Sztokholm - dziesiąty przystanek żużlowego Grand Prix w sezonie 2015. Dla Taia Woffindena, 25-letniego chłopaka ze Scunthorpe to kolejna szansa na utrzymanie lub też zwiększenie swojej przewagi nad rywalami w klasyfikacji przejściowej. Zadanie będzie to jednak niełatwe, bowiem najgroźniejsi konkurenci Brytyjczyka prezentują się ostatnio znakomicie i ani myślą odpuszczać liderowi tabeli.
„Woffy” notuje znakomity sezon, bardzo podobny do tego sprzed dwóch lat, gdy zaszokował świat i zdobył w świetnym stylu swój pierwszy tytuł najlepszego żużlowca na świecie, dzięki czemu na corocznej gali FIM mógł odbierać gratulacje od legendarnego Szweda Ove Fundina - pięciokrotnego indywidualnego mistrza globu. Tai zdobył tytuł w wieku zaledwie 23 lat, co do dziś czyni go najmłodszym w mistrzem świata w historii serii Grand Prix, organizowanej od 1995 roku.
W obecnie trwającej edycji reprezentant Wielkiej Brytanii tylko w przerwanych turniejach w Warszawie i Daugavpils nie zdobył dwucyfrowej liczby punktów, zaś w aż czterech imprezach uzbierał 18 punktów i w jednej 17, dlatego też tak duża przewaga nad drugim Gregiem Hancockiem nie może dziwić. Na ten moment Woffinden wyprzedza starszego o 20 lat Hancocka o 25 „oczek” i jeśli utrzyma tak wyborną dyspozycję do turnieju w Toruniu (3 października) niewykluczone, że już na Motoarenie będzie mógł świętować drugi tytuł mistrzowski w karierze, a do dalekiej Australii poleci odprężony, szczęśliwy, czekając na odbiór nagród i wysłuchanie przepięknego "God Save the Queen". Tai może powtórzyć, więc wyczyn Tony'ego Rickardssona, który w 2002 roku na ostatnią rundę w Sydney także pofrunął pewny tytułu - piątego w karierze.
Hancock kapitalnym zwycięstwem przed dwoma tygodniami na Stadionie Matije Gubca w słoweńskim Krsko dał jednak sygnał pędzącemu Brytyjczykowi, że tak łatwo nie odda okazałego trofeum i że do samego końca zamierza walczyć o obronę pucharu. Wciąż aktualny mistrz stracił w Słowenii tylko jeden punkt, ale to pozwoliło na odrobienie tylko dwóch do zjawiskowo szybkiego Woffindena. Amerykanin zdołał jednakże przesunąć się na pozycję wicelidera, spychając na trzecią lokatę czwartego w słoweńskim finale Nickiego Pedersena.
Do Sztokholmu 45-letni Kalifornijczyk przyjechał w pełni wypoczęty, bowiem od turnieju w Krsko startował tylko raz - w turnieju Ride for Darcy w Motali, w którym zbierano datki na leczenie brutalnie potraktowanego przez los australijskiego wirtuoza z Nanango Darcy’ego Warda. Hancock nie powinien mieć jednak jakichkolwiek problemów z optymalnym przygotowaniem się do skandynawskiej rundy i w sobotni wieczór zaliczać się będzie do ścisłego grona faworytów. Reprezentant USA od lat bowiem świetnie czuje się na torach układanych, które są sypkie, krótkie i techniczne, a taki owal zawodnicy zastają co roku na nowoczesnej Friends Arena, oddanej do użytku jesienią 2012 roku, na której swoje mecze rozgrywa narodowa reprezentacja "Trzech Koron" w piłce nożnej ze Zlatanem Ibrahimoviciem w składzie.
Wspomniany Pedersen z powodu sporych strat punktowych do liderującej dwójki nie mógł czuć się usatysfakcjonowany swoim występem w Słowenii, ale przed dwoma tygodniami wciąż odczuwał skutki upadku z poprzedniej rundy w Gorzowie. Wydaje się jednak, że Duńczyk jest już w pełni sił, bowiem znakomicie prezentował się w ostatnich meczach Fogo Unii Leszno w PGE Ekstralidze, gdzie zdążył zdobyć 13 punktów przeciwko KS Toruń, a także 11 punktów i bonus w pierwszym starciu finałowym przeciwko Betard Sparcie Wrocław. Na dodatek w minioną sobotę wygrał ostatni turniej finałowy Indywidualnych Mistrzostw Europy w Ostrowie Wielkopolskim, zdobywając ostatecznie srebrny medal.
Niezadowolony ze swojego występu w Krsko był miejscowy matador Matej Zagar, który odpadł w ojczyźnie już po fazie zasadniczej, zawodząc miejscowych fanów, którzy licznie wypełnili kameralny obiekt Matije Gubca. Słoweniec traci do Pedersena już 9 punktów, ale wciąż nie porzucił marzeń w walce o upragniony medal i na pewno sporo obiecuje sobie po zawodach w Sztokholmie. Zagar w dotychczasowych występach w stolicy Szwecji notował o wiele lepsze wyniki od Duńczyka - przed dwoma laty był drugi, a przed rokiem piąty, podczas gdy Pedersen nie potrafił ani razu przebić się do fazy półfinałowej (11 i 12 miejsce).
W sobotni wieczór z uwagą należy śledzić poczynania Nielsa Kristiana Iversena i Chrisa Holdera, którzy powinni być na tak krótkim torze niezwykle niebezpieczni dla swoich rywali. Dość powiedzieć, że kapitan reprezentacji Danii triumfował na Friends Arena w 2013 roku z liczbą 18 punktów na koncie, zaś Holder w ubiegłym sezonie zajął miejsce tuż za podium, potwierdzając że na takich owalach jak ten w Sztokholmie czy w Cardiff na Millenium Stadium czuje się wyśmienicie. Jeden punkt za Holderem w klasyfikacji jest jego rodak Jason Doyle, który w zawodach GP spisuje się nad wyraz dobrze, pomimo fatalnej postawy w rozgrywkach polskiej Ekstraligi.
Debiutujący w tym sezonie wśród najlepszych na świecie Australijczyk nie może jednak czuć się pewnie, bowiem za jego plecami plasuje się trójka zawodników, która także walczy o pozostanie w elicie na przyszłoroczny cykl. Grupie tej przewodzi Maciej Janowski, który aktualnie jest ostatnim z zawodników nad kreską, mając 6 punktów przewagi nad Michaelem Jepsenem Jensenem i 13 nad Peterem Kildemandem. Lider polskiej drużyny narodowej w tegorocznym Drużynowym Pucharze Świata, pomimo sporego pecha przed dwoma tygodniami w Krsko (upadek już w pierwszym starcie i brak awansu do półfinału pomimo zdobycia 9 punktów) z optymizmem spogląda w przyszłość i liczy na udany start w Szwecji, co przybliżyłoby go do utrzymania się wśród najlepszych. Wydaje się jednak, że groźniejszym konkurentem w walce o bezpieczne miejsce w elicie, od bardzo nierównego Jepsena Jensena jest dla Polaka Kildemand, który znakomicie czuje się na torach układanych i który robi wszystko, aby móc wywalczyć sobie miejsce w elicie na nowy sezon, po tym jak nie zdołał wywalczyć kwalifikacji z Grand Prix Challenge.
Być może powody do radości będą mieli w końcu szwedzcy fani, którzy w tegorocznym cyklu GP są wystawiani na ciężką próbę cierpliwości, pomimo tego, że ich reprezentacja w czerwcu sensacyjnie triumfowała w Vojens w finale DPŚ. Andreas Jonsson tylko dwukrotnie zdołał przebić się do najlepszej ósemki pojedynczego turnieju, w tym stając na najniższym stopniu podium w Tampere, ale już bardzo słabo spisującemu się Tomasowi H. Jonassonowi ta sztuka nie udała się ani razu i najwyżej sklasyfikowany był podczas inauguracji w Warszawie, gdzie zajął 9. miejsce. W tej sytuacji największą nadzieją kibiców „Trzech Koron” na sukces w zawodach o Wielką Nagrodę Sztokholmu wydaje się być Antonio Lindbaeck, który wystartuje z dziką kartą i który należy do ścisłego grona faworytów sobotniej imprezy. Dla brązowego medalisty zakończonego przed tygodniem Speedway European Championships będzie to już drugi start w tym sezonie w elicie z przechodnią dziką kartą. Lindbaeck w Grand Prix Szwecji, które odbyło się 25 lipca na G&B Arena w Malilli spisał się doskonale, zajmując trzecią pozycję. Wobec przegranych eliminacji dla urodzonego w Brazylii „Toninha” start przed własną publicznością to kolejna szansa, aby przekonać do siebie promotorów GP i móc otrzymać stałą przepustkę na sezon 2016.
Obok Janowskiego na Friends Arena wystąpi drugi z reprezentantów Polski Krzysztof Kasprzak, aktualnie dopiero szesnasty w klasyfikacji przejściowej i wciąż nie mogący wyprzedzić kontuzjowanego Jarosława Hampela, do którego traci jeszcze 2 punkty. Świadomy bardzo słabych wyników i tego, że wypadnie z elity po tym sezonie, kapitan Stali Gorzów przed zawodami w Słowenii otwarcie przyznał, że skupia się już tylko na tym, aby godnie pożegnać się z cyklem i spróbować wrócić do niego w roku 2017.
Lista startowa GP Sztokholmu:
1. Chris Harris (Wielka Brytania) #37
2. Michael Jepsen Jensen (Dania) #52
3. Greg Hancock (USA) #45
4. Jason Doyle (Australia) #69
5. Andreas Jonsson (Szwecja) #100
6. Tomas H. Jonasson (Szwecja) #30
7. Antonio Lindbaeck (Szwecja) #16
8. Peter Kildemand (Dania) #19
9. Tai Woffinden (Wielka Brytania) #108
10. Niels Kristian Iversen (Dania) #88
11. Maciej Janowski (Polska) #71
12. Krzysztof Kasprzak (Polska) #507
13. Chris Holder (Australia) #23
14. Matej Zagar (Słowenia) #55
15. Troy Batchelor (Australia) #75
16. Nicki Pedersen (Dania) #3
17. Fredrik Lindgren (Szwecja) #17
18. Kim Nilsson (Szwecja) #18
Sędzia: Jim Lawrence (Wielka Brytania)
Prezydent Jury FIM: Ilkaa Teromaa (Finlandia)
Początek: godzina 19:00
Transmisja: Canal+ (od godziny 18:40)