonu często był zastępowany w jednym z biegów przez juniora znajdującego się na rezerwie, ale ostatnio mógł liczyć na pełną pulę startów przewidzianych dla młodzieżowca. Najwidoczniej trener Bajerski również doszedł do wniosku, że warto stawiać na tego chłopaka, ponieważ zalicza progres i może zrobić użytek z kolejnych wyjazdów na tor, a przy okazji zaoferować coś drużynie.
Być może nie zawsze przekładało się to na konkretne zdobycze punktowe, ale tarnowianin znacznie lepiej prowadził motocykl, obierał korzystniejsze ścieżki, trzymał się w kontakcie z rywalami, szukał swojej szansy i wielokrotnie wydawał się gotowy do przeprowadzenia ataku. Marciniec wykazywał się coraz większą skutecznością w rywalizacji z juniorami, a niekiedy potrafił podgryzać również seniorów. W tym momencie zawodnik zalicza już nieco mniej wyścigów bez punktów na koncie. Na jego jazdę ostatnio patrzy się przyjemniej, ponieważ jest znacznie bardziej ofensywna, a momentami nawet widowiskowa. Młodzieżowiec chyba powoli zrywa z pasywną sylwetką prezentowaną w pierwszych biegach tego sezonu i okazuje się dużo aktywniejszy na torze.
Po serii komplementów trzeba jednak zaznaczyć, że niedawno Marcińcowi przydarzył się kompletnie nieudany mecz wyjazdowy w Łodzi, którym tarnowianin nawiązał trochę do nienajlepszych początków tego sezonu. W ostatnim domowym meczu z Unią Tarnów również nie zachwycał już tak bardzo, ale zawodnik wierzy, że to były jedynie wypadki przy pracy, które od czasu do czasu muszą się zdarzać, żeby nie stracić czujności. Toruński młodzieżowiec podkreśla również, że ciągle uczy się panować nad stresem, który czasami bierze górę i negatywnie wpływa na jego postawę. ? Zauważyłem, że jeżeli mam mniej stresu, to jestem znacznie bardziej skoncentrowany i potrafię więcej zdziałać. W przeciwnym wypadku moja jazda staje się dużo sztywniejsza i brakuje mi swobody na motocyklu ? tłumaczy Marciniec.
Porcja refleksji
? Na pewno chciałbym dokładać trochę więcej punktów do dorobku zespołu. Przed sezonem zakładałem sobie, że będę zdobywał od pięciu do sześciu oczek, ale rzeczywistość trochę mnie zweryfikowała. Muszę jeszcze wiele poprawić w swojej jeździe, żeby zaspokoić własne oczekiwania. Zdaję sobie sprawę, że przede mną nadal jest daleka droga, ale nie zamierzam się poddawać ? twierdzi Marciniec, który zwraca uwagę, że tegoroczne zamieszanie wywołane przez pandemię koronawirusa na pewno nie pomogło juniorom w pokazaniu pełni swojego potencjału.
? Cała ta sytuacja najpierw opóźniła i utrudniła nam wejście w sezon, a następnie wytworzyła duże braki w startach. Dla najmłodszych zawodników to jest bardzo odczuwalne. W normalnych okolicznościach mielibyśmy jakieś sparingi oraz zawody młodzieżowe przed startem ligi, które pomogłyby nam złapać odpowiedni rytm i oswoić się z rywalizacją. W tym roku musieliśmy jednak ruszać do boju jedynie po kilku treningach w gronie kolegów z drużyny. To było trudne, ponieważ żaden trening nie odzwierciedla warunków obserwowanych na zawodach, dlatego na początku ta jazda nie była taka jak powinna. Powiem szczerze, że teraz wcale nie jest łatwiej, ponieważ powinniśmy mieć trochę więcej zawodów juniorskich, żeby się rozwijać i rozjeżdżać, a tak naprawdę na koniec sezonu okaże się, że mieliśmy tylko ligę i kilka młodzieżówek. Myślę, że wszyscy na tym bardzo straciliśmy ? uświadamia zawodnik.
? W tej chwili potrzebuję jak najwięcej jazdy. Sprzęt mam praktycznie na poziomie ekstraligowym, dlatego pod tym względem nie mogę mieć żadnych zarzutów. Silniki pracują świetnie, a motocykle są szybkie, więc koncentruje się na eliminowaniu błędów, które niestety ciągle się zdarzają. Myślę, że stać mnie na znacznie lepsze wyniki, ale muszę włożyć w to jeszcze mnóstwo pracy ? przekonuje Marciniec, który ma świadomość swoich mocnych i słabych stron. ? Na pewno nie odpuszczam i staram się walczyć do końca. Do dzisiaj wspominam bieg z Tomkiem Orwatem na Motoarenie, którego wyprzedziłem na samiuśkiej kresce. W dalszym ciągu muszę jednak doskonalić starty, które są kluczem do sukcesu w dzisiejszym żużlu, a w moim przypadku niestety nadal kuleją ? słyszymy od toruńskiego juniora.
Co to będzie?
Ktoś może stwierdzić, że Marciniec nie rozwija się w zawrotnym tempie, jednakże na pewno nie można powiedzieć, że stanął w miejscu i przestał pracować na lepszą przyszłość. ? Na początku zapewne oczekiwałem od siebie trochę więcej, ale uważam, że nie jest tak źle, bo mam jakieś perspektywy na najbliższe lata, a moje starania powolutku przesuwają mnie do przodu. Wiadomo, że każdy młody zawodnik chciałby od razu atakować szczyty i osiągać same dobre wyniki, ale zdałem sobie sprawę, że wszystko wymaga czasu. Niektórzy mogą rozwijać się trochę wolniej, dlatego trzeba być cierpliwym i nie tracić wiary we własne możliwości ? przekonuje zawodnik Apatora.
Na razie na koncie Marcińca brakuje znaczących osiągnięć, ale zawodnik ma ambitne plany na przyszłość. ? Przede mną jeszcze dwa sezony na pozycji juniora, podczas których chciałbym stać się pewnym punktem mojej drużyny, a indywidualnie powalczyć o medale albo chociaż o korzystne wyniki w młodzieżowych Mistrzostwach Polski. Ktoś może się ze mnie śmiać, ale marzę, żeby kiedyś być najlepszym zawodnikiem w kraju, a następnie awansować do Grand Prix. Napędza mnie chęć rozwoju i stawania się coraz lepszym żużlowcem. Na pewno nie przestanę pracować, a potem zobaczę co z tego wyjdzie. Chciałbym utrzymać się w żużlu przez długie lata ? wyjawia nasz rozmówca.
Najważniejsze, żeby zawodnik w dalszym ciągu stawiał kolejne kroki naprzód i potrafił pozytywnie zaskakiwać, tak jak robi to w tym roku. Wiadomo, że zdarzaj mu się jeszcze słabsze biegi, w których nie jest w stanie zbyt wiele zdziałać, ale jednocześnie jego ostatnie występy pokazują, że w każdej chwili może wykombinować coś pozytywnego na torze i sprawić jakąś niespodziankę. W ten sposób młodzieżowiec będzie rozbudzał ciekawość oraz apetyty kibiców, o ile oczywiście w pewnym momencie nie zaciągnie hamulca ręcznego i nie wrzuci biegu wstecznego. Teraz przed Marcińcem bez wątpienia największe wyzwanie w dotychczasowej karierze.
Wiadomo już, że eWinner Apator Toruń uzyska upragniony awans do PGE Ekstraligi, więc w kolejnym sezonie zawodnik będzie musiał wskoczyć na jeszcze wyższy poziom i poradzić sobie w rywalizacji z najlepszymi. Drużynie na pewno przydadzą się jego punkty. ? Myślę, że będę gotowy, aby wywalczyć miejsce w składzie, a następnie być wartością dodaną dla zespołu. Wszystkie dotychczasowe wysiłki i starania mają przygotować mnie na kolejne wyzwania. Na pewno będę chciał dać jak najwięcej od siebie i wykorzystać swoją szansę ? deklaruje zawodnik. Wydaje się, że w Toruniu Kamil Marciniec może doświadczyć pewnego rodzaju stabilności, której wcześniej brakowało w jego karierze z powodu ciągłych zmian barw klubowych. Niebawem przekonamy się czy to przyniesie oczekiwane rezultaty.
https://4kolka-blog.pl