Zacznijmy jednak od początku. W październiku 2015 roku przed rybnickim klubem otworzyła się szansa na jazdę w PGE Ekstralidze. Ostatecznie klub zadecydował przyjąć propozycję startów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kibice na spotkaniu z zarządem klubu usłyszeli upragnione „Jedziemy w Ekstralidze”. Nadszedł czas kompletowania drużyny. W okienku transferowym doszło do sporych zmian kadrowych. Do zespołu dołączył m.in. kreowany na lidera Śląskiej drużyny doświadczony Grigorij Łaguta.
W sezonie 2016 Łaguta imponował na torze. Rosjanin był niezwykle skuteczny. Został sklasyfikowany na 4. miejscu wśród żużlowców PGE Ekstraligi, ze średnią 2,214. Głównie dzięki jego świetnej postawie ROW zdołał utrzymać się w Ekstralidze. Nic więc dziwnego, że Grisza dogadał się z klubem i podpisał kontrakt na kolejny sezon.
Sezon 2017 nie zaczął się już tak imponująco dla Łaguty. Słabe występy w Gorzowie i Częstochowie niepokoiły kibiców. Jednak z czasem Rosjanin powrócił do bardzo skutecznej jazdy. Gdy wydawało się, że ROW stać na awans do fazy play-off kibice otrzymali pierwszy cios. Rosjanin został przyłapany na dopingu podczas jednej z pomeczowych kontroli. Następnie próbka A i B potwierdziły obecność w jego organizmie zakazanej substancji - meldonium. Grigorij Łaguta został uznany za winnego i dostał dwuletnie zawieszenie. Zweryfikowano również punkty zdobyte przez Łagutę w niezwykle ważnym meczu z Włókniarzem. Ostatecznie osłabiony zespół ROW-u Rybnik spadł na ostatnie miejsce w tabeli i został zdegradowany do I ligi.
Mimo sytuacji, w jakiej znalazł się ROW, wszyscy w klubie nadal wspierali żużlowca. - „Grisza” był, jest i będzie naszym zawodnikiem. Walczymy o to, żeby jak najszybciej wrócił na tor - oznajmił na jednym spotkaniu z kibicami prezes Krzysztof Mrozek. Dzięki staraniom włodarzy klubu, którzy walczyli o dobre imię zawodnika, kara zawieszenia została skrócona do 21 miesięcy. Wiadomo było, że Łaguta będzie mógł wrócić na tor w sezonie 2019. W ciemno można było założyć, że po odbyciu kary Grisza będzie chciał odwdzięczyć się rybnickiemu klubowi. - Na tor wrócę w czarno-zielonych barwach, nie wyobrażam sobie startów w innym klubie niż ROW - deklarował Grigorij Łaguta.
W ubiegłym roku Rosjanin widywany był na meczach rybnickiego ROW-u. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że w nadchodzącym sezonie Łaguta będzie startował z Rekinem na plastronie. Swoją postawą na torze miał się zrehabilitować za dopingową wpadkę. Jak ostatecznie Rosjanin się odpłacił za to wszystko, co otrzymał od rybnickiego klubu? Wybrał ofertę Speed Car Motoru Lublin. Jest to niewątpliwie kolejny ogromny cios w stronę włodarzy klubu a szczególnie rybnickich kibiców. Decyzja Łaguty zszokowała środowisko żużlowe. Ciężko chwalić czy krytykować włodarzy klubu z Lublina za ten transfer. Od dawna wiadomo było, że Motor potrzebuje solidnego wzmocnienia. Jednak mało kto przypuszczał, że taki będzie finał tej sprawy. Wydawało się, że dla Łaguty honor i dane wcześniej słowo będzie miało istotne znaczenie. Niestety cała ta historia pokazuje czym są pieniądze w żużlu...