Grzegorz Zengota na łamach portalu elka.pl uważa, że na torze stadionu Olimpijskiego nie dało się jechać po zewnętrznej. Każdy z zawodników chciał dojechać do szybkiego pasa na wewnętrznej, co powodowało, że momentami robiło się ciasno. - Kompletnie nie dało się jechać po zewnętrznej. Była tylko jedna ścieżka przy krawężniku i wrocławianie to wykorzystywali. Kiedy w pierwszym wyścigu wyjechałem z Przemkiem ze startu na 5:1 próbowaliśmy ustawić się w parę. Rywale momentalnie powyskakiwali z krawężnika. Na jednym okrążeniu spadłem na czwartą pozycję. Na szczęście trzecie miejsce udało mi się odbić. Ten tor był jednak tak przygotowany, że "chodziła" tylko jedna ścieżka. Było też dużo kolein. Trudno było rywalizować na tym obiekcie. Każdy starał się jak najszybciej dojechać do szybkiego pasa i momentami robiło się ciasno. W późniejszej fazie zawodów doszły do tego koleiny. Popełnialiśmy zbyt wiele błędów, które gospodarze wykorzystywali. Widowisko na pewno było słabe.