Za Duńczykami przede wszystkim przemawiają ściany. Co do tego nie ma dwóch zdań. Vojens - żużlowa stolica Danii. Tutejsi zawodnicy znają ten tor jak właśną kieszeń. Nicki Pedersen - król nad królami w tym sezonie (może nie co przyćmiony przez Tajskiego), ale to wciąż jeździeć na miarę mistrza świata. Lider czerwono-białych w finale. Do tego ogromna wola walki ze strony Petera Kildemanda, który nigdy nie odpuszcza. Rutyny, czyli Kenneth Bjerre i doświadczenia jakim dysponuje przypuśćmy właśnie Nicki i Niels Kristian Iversen. Ta czwórka - mieszanka rutyny z odrobiną młodości ma dać Duńczykom triumf w Drużynowym Pucharze Świata.
My mocno liczymy na Orłów Marka Cieślaka. Wierzymy przede wszystkim dlatego ,bo wciąż pamiętamy ten świetny czwartkowy baraż właśnie tutaj - w Vojens. Przypomnijmy, że nasi reprezentanci jechali na tym torze poraz pierwszy, a i tak udało im się zwyciężyć. Zaczynając od numerów startowych - Bartosz Zmarzlik. Nasza żużlowa Perełka, która nieco przygasła w barażu, ale miała swoje dobre momenty, które poprowadziły naszych do Finału. Po nim jest bardziej doświadczony Krzysztof Buczkowski, który miał być tylko rezerwowym w kadrze, ale przy kontuzji Jarka Hampela pojechał w barażu i spisał się bardzo dobrze. Walczył do ostatnich metrów, widać, że "gryzł" przysłowiowo ten tor. Następny jest Maciej Janowski - kapitan. Od niego musimy już dużo więcej wymagać. Jak widać, "Magic" świetnie radzi sobie z presją, bo 13pkt w barażu, to naprawdę solidna zdobycz punktowa. No i jako ten czwarty pojedzie Przemek Pawlicki. W barażu też odjechał dobre zawody. Wiadomo, że szkoda tego wykluczenia, ale pomimo tego udało mu się bardzo dobrze zapunktować. Ta nasza młodziutka czwóreczka ma dać nam bardzo dobre miejsce w finale. Apetyty mamy spore - jak co roku, ale to wszystko skoryguje duński tor.
Śledząc postawę Szwedów, możemy zastanawiać się kto może być najsłabszym ogniwem wśród szwedzkich żużlowców. Akurat najsłabszym ogniwem wydaje się być dwójka Sundstroem/Lindgren. Jednak w Gnieźnie pokazali, że stać ich na jazdę na najwyższym, światowym poziomie. Od tej dwójki będzie zależała zdobycz punktowa i ostateczne miejsce Szwedów na koniec tego turnieju. Do tych dwóch zawodników dołączamy bardzo solidnego Antonio Lindbaecka, który pomimo swoich perturbacji życiowych, udaje mu się wychodzić na prostą i naprawdę wyrastać nam na solindego jeźdca w tym sezonie. Kapitanem Szwedów jest Andreas Jonsson, który ostatnio bardzo boryka się z problemami sprzętowymi. Było to widać przede wszystkim w lidze polskiej, gdzie przywoził same "ogony". Populany AJ powiedział, że zakupił już kilka dodatkowych jednostek napędowych, które jak mówi - dają mu satysfakcję na dobry wynik w Vojens. Czy Andreas mówił prawdę? Zobaczymy już jutro.
Wszyscy skupiamy się chyba bardziej na walce Polaków z Duńczykami o złoto, ale przecież za plecami mamy też świetnie dysponowanych Australijczyków na czele z Jasonem Doylem i Chrisem Holderem. Obaj Ci Panowie naprawdę wychodzą z cienia. Jason Doyle dołączał do PGE Ekstraligi jako tak naprawdę mała zagadka, a wyrósł nam na lidera z prawdziwego zdarzenia. Swoje dorzuca wspomniany Holder, ważne punkty przywozi Troy Batchelor i bardzo dużą wolę walki widać u Nicka Morrisa. Zdecydowanie postawa ostatniej dwójki będzie dla Australijczyków kluczowa w jutrzejszym finale.
Przed sobotnim finałem o Drużynowy Puchar Świata wiemy bardzo dużo,a zarazem tak niewiele. Trudno przewidzieć rezultat końcowy. Wiadomo, że na papierze z góry na dół faworytami są Duńczycy. Ale pozostałe reprezentacje na pewno chciałyby sprawić w Vojens niemałą niespodziankę. Spory potencjał drzmi w reprezentacji Polski, bowiem nasz skład jest naprawdę jeszcze bardzo młody i przyszłościowy. Dania to mieszanka rutyny z młodością, tak samo jest w Australii i Szwecji. Trudno okreslić, kto może przysłowiowo "odpalić" w tymże finale, a kto nie. Miejmy nadzieję, że pozytywnie zaskoczą Nas Polacy!