W połowie marca pogoda naprawdę napawała optymizmem. Kluby rozpoczęły pierwsze treningi, kibice czekali na mecze sparingowe. Kilka z nich udało się odjechać. Niestety aura spłatała figla wszystkim i storpedowała zapalnowane na koniec miesiąca zawody. Zacznijmy jednak po kolei.
Odliczanie do sezonu zaczyna się zwykle w styczniu. Wtedy wszyscy zaczynają czuć głód żużla po zimowej przerwie. Słyszymy o pierwszych zgrupowaniach, wyjazdach na narty, ćwiczeniach w hali sportowej. Okres spędzony w siłowni mija szybko i zanim się zorientujemy mamy już trzeci miesiąc roku. Miesiąc, który oznacza, że do wyjazdu na tor pozostało już bardzo niewiele. W tym sezonie, a właściwie przed jego startem, w marcu w większości żużlowych ośrodków w Polsce była dobra pogoda. Niestety po pewnym czasie pojawił się deszcz. Opady były coraz silniejsze i zaczęto obawiać się o stan torów w naszym kraju. Kluby jednak podejmowały próby treningów na swoich obiektach, w kilku miastach wychodziło to całkiem sprawnie. Zespoły, które miały największe problemy z przygotowaniem toru, starały się jeźdźić na innych stadionach.
Wtedy wydarzyło się coś, czego chyba mało kto się spodziewał. Spadł śnieg! Dodatnia temperatura i sypiący biały puch uniemożliwiają jazdę na torze. Nikt nie chce ryzykować jeszcze przed startem rozgrywek kontuzji, więc wszelkie jazdy zostały wstrzymane. Jest w kraju kilka ośrodków żużlowych, gdzie można trenować, jednak jest ich zbyt mało, by mogły się odbyć mecze ligowe. Tym samym dochodzimy do sytuacji, w której cała pierwsza kolejka, we wszystkich trzech ligach w Polsce została odwołana i przeniesiona na późniejszy termin.
To dobrze, czy źle? Jak zwykle zdania są podzielone. Z jednej strony dobrze, ponieważ mecze na nieodpowiednio przygotowanej nawierzchni nie byłyby atrakcyjne dla kibiców, a jednocześnie stwarzałyby zagorożenie dla samych zawodników. Z drugiej zaś, rozpoczynać sezon od przekładania pierwszej kolejki - mało przyjemny świąteczny prezent. W tym roku na szczęście wygrał zdrowy rozsądek i nareszcie ktoś nie myślał tylko o sprzedanych prawach transmisyjnych, ale przede wszystkim o żużlowcach i ich zdrowiu.
Mi, jaki i wszystkim kibicom pozostaje czekać na poprawę pogody. Wtedy na pewno zobaczymy się na polskich stadionach żużlowych i będziemy pasjonować się sportowymi emocjami, a nie widokiem toru pokrytego warstwą śniegu.