Fogo Unia Leszno chcąc znaleźć się w finale PGE Ekstraligi musi w niedzielny wieczór odrobić straty z pierwszego meczu i zdobyć przynajmniej 49 punktów. KS Toruń nie zamierza jednak łatwo oddać pola i po wygranej na własnym torze zawita do Wielkopolski podbudowany i z nadzieją na awans do finału.
Torunianie nie mogli sobie wybrać lepszego momentu na przełamanie i w minioną niedzielę po czterech meczach bez zwycięstwa wreszcie odnieśli triumf. Triumf nad nie byle kim, bo nad zwycięzcą rundy zasadniczej, który niecały miesiąc wcześniej po raz pierwszy w historii wygrał na Motoarenie (46:44). Dość powiedzieć, że „Anioły” odczuwają po pierwszym meczu półfinałowym niedosyt, bowiem przed biegami nominowanymi prowadziły już różnicą dwunastu punktów, ale w ostatnim biegu przegrały podwójnie, co sprawiło, że do Leszna przyjadą z zapasem „tylko” ośmiu. - Trochę żal, że to tylko osiem "oczek". Wciąż nie mogę odżałować ostatniego wyścigu, który przegraliśmy 1:5. Bo mogliśmy być w jeszcze lepszej sytuacji przed rewanżem – zauważa manager KS Toruń Jacek Gajewski. Tak naprawdę chcąc rozstrzygnąć jednak półfinał na własną korzyść, jego podopieczni muszą zdobyć na Stadionie im. Alfreda Smoczyka minimum 42 punkty, gdyż przy idealnym remisie w dwumeczu, premiowana awansem będzie Fogo Unia, jako drużyna wyżej sklasyfikowana po rundzie zasadniczej.
Drużyna „Byków” nie do końca spodziewała się w Toruniu aż tak trudnej przeprawy, choć manager Adam Skórnicki przestrzegał przed tym, że jazda w play-off rozpoczyna się z czystą kartą. Pomimo porażki w pierwszym spotkaniu lesznianie nadal wydają się być jednak faworytami całej rywalizacji i są świadomi siły swojego zespołu. - Jeżeli pojedziemy swoje, to wygramy w dwumeczu. KS Toruń u siebie był lepszy, bo wykorzystał atut toru, teraz kolej na nas - mówi Piotr Pawlicki, najlepszy zawodnik Fogo Unii pod względem średniej biegowej w tym sezonie (2,250).
Potwierdzeniem słów świeżo upieczonego uczestnika przyszłorocznego cyklu Grand Prix są bardzo wysokie średnie biegowe zawodników Unii na własnym torze - aż pięcioro z nich wyśrubowało do tej pory średnią ponad 2 punkty/bieg. Kibiców martwić może jednak cały czas falująca forma Przemysława Pawlickiego, który kompletnie nie odnalazł się przed tygodniem w Toruniu, a także nieustające problemy zdrowotne Nickiego Pedersena. Nadal pewnego poziomu nie potrafi zaś przeskoczyć Tomas H. Jonasson. Z obozu Fogo Unii dochodzą także głosy, że kierownictwo zespołu wciąż zastanawia się nad wyborem drugiego młodzieżowca na rewanż przeciwko torunianom. Niewykluczone, że swoją szansę otrzyma , więc Dominik Kubera, który do tej pory wystąpił w dwóch spotkaniach – w Tarnowie z Unią oraz przed własną publicznością w meczu ze Spartą Wrocław.
Goście z Torunia nie mają natomiast w swoich szeregach ani jednego zawodnika ze średnią wyjazdową przekraczającej 2 punkty na bieg. Najlepszy w tej statystyce jest fatalnie spisując się od kilku meczów Jason Doyle, który legitymuję się wynikiem 1,861 pkt/bieg. Obawy sztabu szkoleniowego i kibiców o formę stranieri są w pełni uzasadnione, gdyż bez dobrej postawy Australijczyka w jutrzejszym spotkaniu szanse torunian na sukces drastycznie spadną. Co ciekawe to właśnie Doyle był „ojcem wygranej” „Aniołów” w Lesznie w rundzie zasadniczej (46:44). Mający świetną pierwszą część sezonu uczestnik tegorocznego Grand Prix zdobył wówczas 13 punktów, pokonując w decydującej gonitwie Emila Sajfutdinowa i zapewniając swojemu zespołowi bezcenny triumf na gorącym, trudnym terenie, na którym nikt z pozostałych drużyn nie zdołał zwyciężyć.
Oprócz uzasadnionych obaw o postawę Doyle’a, manager Gajewski nie będzie mógł też skorzystać z usług Kacpra Gomólskiego, który musi odpokutować niesłusznie mu przyznaną czerwoną kartkę z pierwszego meczu. Wobec tego w składzie znalazł się 16-letni Marcin Turowski, do tej pory zaliczający występy w rozgrywkach młodzieżowych. Jak można się domyśleć młodziutki wychowanek toruńskiego klubu będzie od początku spotkania zastępowany przez znajdujących się ostatnio w wysokiej dyspozycji Pawła Przedpełskiego i Oskara Fajfera lub też przez zawodników z pozycji seniorów, o ile będą możliwe rezerwy taktyczne.
Krótko po zakończeniu rundy zasadniczej nikt nie spodziewał się, że rywalizacja leszczyńsko-toruńska przysporzy aż tylu emocji. Słabo spisujący się w drugiej części sezonu torunianie postawili jednak wszystko na jedną kartę i po przygotowaniu nietypowej jak na warunki Motoareny nawierzchni jadą do Leszna z nadzieją na osiągnięcie sukcesu, na jaki jeszcze niedawno mało kto liczył. - Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Niby plan - jakim było wejście do czwórki - zrealizowaliśmy, ale tak dobrze pojechaliśmy w Lesznie w rundzie zasadniczej, że aż chce się to powtórzyć. Świat się jednak nie zawali, jak nam się nie uda - podkreśla Przemysław Termiński, prezes toruńskiego klubu. Nie można jednak zapominać, że zespół Fogo Unii Leszno nie zwykł w tym roku przegrywać i dysponuje bardzo silną, wyrównaną kadrą zawodników z liderami w osobach Sajfutdinowa i młodszego z braci Pawlickich. Mecz niedzielny to także inny wymiar, aniżeli rywalizacja w rundzie zasadniczej.
Czwórkę zawodników dzień przed zawodami w Lesznie czeka występ podczas turnieju Grand Prix w Słowenii. Ze strony Unii będą to Pedersen i Jonasson, zaś ze strony KS Toruń Doyle i Chris Holder.
Awizowane składy na mecz 13 września
Fogo Unia Leszno:
9. Nicki Pedersen
10. Tomas H. Jonasson
11. Przemysław Pawlicki
12. Emil Sajfutdinow
13. Grzegorz Zengota
14. Piotr Pawlicki
15. Bartosz Smektała
Manager: Adam Skórnicki
KS Toruń:
1. Adrian Miedziński
2. Marcin Turowski
3. Chris Holder
4. Jason Doyle
5. Grigorij Łaguta
6. Paweł Przedpełski
7. Oskar Fajfer
Manager: Jacek Gajewski
Sędzia: Leszek Demski
Komisarz toru: Aleksander Janas
Początek: godzina 19:30
Transmisja: nSport+ HD
Pierwszy mecz: 49:41 dla KS Toruń