Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Czeski film, egipskie ciemności
 12.10.2014 20:13
Tego nie spodziewał się nikt. Wszyscy przeczuwali światło zgaśnie w targanych problemami Gdańsku lub Częstochowie, tymczasem polski żużel znów wyciął psikusa. Oto zgasił światło Ostrów!
Nie, żeby tego typu przypadki należały w losach do wyjątków. Pomroczność jasna dopadała wszak już i polityków, i gwiazdy muzyki, sportu oraz wielu innych dziedzin życia publicznego. Przyczyny bywały przeróżne - te najdalej idące sięgały aż do Filipin...
 
W kwestii żużla rzecz jest jednak o tyle niepokojąca, że - po raz kolejny! - dotyczy finału. Przed rokiem nadzieje swoich kibiców przedwcześnie zgasił Unibax, teraz na wizerunek dysypliny cieniem kładzie się (nomen omen) brak oświetlenia. Staje się to powoli zwyczajem speedwaya nad Wisłą - a to ktoś nie wystartuje w finale, a to w barażu, a to w play-offach rezerwami jedzie, wreszcie komuś prądu braknie. Spotkania o najwyższą stawkę, zamiast być dla kibiców świętem, coraz częściej przypominają czeski film.
 
A właśnie, a propos Czechów...
 
W kontekście meczu w Ostrowie warto zaznaczyć jeszcze jeden aspekt, mianowicie kwestię Alesa Drymla. Ledwo zawodnik zakończy jedne zawody, wsiada do samolotu i jeszcze tego samego dnia leci 300 km, by wziąć udział w kolejnych. Nic zatem dziwnego, iż najzwyczajniej w świecie organizm w końcu nie wytrzymał i zasłabł. Wydaje mi się, że pewna granica została tu przekroczona. Już nie dość, że żużlowcy startują w kilku ligach tygodniowo - a niech jeżdżą i w dwóch meczach dziennie! Rano jedziemy w barwach Gdańska, a wieczorem przenosimy się do Grudziądza i tak dalej... tylko któż to będzie chciał oglądać. Działaczy ostrowskiego klubu do takiej decyzji prawdopodobnie skłoniła chęć awansu. A cóż skłoniło doń samego zawodnika? Chęć zysku, niedoszacowanie własnych możliwości? Ciężko powiedzieć. Jedno jest pewne: zdrowia nie da się oszukać
 
W strategii rozwoju sportu miasta Lublina żużel określono niezbyt chwalebnym mianem "objazdowego cyrku". Jeśli wszystko dalej będzie szło w podobnym kierunku, to ta dyscyplina wkrótce faktycznie przerodzi się w coś w rodzaju niedzielnego jarmarku, w którym nie liczy się sport, tylko pozatorowe zagrywki - których i tak mamy już za dużo.
 
Jak jednak wczoraj pokazali nasi kopacze, nie ma takich ciemności, w których kiedyś nie pokazałoby się światło. Skoro piłkarzom udało się po wielu latach męki pokonać Niemców, takoż i my miejmy nadzieję, że żużel trapiące go demony pokona. Nie jest jeszcze tak źle - a w każdym razie nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej.
Podobał Ci się ten artykuł?
Daj plusa autorowi, by zwiększyć jego szanse na nagrodę!
Aktualna ocena: 0
Tomasz Jastrzębski (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com