Każdy żużlowiec marzy o tym, by zostać mistrzem świata. Taka szansa otwiera się przed uczestnikami sobotniego finału Drużynowego Pucharu Świata, co prawda nie indywidualnie, ale jednak powalczą o złoto. Faworyci? Polacy ze względu na domowy tor, Duńczycy ponieważ mają doświadczonych zawodników, a może nieobliczalna Australia? Kto stanie na najwyższym stopniu podium przekonamy się już jutro.
Po dotychczas rozegranych półfinałach oraz turnieju barażowym trudno jest wskazać jednoznacznie faworyta finału. Każda z drużyn, która wystąpi jutro na stadionie bydgoskiej Polonii, pojedzie na sto procent. Każdy bowiem marzy o tym, by unieść w geście triumfu puchar szwedzkiego mistrza Ove Fundina. Uczestnicy finału nie znaleźli się w nim przez przypadek, a zasłużyli sobie na to ciężką pracą na torze. Nie ma sportowca, który by nie chciał zostać najlepszym na świecie, obojętnie czy indywidualnie, czy w drużynie. Jutro wieczorem przed szansą na zespołowe mistrzostwo staną cztery ekipy. Tak naprawdę każdą z nich stać na medal z najcenniejszego kruszcu. Komu uda się zrealizować plan?
Gospodarzami zawodów są Polacy i trudno nie ustawić naszych zawodników w gronie faworytów. Kibice w naszym kraju przywykli do tego, że nasi żużlowcy nie zawodzą, a kiedy startują u siebie, to sukces jest praktycznie murowany. To, co dla kibica wydaje się proste i oczywiste, w rzeczywistości wcale takie nie jest. Każdy z czwórki zawodników reprezentujących Polskę w finale ma duże doświadczenie, jednak to nie wystarczy, by zwyciężyć. Woli walki i zapału nie brakuje wszystkim uczestnikom. Co zatem może przemawiać za Husarią? Przede wszystkim swój tor. Nasi chłopcy mają go do dyspozycji na co dzień, jednak tak naprawdę nikt nie wie, jak zostanie on przygotowany na finał. Mimo wszystko nie powinien być on zagadką dla podopiecznych Marka Cieślaka. Brak młodych zawodników w naszej kadrze może być uznany za poważny błąd, ale zaufajmy trenerowi, który ma na swoim koncie bardzo wiele tytułów, a każdy z nich wywalczył dzięki świetnym zagrywkom taktycznym. Jarosław Hampel, Piotr Protasiewicz, Krzysztof Kasprzak i Janusz Kołodziej, to obecnie najlepiej jeżdżący Polscy żużlowcy. Wybór zatem wydaje się słuszny.
Najpoważniejszym rywalem dla Polski będzie reprezentacja Danii. Żużlowcy z kraju Hamleta bez problemów rozprawili się z przeciwnikami w półfinale, gdzie nie wystąpili w optymalnym zestawieniu. Teraz, gdy drużyna awansowała do finału, do Petera Kildemanda oraz Madsa Korneliussena dołączy dwóch najbardziej utytułowanych jeźdźców, mianowicie trzeci żużlowiec globu w poprzednim sezonie Niels Kristian Iversen oraz trzykrotny mistrz świata Nicki Pedersen. Tak zbudowany team gwarantuje dobry wynik. Pytanie brzmi, na ile to wystarczy? Z pewnością wystarczy na nawiązanie walki z Polakami i wydaje się, że to właśnie pomiędzy nami, a Duńczykami będzie toczyła się walka o złoto. Taka rywalizacja trwa już od kilku lat, więc utarcie nosa nagroźniejszemu rywalowi na pewno będzie celem jednych i drugich.
Zespół Australii jest zawsze groźny. Nie może być inaczej, kiedy ma się w zespole taki duet, jak Chris Holder i Darcy Ward. Obaj potrafią wykonywać nieprawdopodobne rzeczy na motocyklu, a do tego są w stanie wygrywać z każdym przeciwnikiem. Często zdarza się jednak, że miewają gorsze biegi, wtedy potrafią zgubić punkty w wyścigach ze zdecydowanie niżej notowanymi rywalami. Finał DPŚ jednak wyzwala zupełnie inne emocje niż zwykły mecz ligowy. Kibice mogą być pewni, że turbo bliźniaki pojadą do końca i zrobią wszystko, by to kangury cieszyły się z medalu SWC. Biorąc pod uwagę, że pozostała dwójka: Troy Batchelor oraz Jason Doyle również są w bardzo dobrej dyspozycji, nie można skreślać Australijczyków. Na pewno nie zadowolą się brązowym medalem i postawią twardy opór Polakom i Duńczykom.
Ostatnim zespołem, który wystąpi w finale jest drużyna Wielkiej Brytanii. Pomimo tego, że mają oni w swoich szeregach obecnego indywidyualnego mistrza świata Taia Woffindena, ich szanse nie są zbyt duże jeśli chodzi o strefę medalową. Pamiętajmy jednak, że każdy kto jedzie w finale wie, że krążek jest bardzo blisko i nikt nie chce obejść się smakiem. Medal z jakiegokolwiek kruszcu będzie dużym sukcesem Brytyjczyków, ponieważ obsada finału jest bardzo silna. Jeśli jednak Chris Harris, Simon Stead i Daniel King pojadą tak dobrze, jak uczynili to w King's Lynn, mogą pozabierać punkty przeciwnikom i tym samym mocno namieszać w klasyfikacji turnieju.
Polskim kibicom marzy się obrona mistrzowskiego tytułu wywalczonego przed rokiem w Pradze. Zadanie nie będzie łatwe, ale wiadomo, że jeśli chce się być mistrzem, trzeba włożyć w to wiele wysiłku. Z Bydgoszczy każda z czterech dryżun narodowych będzie chciała wyjechać bogatsza o złote medale oraz Drużynowy Puchar Świata. Komu się to uda? Kto z dumą będzie unosił puchar Ove Fundina? Przekonamy się w sobotni wieczór, początek rywalizacji o godzinie 19.
Dania (kaski czerwone)
1. Nicki Pedersen
2. Peter Kildemand
3. Mads Korneliussen
4. Niels Kristian Iversen
Australia (kaski niebieskie)
1. Chris Holder
2. Darcy Ward
3. Jason Doyle
4. Troy Batchelor
Polska (kaski białe)
1. Piotr Protasiewicz
2. Krzysztof Kasprzak
3. Janusz Kołodziej
4. Jarosław Hampel
Wielka Brytania (kaski żółte)
1. Tai Woffinden
2. Simon Stead
3. Chris Harris
4. Daniel King
Początek zawodów: godzina 19:00
Sędzia: Jim Lawrence
Marcin Grabski (za: inf. własna)