Ile razy byliśmy świadkami kontroweryjsych wyścigów żużlowych? Ile razy przeklinaliśmy na porażkę swojej drużyny? Każdemu się zdarzy w niekontrolowany sposób rzucić wulgaryzmem podczas biegu. Sama kibicując mojej drużynie wiem doskonale o czym mowa, bowiem na żużlowym młynie to dość powszechna sprawa. Co tu się dziwić - emocje i adrenalina robią swoje, jednak wiadomo, że wszystko ma swoje granice. Sama się denerwuję, kiedy ktoś klnie co 10 sekund podczas meczu. No właśnie.... A co by było gdyby komentatorom telewizyjnym czy radiowym podczas pracy, zwłaszcza na żywo, wymsknęło się co nieco?
Wiadomym jest, że każdy przeżywa na swój indywidualny sposób losy drużyny. Niektórzy mają potrzebę by podzielić się tym co myślą z całym światem, głośno komentują, opowiadają swoje chaotyczne refleksje nieznanym nawet osobom znajdujących się w zasięgu metra czy dwóch. Śmiało mogę się przyznać, że właśnie do tego typu ludzi sama należę. Inni wolą przeżywać mecze w obrębie nie dalszym niż zasięg swojego umysłu. No dobra. Można i tak, chociaż dla mnie to trochę niepojęte. I znowu pytanie - jak to jest z tą ekspresją u komentatorów? Raczej rzadko spotyka się ''cichych'' dziennikarzy. Jak to jest? Czy mają jakąś bazę, na której wzorują swoje wypowiedzi? Czy da się w ogóle zaplanować swoje ''kwestie'' ?
Zastanawiając się nad tym poprosiłam kolegę, który jest i dziennikarzem i komentatorem, Maćka Markowskiego. Dowiedziałam się jak wygląda takie komentowanie w jego wydaniu. Ciekawa sprawa.... bowiem jak się okazało niektórzy dziennikarze stosują pewną metodę. Tuż przed relacjonowaniem przeklinają ile się da, żeby potem mówić z klasą i wdziękiem, piękną polszczyzną... No cóż. Bardzo specyficzna ta metoda, ale jak widać skuteczna. No ale właśnie - po co słuchać czyichś przekleństw w radiu czy w TV, skoro w tej samej ofercie mamy jasne i konkretne informacje?! Ciekawiło mnie też jak to jest z tymi przygotowaniami do relacji. ? Zawsze piszę sobie wstęp, bo tu się najłatwiej pomylić. Najważniejszy jest początek a potem to już samo leci. Są wyścigi, więc opowiadasz o tym co się dzieje na torze. W międzyczasie mówię jakieś ciekawostki, które znam, albo które sobie wcześniej zapisałem." Tak jak myślałam Maciek nie należy do grupy tych ''cichych'' dziennikarzy - ,,Bardzo bardzo emocjonalnie komentuję.'' No i słusznie, no bo kto z nas chciałby słuchać monotonnego ciągu wyrazów. Bez sensu...
Żaden z nas chyba nie jest zwolennikiem letargu na tego typu imprezach sportowych. Cisza do żużla ma się tak jak piernik do wiatraka, czyli nijak. Takie połączenie nie istnieje. Czasem jesteśmy tak wciągnięci w żużlowe widowisko, że nawet nie zważamy na głos komentatora. Prosty eksperyment. Gdyby tak wyłączyć głos w telewizji, bo o radiu to nawet nie wspomnę, na te dwie godziny... długo byśmy tak wytrzymali ? Wątpię. Dlatego tak ważna jest ekspresja w przekazywanych informacjach przez dziennikarzy, gdyż ubogaca nam obraz tak wspaniałego widowiska jakim jest czarny sport.