Cegielski argumentując swoje zdanie przypomniał bardzo niebezpieczną sytuację, kiedy to Lukas Dryml w zawodach cyklu GP zahaczył hakiem o "dmuchawca" na prostej i uderzył na pełnej prędkości głową o tor. Zamieszczamy ten wypadek pod artykułem. - Faktycznie, gdyby Lee wpadł w bandę dmuchaną, prawdopodobnie nic poważnego by mu się nie stało. Ale dmuchane bandy na prostych to bardzo złe rozwiązanie. Mogłyby uratować życie w tym przypadku, ale jednocześnie spowodować wiele innych poważnych wypadków. Banda na prostej nie może być miękka, ponieważ zawodnicy podczas jazdy zaczepiają o nią hakiem lub kierownicą motocykla. Kilka lat temu niewiele brakowało, aby z tego powodu stracił życie czeski żużlowiec Lukas Dryml. Jego na szczęście udało się odratować, ale od tamtej pory organizatorzy doszli do wniosku, że trzeba coś z tym zrobić. Być może w ten sposób uratowali życie kilku żużlowcom - mówi "Cegła".
Cegielski skomentował również swoją i Rafała Darżynkiewicza postawę podczas spotkania w Gorzowie, gdzie obaj na znak protestu przerwali komentowanie meczu. - Uważam, że jak tylko dowiedzieliśmy się o śmierci Lee i sędzia Marek Wojaczek udał się do parku maszyn, mecz powinien zostać przerwany, a nie tak jak się stało - skwitować śmierć sportowca minutą ciszy oraz jazdą bez muzyki i dopingu. Minutą ciszy to uczcimy pamięć Lee za rok, 13 maja, w rocznicę jego śmierci. Żużlowe środowisko jest bardzo małe, wszyscy się znamy i przyjaźnimy i śmierć jednego z nas to wielka tragedia. Nie wypadało po prostu komentować tego meczu jak gdyby nic się nie stało i nie dziwię się zawodnikom, że nie chcieli wyjechać na tor. Niestety, ktoś, kto powinien podjąć tę trudną decyzję, po prostu nie stanął na wysokości zadania. I potem cała Polska oglądała żenujące przepychanki między działaczami. Żużlowcy w wielu kwestiach powinni być ze sobą solidarni, a niestety, tak nie jest. Wydarzenia w Gorzowie jeszcze bardziej to obnażyły.
Upadek Lukasa Drymla: