Lech Kędziora (trener Orła): Zaczęło się dla nas dobrze, ale skończyło tak jak zawsze. Niestety presji związanej z meczem nie wytrzymał Michał Piosicki, który w swoim pierwszym wyścigu popełniał wiele podstawowych błędów. Jeśli chodzi o czwarty wyścig to niektórzy zawodnicy nie obudzili się jeszcze z zimowego snu. Bo, kiedy Piosicki stał pod taśmą to dopiero zorientował się, że założył zły kolor kasku, ale na jego zmianę było zbyt mało czasu, bo rzeszowski tor jest dosyć długi i zanim udało mu się wrócić było już po wszystkim. Patrząc na przebieg meczu to po dwóch seriach ciężko było znaleźć kogokolwiek, kto mógłby pojechać w ramach rezerwy taktycznej. Jednak dopiero w drugiej części zawodów tacy zawodnicy, jak Hans Andersen, Rory Schlein czy Kuba Jamróg zaczęli jechać na wysokim poziomie. Okazało się to troszkę za późno. Zawiedli Robert Miśkowiak, Craig Cook i zawodnicy młodzieżowi, którzy pojechali poniżej moich oczekiwań. To jest główna przyczyna naszej porażki. Gratuluję trenerowi Ślączce dzisiejszego sukcesu w postaci zwycięstwa. Myślę, że w drużyna Stali nie zazna goryczy porażki na swoim torze w trakcie całych rozgrywek.
Janusz Ślączka (trener Stali): Nie wyobrażałem sobie tego, że rozpoczniemy ten mecz od porażki 1:5. Nie ukrywam, że byłem tym faktem lekko poddenerwowany. Ale niestety tak się stało i będziemy musieli wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Kolejne wyścigi z naszej strony wyglądały całkiem dobrze. Rafał Karczmarz pokazał się z naprawdę dobrej strony. Jest to młody chłopak i myślę, że w przyszłości otrzyma jeszcze szanse na starty w barwach naszej drużyny. Chciałem pozdrowić też pana Witolda Skrzydlewskiego i dziękuję mu za prezent w postaci książki, jaki od niego otrzymałem. Myślę, że w rewanżu będę musiał mu opowiedzieć, co w niej było. Nie wiem jeszcze, jaki jest jej tytuł, bo książkę pozostawiłem w samochodzie.
Jakub Jamróg (Orzeł Łódź): Obawiałem się bardzo tego meczu. Tak naprawdę od początku swojej kariery, pomimo tego, że często tu przyjeżdżałem z racji tego, gdzie się wychowałem, nigdy nie wiodło mi się na tutejszym torze. Startowałem w różnych zawodach, ale nigdy nie mogłem dobrze spasować się z rzeszowskim torem. Nawet mój ostatni ligowy występ w Rzeszowie zakończył się tylko jednopunktową zdobyczą. Cieszę się, że w końcu udało mi się odczarować ten tor. Dysponowałem bardzo szybkim sprzętem, a problemy w pierwszym biegu wynikały z tego, że nie potrafiłem dobrać odpowiednich ustawień. Na szczęście udało mi się z tego szybko otrząsnąć i potem potrafiłem obierać takie ścieżki, aby żaden z rywali nie dostawał się pod mój lewy łokieć. Wychodziłem z opresji i nie dawałem się wyprzedzać. Szkoda, że przegraliśmy ten mecz i szkoda tych głupich sytuacji, przez które traciliśmy ważne punkty. Na pewno wiele zmienił ten bieg przegrany przez nas 0:5, bo wtedy byliśmy na prowadzeniu w całym meczu i psychicznie nastawieni byliśmy na utrzymywanie tej przewagi, a tak wszystko się pozmieniało.
Nicklas Porsing (Stal Rzeszów): Do tej pory startowałem tu tylko raz w zeszłym roku, kiedy przyjechaliśmy z drużyną z Ostrowa. Na początku nie mogłem się połapać w tym wszystkim, ale potem mimo tego, że nie zmieniałem nic w swoich ustawieniach zacząłem dobrze czytać tę nawierzchnię. Wcześniej słyszałem też dobre opinie na temat naszego toru od Petera Kildemanda i Kenni Larsena, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że rzeszowski tor naprawdę jest fajny i szybki. W niedzielę odbyłem też 3,5 godzinną sesję treningową, aby poznać wszystkie jego tajniki. To z pewnością przełożyło się na moją jazdę w meczu przeciwko Orłowi. Trener był zadowolony z mojej postawy, więc mogę uznać, że pojechałem dobre zawody. W związku z tym, że dzisiaj udało mi się dobrze wjeździć w nasz tor wydaje mi się, że w kolejnych domowych meczach będę równie dobrze punktował dla naszej drużyny.