Na lubelskim klubie ciąży dług w wysokości 230 tys. złotych. Tyle KMŻ musi zapłacić zawodnikom za występ w tegorocznych rozgrywkach. Niestety, klubowa kasa świeci pustkami, a szans na wsparcie finansowe z zewnątrz nie widać
– Szanse są właściwie zerowe. Nie udało się znaleźć sponsora, który byłby w stanie wyłożyć takie pieniądze. Nie da ich także miasto. Sondowałem temat, prowadziłem wstępne rozmowy, ale w Lublinie nie ma woli, żeby ratować żużel. - powiedział w rozmowie z Dziennikiem Wschodnim prezes KMŻ, Andrzej Zając.
Sternik "Koziołków" nie ukrywa rozgoryczenia postawą władz miasta, które odmówiły wsparcia dla klubu żużlowego, udzielając jednocześnie 2 milionów złotych pomocy na pokrycie zaległości i uzyskanie licencji dla piłkarek ręcznych MKS Selgros Lublin. To 13 razy tyle, ile potrzeba, by zapewnić dalsze funkcjonowanie klubu żużlowego.
Andrzej Zając nie ma nadziei, że uda się zgłosić klub do rozgrywek w 2016 roku - Tylko cud może nas uratować, ale ja się już nie łudzę. To jest chyba koniec żużla w Lublinie. Skończyły mi się pomysły na działania. Nie będę organizował żadnych pikiet czy protestów, takie rzeczy zostawiam kibicom. Nie chcę, żeby miasto miało poczucie, że wywieramy na nim presję.