Z wielką uwagą i troską przyglądam się dyskusji dotyczącej sytuacji w bydgoskim żużlu. Górę w niej biorą emocje, głównie negatywne. Jednym z antybohaterów jest tzw. ratusz, mój zastępca lub ja osobiście. Nim ustosunkuję się do pewnych stwierdzeń przytoczę kilka faktów, o których się nie pamięta lub nie chce pamiętać.
Polonia Bydgoszcz jest spółką akcyjną działającą w sferze sportu wyczynowego. Jej udziałowcami są miasto Bydgoszcz (ok. 98 proc. akcji) oraz Bydgoskie Towarzystwo Żużlowe (ok. 2 proc. akcji). Spółka podlega regułom funkcjonowania wynikającym z Kodeksu spółek handlowych, a to oznacza m.in., że zarząd odpowiada całym swoim majątkiem osobistym za zobowiązania spółki.
W ciągu ostatnich dwóch lat z budżetu miasta, a więc wszystkich mieszkańców, Polonia Bydgoszcz otrzymała lub otrzyma środki finansowe w następującej wysokości (dokapitalizowanie spółki i usługi promocyjne):
2012 - 3.300.000 zł
2011 - 6.000.000 zł
Żaden inny klub sportowy w Bydgoszczy wsparcia w takiej wysokości nie uzyskał. Dla porównania w tym samym okresie piłkarze Zawiszy Bydgoszcz otrzymali środki finansowe (dokapitalizowanie spółki i usługi promocyjne) w kwotach:
2012 - 3.290.000 zł (kwota stała na następne lata)
2011 - 4.697.000 zł
Przypomnę, że w przypadku obu ww. spółek sprawozdania finansowe na koniec 2010 r. wykazywały znaczne straty i niezapłacone zobowiązania, co spowodowało podjęcie przeze mnie decyzji (zaakceptowanej przez radnych) o znacznym jednorazowym zwiększeniu finansowania klubów w 2011 r. Bez podjęcia takiego działania obie spółki przestałyby istnieć.
Podobne problemy finansowe nie wystąpiły w żadnym innym bydgoskim zawodowym klubie sportowym (DELECTA, PAŁAC, ARTEGO, ASTORIA).
Po raz kolejny w historii klubu pojawiające się problemy stają się przyczynkiem do krytyki władz miasta. Kierując się podobną logiką, za kiepskie wyniki naszej piłkarskiej reprezentacji winić należałoby Prezydenta, Rząd lub Premiera RP. Nikt tego jednak nie czyni, zdając sobie sprawę z faktu, że piłkę kopią piłkarze, a nie urzędnicy.
Rolą władz miasta jest zaspokajanie potrzeb mieszkańców, wśród których są oczywiście kibice. Szczególnie w naszym mieście jest ich sporo. Wspierają nie tylko żużlowców i piłkarzy, ale także przedstawicieli innych drużyn i dyscyplin sportu. Wszyscy mają swoje prawa, podobnie jak ci mieszkańcy miasta, którzy sportem nie interesują się nawet trochę.
Miasto Bydgoszcz dba o rozwój sportu powszechnego i wyczynowego w stopniu przewyższającym działania innych samorządów. Pojawia się pytanie o górną granicę tego zaangażowania mierzoną ilością przeznaczanych na ten cel środków finansowych z budżetu miasta.
Sukces sportowy w dzisiejszym sporcie wyczynowym w rywalizacji zespołowej stał się towarem do kupienia. Nie decyduje szkolenie młodzieży, budowanie trwałych więzi kibiców z klubem czy jakość pracy trenerów, lecz wyłącznie zbudowany budżet. Kto zbierze więcej pieniędzy i "kupi" (poprawniej - zakontraktuje) lepszych zawodników, ten zwycięża. Dotyczy to także żużla. Są drużyny, w składach których nie ma żadnego wychowanka, a liderzy jako pracownicy najemni pracują co roku dla innego pracodawcy. Ci sami zawodnicy w niedzielę tworzą parę w jednej drużynie, by w poniedziałek, środę czy czwartek rywalizować przeciwko sobie. Trochę przypomina mi to reguły szkół gladiatorów w starożytnym Rzymie. Na szczęście w Polonii jest pod tym względem zdecydowanie lepiej niż w innych klubach, a nasza młodzież coraz częściej jest lepsza od wielu bardziej znanych i doświadczonych przeciwników.
Toczona dyskusja o Polonii choć wielowątkowa ma wyłącznie jeden wymiar - totalnej krytyki. Obwinia się wszystkich za wszystko. Wśród zabierających głos w dyskusji szczególnie zastanowiłem się nad słowami Pana Sławomira Wojciechowskiego, sercem i duszą polonisty, autora wspaniałej publikacji poświęconej klubowi ze Sportowej - człowieka, którego bardzo cenię za oddanie się swojej pasji nauczycielskiej i kibicowskiej.
Pan Sławomir Wojciechowski, diagnozując sytuację bydgoskiego żużla, stwierdził, że utrata kibiców to wynik:
1. braku w Polonii i mieście ciśnienia, aby w żużlu był sukces, jak to się stało w przypadku Zawiszy
2. wydania klubu od dawna na łup politykom różnej maści
3. zarządzania klubem przez przypadkowych ludzi
Zakładam, że zaprezentowane stanowisko nie jest odosobnionym wśród kibiców bydgoskiej Polonii. Nie zgadzam się z nim całkowicie. Cóż to jest bowiem brak ciśnienia, kto i jak miałby je wywierać? O sukces sportowy rywalizują na torze zawodnicy. Wierzę, że każdy z nich, stając pod taśmą, stara się uzyskać jak najlepszy wynik. Chyba że owo ciśnienie, to dodatkowe miliony w kasie klubu przekazane z miejskiego budżetu lub, jak to bywało zapewne niedawno, brak wydania "polecenia" miejskim spółkom promowania sprzedawanej wody, ciepła czy zarządzania nieruchomościami poprzez kluby sportowe.
Całkowicie niezrozumiały dla mnie jest zarzut wydania (i to już dawno) klubu na łup politykom. Wygodne i modne jest dzisiaj zrzucanie wszystkiego co złe na politykę i polityków. Na pewno nie wrócą już czasy fikcyjnych etatów i wiodącej roli partii, która decydowała o wszystkim. Także pewnie o tym, kto będzie zwycięzcą, a kto pokonanym. Stwierdzenie, że zarządzający klubem są przypadkowymi ludźmi, jest krzywdzące i niesprawiedliwe. Każda z tych osób dotychczasową wieloletnią działalnością zawodową, społeczną i publiczną dała wyraz swoich kompetencji i zaangażowania. O wsparciu finansowym, które udzielają osobiście, kosztem swojego majątku, im samym nie wypada wspominać. Mnie tak.
Największe zastrzeżenia biorących udział w toczącej się dyskusji kierowane są do prezesa spółki. Przypomnę, że obejmował on swoją funkcję jako oddelegowany członek rady nadzorczej. Najpierw tymczasowo, a dopiero po paru miesiącach, gdy nie znalazł się NIKT odważny, by podjąć się kierowania klubem, na stałe. Czas na ocenę tego okresu wkrótce nastąpi. Pamiętać przy tym należy, że tylko rada nadzorcza, dysponująca pełną wiedzą o okolicznościach podejmowanych decyzji, takiej merytorycznej oceny może dokonać. Nie w oparciu o emocjonalne wypowiedzi, lecz obiektywne fakty.
Gorąca dyskusja medialna skupia się w zasadzie wyłącznie na krytyce. Nikt nie próbuje pokusić się o podanie jakiegokolwiek rozwiązania lub przynajmniej oczekiwanych kierunków zmian. Jedynym konstruktywnym wnioskiem jest zdymisjonowanie prezesa. To faktycznie prosta technicznie decyzja rady nadzorczej. Ale zaraz za nią jest kolejna - powołanie nowego. Nikt nie wskazał osoby, która miałaby i, co ważniejsze, chciałaby tę funkcję objąć. Osobiście, zaraz po odwołaniu poprzedniego Prezesa zaproponowałem na to stanowisko osobę Pana Jerzego Kanclerza. Odmówił. Decyzje personalne podejmuje się wówczas, gdy problem tkwi w osobie, a nie sprawie. Pan Prezes ulubieńcem kibiców nigdy nie był, wolałbym jednak, aby ocena dotyczyła nie sympatii czy antypatii, lecz jakości zarządzania.
Moim zdaniem w polskim żużlu nastąpił moment otrzeźwienia, racjonalnego spoglądania na każdą wydaną złotówkę. Dlaczego my, Polacy, najbiedniejsi w gronie potentatów Speedwaya, mamy za tę samą usługę płacić więcej niż w innych krajach? Samorządy i przedsiębiorcy od kilku lat walczą z wszechobecnym kryzysem gospodarczym. Mniej kibiców, mniej sponsorów, mniejsze zainteresowanie sportem i prawdziwym kibicowaniem, dla którego w dobie internetu, setek kanałów telewizyjnych, pubów z transmisjami, koncertów i innych imprez jest skuteczna konkurencja.
Stadion. Temat trudny wyłącznie ze względu na kwestie finansowe. Zależy mi na nim podobnie jak każdemu kibicowi żużla. Zapewne nowy obiekt przyciągnąłby większą liczbę kibiców, lecz nie przeceniałbym w dłuższej perspektywie czasowej tego elementu marketingowego. Toruńska Motoarena warta ok. 120 mln zł rzadko wypełnia się do połowy. Przypomnę, że ponad połowę środków na jej budowę pozyskano ze sprzedaży starego stadionu. U nas ten scenariusz nie uzyskał poparcia. Po jego fiasku rozpoczęło się trwające kilkanaście tygodni przygotowywanie koncepcji modernizacji istniejącego obiektu. Wkrótce znane będą szczegóły, a przede wszystkim przewidywane koszty. I wówczas przyjdzie czas na dyskusję czy miastu bardziej potrzebny jest stadion, czy nowe drogi, chodniki, baseny, tramwaje, szkoły, żłobki i przedszkola. Dlaczego dyskusja? Bo to zbyt kosztowna inwestycja, dedykowana tylko części bydgoszczan, by realizować ją bez akceptacji społecznej. Na spotkaniach z mieszkańcami, które odbyłem w ostatnim czasie, wymieniano mnóstwo potrzeb, ale ani jeden głos nie dotyczył stadionu żużlowego. Działając racjonalnie, uważam, że w najbliższych latach priorytetami powinny być te inwestycje, które uzyskują częściowe zewnętrzne dofinansowanie, czy to unijne, czy rządowe.
Sport zawodowy powinien być, moim zdaniem, finansowany z co najmniej czterech źródeł, tj. przez: współwłaścicieli klubu zainteresowanych jego rozwojem, kibiców (poprzez zakupione bilety i inne usługi świadczone podczas meczów), sponsorów pozyskanych na warunkach rynkowych przez klub za świadczone usługi promocyjne oraz samorząd wspierający ze środków publicznych (mieszkańców) rozwój danej dyscypliny sportu. Spoglądając na milionowe kwoty wymienione wyżej, nie uważam, by Miasto Bydgoszcz jako jeden z finansujących ze swojego zobowiązania się nie wywiązało. Zawiedli moim zdaniem inni.
Szanowni Kibice Polonii Bydgoszcz,
Analizując Państwa wypowiedzi stwierdzam, że tak naprawdę problem klubu, oprócz spraw personalnych, sprowadza się do finansów i pieniędzy. Jeśli wsparcie w kwocie 3.300.000 zł jest Waszym zdaniem zbyt małe, proszę o jasne sformułowanie Waszych oczekiwań. Jeśli jednak będą one miały wyższy wymiar finansowy, oczekuję jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: czy ich zaspokojenie winno odbyć się kosztem innych klubów i dyscyplin sportu, czy też kosztem innych aktywności miasta: kultury, edukacji, transportu publicznego, bezpieczeństwa, opieki socjalnej czy też inwestycji. Kocham sport jak zapewne każdy z Was, jednak pełniąc swoją funkcję, nie jestem tylko kibicem, lecz osobą odpowiedzialną za funkcjonowanie wszystkich obszarów miasta.
Rafał Bruski
Prezydent Bydgoszczy