Peter Kildemand, żużlowe objawienie ostatnich dwóch sezonów, jest lekko rozczarowany decyzją władz GP oraz firmy BSI z powodu braku przyznania mu dzikiej karty na przyszłoroczny cykl Indywidualnych Mistrzostw Świata. Duńczyk zapowiada jednak, że jako pierwszy rezerwowy, gdy tylko dostanie szansę, będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony.
W zakończonym sezonie Peter Kildemand uczestniczył w dwóch turniejach. W Vojens zajął bardzo wysokie drugie miejsce. Podczas zawodów w Kopenhadze był czwarty. Władze Grand Prix nie przyznały mu jednak stałej dzikiej karty. Duńczyk został natomiast pierwszym rezerwowym cyklu. W razie kontuzji, choroby lub wykluczenia jakiegoś zawodnika, będzie go automatycznie zastępował.
- Oczywiście nie życzę nikomu kontuzji, jednak mam nadzieję, że uda mi się w jakichś innych okolicznościach wystartować w kilku turniejach. Gdybym pojechał np. w sześciu eliminacjach, byłbym bardzo szczęśliwy. Chcę udowodnić organizatorom na co mnie stać – mówi lekko z przekorą Kildemand - Pewnego dnia chciałbym jednak wjechać do GP na stałe.
- Oczywiście, że jestem lekko zawiedziony tym, że nie otrzymałem dzikiej karty. W przyszłym roku będę jednak sam chciał wywalczyć ten awans. To najlepsza droga do GP, bo nikt później nie wskaże na ciebie palcem i nie powie „on nie zasługuje by tutaj jeździć”.
W tym roku byłem w bardzo dobrej formie. Uważam jednak, że muszę jeździć jeszcze lepiej.
Duński żużlowiec był jednym z faworytów do wygrania GP Challenge w tym sezonie w Lonigo. Wszystko zaczęło się dobrze, bo od ośmiu punktów w trzech pierwszych startach. Później jednak były dwa wykluczenia, które przekreśliły jakiekolwiek szanse.
- Challenge to bardzo trudne zawody. Po trzech biegach wydawało mi się, że wszystko mam pod kontrolą, jednak późniejsze wykluczenia temu przeczyły. Po raz trzeci z rzędu startowałem w tych zawodach i za każdym razem nabieram dodatkowego doświadczenia. Inna sprawa, że z każdym kolejnym uczestnictwem w Challenge'u, presja rośnie. Chciałbym potraktować to jak normalne zawody i podejść do nich z minimalną presją. Łatwo jednak powiedzieć, trudniej wykonać, kiedy każdy chce dać z siebie maksimum swoich umiejętności.
Kildemand ma za sobą świetny sezon zarówno w lidze polskiej jak i szwedzkiej. Przyznał, że posiadanie osobistego trenera robi wielką różnicę.
- Sporo zainwestowałem, nie tylko jeśli chodzi o kwestie czysto finansowe. Mam swojego osobistego trenera, który bardzo mi pomaga. Zawsze dużo trenowałem, jednak nigdy nie wiedziałem do końca w jaki sposób to robić. Udzielił mi także cennych wskazówek co do odpowiedniego sposobu żywienia.
-Bardzo dobrze oceniam miniony sezon. Zawodziłem przede wszystkim w Swindon i w lidze duńskiej i nie mogę być z tego zadowolony, jednak ogólnie to był udany rok. Jestem szczęśliwy – zakończył Kildemand.