Rok 2014 był dla Żurawi bardzo udany. Nikt na Podkarpaciu nie ukrywał, że klub chce jak najszybciej wrócić do startów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Stąd zbudowano mocny skład, który opierał się na zawodnikach zagranicznych. Dwóch Duńczyków, Szwed, Brytyjczyk i oczywiście Polacy. Okazło się, że założenia sterników rzeszowskiej drużyny zostały zrealizowane w pełni. Stal wygrywała mecze, czym cieszyła swoich kibiców, którzy licznie pojawiali się na stadionie przy Hetmańskiej. Nadszedł koniec ligi. Świętowano wielki sukces, zespół wraca do grona najlepszych ekip w kraju. Wraca do elity.
Okres zimowy to jak zwykle budowanie składu na nadchodzące rozgrywki. Zaczęły się spekulacje. Grisza Łaguta w Rzeszowie! Holder, Gollob i jeszcze kilka innych nazwisk wymieniano w grupie potencjalnych kandydatów do jazdy w Stali. Tymczasem sporo zmieniło się na samej górze. Decyzja o wycofaniu się głównego sponsora oznaczała początek problemów. Nagle wszystkie głosy o wspaniałych zawodnikach ucichły. Pojawiła się groźba, że drużyna nie przystąpi do rozgrywek ekstraligowych. Może ponownie pierwsza liga? Czarny scenariusz mówił nawet o najniższej z lig.
Na szczęście dla sympatyków czarnego sportu z miasta nad Wisłokiem pojawiło się światełko w tunelu. Sternicy klubu zapowiedzieli, że będą walczyć o to, by zespół pojechał tam, gdzie jego miejsce - w ekstralidze. No i się zaczęło. Szybkie budowanie składu, bo przecież większość drużyn ma już to za sobą. Kto ciekawy pozostał na rynku? Otóż jak się okazało, kompletowanie teamu na ostatnią chwilę wyszło całkiem pozytywnie. Do Rzeszowa trafił Mistrz Świata Greg Hancock oraz wicemistrz Europy Peter Kildemand. Do tego zatrzymano dwóch, z pośród trzech liderów z ubiegłego sezonu. Ostatecznie skład rzeszowian wygląda ciekawie. Z pewnością pozwoli to drużynie na taką jazdę, która da wiele radości kibicom Stali.
Jak pokazuje ta sytuacja, życie bywa przewrotne. Najpierw euforia z odniesionego sukcesu, zaraz później strach, nerwy, obawy o przyszłość, by na koniec znów się cieszyć z happy-endu. Historia Stali brzmi jak scenariusz do filmu. Gdyby ktoś zdecydował się to zekranizować, mógłby powstać hit. Gwoli ścisłości wspomnę, że cała przygoda, perypetie klubu trwały około trzech, czterech miesięcy. Teraz kibice rzeszowkiej drużyny mogą ze spokojem czekać na początek sezonu.