Choć zima była długa i męcząca, sam okres transferowy dla wielu klubów przebiegał w gorącej atmosferze. Kiedy po siedmiu latach jazdy w barwach Polonii Bydgoszcz, Emil Sajfutdinow zmienił klub na częstochowskiego Włókniarza, środowisko żużlowe zgodziło się, że był to największy transferowy hit.
W tym roku sezon żużlowy rozpoczął się od 3. kolejki Enea Ekstraligi. Ironią losu, do której przyczyniła się nieustępliwa zima i śnieg uniemożliwiający wyjazd na tory w Polsce, mógł okazać się fakt, że pierwszym inauguracyjnym meczem Włókniarza z Sajfutdinowem w składzie, było spotkanie częstochowskiego teamu właśnie z Polonią Bydgoszcz.
Kibice na trybunach dostali sporą dawkę emocji, a sam Sajfutdinow przywiózł tej niedzieli nadplanowe 17 punktów, dzięki którym w dużej mierze, Lwy wygrały z Gryfami 47:42. Emil zapytany po meczu, czy czuł się katem bydgoskiej drużyny, odpowiedział: - Nie, nie myślę tak o sobie. To jest moja praca. Zmieniłem klub, zmieniłem coś w swojej karierze, być może to jest właśnie krok do przodu. Trzeba znaleźć sposób, żeby się ulepszać.
Tymczasem, mimo nowego, silnego składu Polonii, z Gregiem Hancockiem, Aleksandrem Loktaevem, czy Hansem Andersenem na czele, menedżer bydgoskiego teamu, Jerzy Kanclerz przyznał na konferencji prasowej: - Analizowałem wyniki Emila, wygląda na to, że był to jego najlepszy występ na torze częstochowskim. Tego zawodnika nam brakuje. Myślę, że Włókniarz będzie miał z Emila pociechę, zresztą już ma. Nikt się nie spodziewał, że przywiezie te siedemnaście punktów. Kibicuję mu bardzo, szczególnie w cyklu Grand Prix. Myślę, że Emil jest zawodnikiem, który zdobędzie kiedyś tytuł Indywidualnego Mistrza Świata i serdecznie mu tego życzę – zakończył, gratulując szczerze Rosjaninowi.
Emil Sajfutdinow już stał się ulubieńcem częstochowskiej publiczności i jeśli traktować jego postawę w meczu z Bydgoszczą za zapowiedź, może również okazać się liderem częstochowskiej drużyny.
Sylwia Wziątek (za: inf. własna)