W pierwszym meczu półfinałowym pomiędzy Fogo Unią Leszno a Grupą Azoty Unią Tarnów padł wynik 50:40 dla gospodarzy. Podczas meczu rewanżowego to tarnowska ekipa będzie musiała odrabiać straty. O spotkaniu w Lesznie, sytuacji kadrowej oraz rewanżu w Mościcach, wypowiedział się Krzysztof Buczkowski, żużlowiec małopolskiego klubu.
Krzysztof Buczkowski do składu „Jaskółek” także powrócił po kontuzji. Jak sam przyznał, nie był gotowy na ten mecz w stu procentach, jednak bardzo chciał pomóc swojej ekipie. Przypomnijmy, że popularny „Buczek” zdobył na torze w Lesznie osiem punktów, notując znakomity początek tamtego meczu.
Już w pierwszym wyścigu pojedynku między obiema Uniami doszło jednak do groźnie wyglądającego upadku właśnie z udziałem Buczkowskiego. Został on wywieziony w bandę przez Nicki Pedersena. Tarnowski żużlowiec mówi, że wina była ewidentnie po stronie Duńczyka, który zdaniem byłego zawodnika Polonii Bydgoszcz, nie szanuje pozostałych rywali na torze.
Krzysztof podkreśla, że bardzo długo odczuwał skutki tamtego upadku, jednak już wszystko wraca do normy i jego udział w rewanżu nie jest zagrożony. W piątek Buczkowski zamierza trenować na torze w Tarnowie, by dobrze przygotować się do niedzielnej konfrontacji. Reprezentant Polski jest pełen optymizmu i wiary przed rewanżem z leszczyńskim zespołem. Uważa on, że strata 10 punktów jest możliwa do odrobienia na torze w Tarnowie, gdzie cały zespół czuje się znakomicie.
Żużlowiec „Jaskółek” ma dodatkową motywację, bo jak sam odnotował, w swojej kolekcji ma już brąz i srebro DMP. Brakuje mu natomiast złotego medalu, który bardzo chciałby wywalczyć z tarnowską drużyną w tym sezonie.
Należy dodać, że raczej na pewno w rewanżu nie wystartuje Greg Hancock, w którego miejsce zakontraktowano ostatnio Jacoba Thorsella. Prawdopodobnie to własnie młody Szwed dostanie szanse na torze w Mościcach.