W porządku, trochę wyolbrzymiam i ponosi mnie fantazja. Rzeczywiście, nikt głośno takich słów o potędze speedway'a w Krakowie nie wypowiada. Z drugiej jednak strony, kiedy przebywa się w środowisku związanym z Wandą, można odczuć, że optymizm i wiara w sukces są ogromne. Celem podstawowym powinna być chyba stabilizacja klubu i pewne utrzymanie na zapleczu Ekstraligi. Spaść zresztą będzie stamtąd trudno i trzeba dołożyć specjalnych starań, by tak się stało. Nawet ostatnia drużyna bowiem po sezonie zasadniczym nie spadnie bezpośrednio, lecz czeka ją jeszcze baraż z drugoligowcem. Wspominał o tym ostatnio Michał Finfa, menedżer Wandy, który powiedział otwarcie – spadek byłby powodem do wielkiego wstydu.
O czym ja w ogóle piszę? Jaki spadek... Drużyna została zbudowana z myślą walki o fazę play-off. Realne? A dlaczego nie? Uważam, że krakowscy działacze stworzyli bardzo interesującą drużynę opartą na zawodnikach, którzy są w Krakowie uwielbiani. Mowa oczywiście o Rafale Trojanowskim, Danielu Pytelu i Hansenie. Była to zresztą najlepsza trójka ubiegłego sezonu, nie biorąc pod uwagę Karola Barana, którego już w zespole Wandy nie ma. Trener Michał Widera do wspomnianego tercetu chciał dobrać zawodników raczej z większym bagażem doświadczeń na różnych szczeblach ligowych. Zadanie wykonane. Maciej Kuciapa, Davey Watt czy Paweł Miesiąc dają gwarancję sporych doświadczeń. Być może nie są to tuzy speedway'a, ale wielokrotnie udowodnili (a zwłaszcza Maciej i Davey), że potrafią jeździć na bardzo wysokim poziomie. Najwięcej kibice spodziewają się chyba po Australijczyku, który przecież może okazać się prawdziwym liderem Wandy. Zakontraktowano również Pontusa Aspgrena, który już kiedyś próbował swoich sił w klubach z Lublina czy Rybnika i teraz zdecydował powrócić do polskiej ligi. W obwodzie jest także Andrey Karpow. Ukrainiec doświadczenie na polskich torach też ma przecież spore. Oby tylko rozwiązał swoje problemy z wizą. Największą zagadką są chyba juniorzy, chociaż trenerzy są zgodni co do tego, że sobie bez problemu poradzą.
Czy Kraków zasługuje na wielkie żużlowe ściganie? Oczywiście, że tak ! Zauważmy, że w dużych miastach żużla nie ma już praktycznie wcale. Speedway umarł w Poznaniu, z marnym skutkiem próbuje się go wskrzesić w Warszawie, Gdańsk poleciał do II ligi i wciąż ma problemy z finansami, Polska północno-wschodnia w ogóle jest martwa jeśli chodzi o czarny sport, a we Wrocławiu też potęgi na tę chwilę nie ma. Chociaż tam jest przynajmniej Ekstraliga. Najwyższa klasa rozgrywkowa jest też w Rzeszowie, ale mówimy przecież o tych naprawdę największych polskich miastach. Bydgoszcz tuła się po I lidze, a jedynie Toruń (choć też do największych miast nie należy) wciąż walczy, by na pięknym i okazałym stadionie miał kto jeździć.
Jestem więc całym sercem za tym, by krakowski żużel rozwijał się prężnie. Tak, chcę tam drużyny ekstraligowej w przyszłości. Już teraz zainteresowanie sponsorów rośnie. Może i inni dostrzegą w końcu, że nie tylko piłka nożna, Wisła czy Cracovia, ewentualnie hokej, ale także speedway. Może niektórzy zobaczą, jak wspaniały klimat wytwarza się wokół tego sportu. Oby optymizmu i motywacji nie zabrakło tamtejszym działaczom i sponsorom, a Wandzie w tym sezonie trzeba życzyć jak najlepszych wyników. Wszystko natomiast zweryfikuje sezon.