W swoim przekazie sportowym staram się być dziennikarzem obiektywnym, który w sposób rzetelny odda emocje panujące podczas widowiska żużlowego, staram się nie faworyzować pewnych zawodników czy drużyn. Bywa to czasem trudne ponieważ nie będę ukrywał, że zawsze w głębi serca będę kibicował Toruniowi i będę mu wierny. Jednak tym razem spojrzę na sprawę swoim subiektywnym okiem no bo w końcu dzielić się tu będę swoimi przemyśleniami i wnioskami a nie będę tym razem wcielał się w rolę sprawozdawcy.
Dwumecz pomiędzy ekipa z Torunia i Zielonej Górze był widowiskiem niezwykle emocjonującym. Może nie był on tak ekscytujący z powodu samej walki na torze ponieważ ostatecznie aż tak dużo jej nie było ale ze względu na wyrównany pojedynek. Torunianie pierwszy mecz na Motoarenie wygrali 50:40, choć mogli wygrać go znacznie wyżej. Jeszcze przed biegiem piętnastym w Toruniu goście przegrywali czternastoma punktami i mina Marka Cieślaka w przekazie telewizyjnym nie wyglądała najciekawiej. Wygrany bieg podwójnie przez parę Doyle-Protasiewicz wlał dużo wiary w serca Falubazu?choć mi się wydaje, że trochę za dużo. Bowiem, moim zdaniem ten bieg bardziej zaszkodził zielonogórzanom niż pomógł. Kierownictwo chyba zbyt bardzo uwierzyło w to, że są w stanie odrobić punkty stracone w Toruniu. Marek Cieślak z optymizmem mówił, że pochodzi do meczu rewanżowego na Wrocławskiej 69 zakładając odrobienie strat, co prawda w bólu ale odrobienie.
Pierwsze trzy biegi w wykonaniu Get Well Toruń były po prostu słabe i na tablicy wyników widniał wynik 14:4 i tym samym zawodnicy spod znaku ?Myszki Miki? w ciągu trzech pierwszych biegów odrobili straty. Torunianie jednak pokazali charakter i nie dali się złamać tylko konsekwentnie robili swoje, kolejne trzy biegi wygrali 2:4 i zmniejszyli staratę na torze w Zielonej Górze. Co więcej, Jacek Gajewski niemal perfekcyjnie rozegrał mecz zmianami taktycznymi, które dały awans ?Aniołom?. Trzeba jednak przyznać, że manager Torunia miał kim robić te rezerwy. Im bliżej końca mecz to w Falubazie robiło się nerwowo. W zasadzie Dudek i Doyle jechali na swoim poziomie i Jarek Hampel zrobił swoją robotę. Słabszy mecz pojechał Protasiewicz, jednak do niego nie można mieć pretensji bo cały sezon jechał znakomicie. Słabiej pojechał też Karpow z Pieszczkiem, którzy u siebie zawsze mocno wspomagali seniorów. A Marek Cieślak był taki pewien odrobienia strat.
Moim zdaniem Falubaz zgubiła buta, zbyt duża pewność siebie, brak pokory i brak szacunku do rywala. Dlaczego? Ano dlatego, że podczas transmisji, żenującej zresztą, dało się słyszeć, że w klubie mrożą się już szampany. Zastanawiano się jak będzie na finale wyglądać trybuna na pierwszym łuku. Przed meczem w Toruniu Marek Cieślak mówił, że na miejscu Torunia bałby się Falubazu. Przed 14 biegiem w Toruniu minę miał nieciekawą a po 15 biegu już zapomniał, że stał nad przepaścią. Zresztą zapytałem o to Jacka Gajewskiego co by odpowiedział Markowi Cieślakowi na to, że Toruń powinien się bać Falubazu - Marek Cieślak czasem różne rzeczy mówi, nie wszystko trzeba traktować na serio. Bać się? W sporcie? W sporcie jak ktoś się boi niech się czymś innym zajmuje jeżeli w sportowej rywalizacji czuje strach. Trzeba mieć szacunek, respekt dla przeciwnika ale nie strach. Podobnie po meczu, podczas wywiadów był niemal pewny swego. Wywieszano już banery reklamowe w Zielonej Górze sugerujące finał. Zastanawiano się jakie ceny biletów będą na finał, a co niektórzy fantaści widzieli już oczami wyobraźni jak zawodnicy Falubazu odbierają na Jancarzu złote medale upokarzając odwiecznego rywala. A tu przyjechał Apator i ?zonk?. Finału nie ma, złotych medali na Jancarzu też nie będzie. Co niektórzy zapomnieli, że żużel to sport i wszystko się w nim mogło zdarzyć, dlatego jest taki piękny, gdy zaskakuje i zadaje kłam statystykom. Ta lekcja pokory przyda się środowisku żużlowemu w Zielonej Górze ponieważ w sporcie niczego nie ma na tacy i nic się nie należy. Trofea trzeba sobie wywalczyć a Zielona Góra finału nie wywalczył ponieważ w dwumeczu była słabszym rywalem.
Jednak nie chciałbym tu się pastwić aż tak bardzo. Oba mecze odbyły się bez kombinacji regulaminowych czy z kombinacjami z torem. Oba mecze były fair. Nie było samobójczych akcji, atmosfery wojny i wzajemnej nienawiści w parkingu. Na trybunach było gorąco ale obyło się na stosunkowo kulturalnym dopingu w obu meczach. Poza tym, każde spotkanie odbyło się na bezpiecznym, równym torze bez dziur i kolei. Nie było walki słownej prezesów. Moim zdaniem pod tym kątem było normalnie i po ludzku.
I na koniec jeszcze jedna sprawa. My dziennikarze (chociaż ja jestem póki co herbatnik) staramy się być obiektywni i nie ulegać emocjom. Czasem wychodzi nam to lepiej, czasem gorzej. Jednak to jaki popisał dał Pan Michał Łopaciński i Pan Paweł Ruszkiewicz podczas transmisji w Zielonej Górze woła o pomstę do nieba. Skandaliczna stronniczość obu Panów biła w oczy. Stacja NC+ nie jest lokalną telewizją kablową tylko poważną ogólnopolską stacją sportową. Nie przystoi komentatorom tej klasy w taki sposób komentować jakichkolwiek zawodów a zwłaszcza półfinału PGE Ekstraligi. Nie bardzo rozumiałem aż tak wielkiej ekscytacji komentatorów gdy zawodników z Torunia wyprzedzał Patryk Dudek, Jarosław Hampel czy Piotr Protasiewicz nazywany milusińko Piotrkiem, podczas gdy akcje torunian już takich emocji nie budziły. Nie chce aby ktoś zrozumiał mnie źle, nie chodzi mi o to aby kochali i uwielbiali klub z Grodu Kopernika , wystarczy mi obiektywizm. Podczas kluczowego biegu czternastego Pan Łopaciński powiedział mniej więcej ? nie ważne co robi Adrian Miedziński teraz ważne jest co robi Piotr Protasiewicz. Pepe wtedy ścigał Vaculika. A po biegu 14 Pan Łopaciński mówi do Pana Ruszkiewicza, że Get Well Toruń jest w finale, na co Pan Ruszkiewicz ? nie ferujmy jeszcze wyroków, został ostatni bieg. Owszem mogłoby 5:0 ale na litość boską. A po chwili Pan Ruszkiewicz mówi ? piękna jazda Miedzińskiego i Vaculika, po czym wtrąca się Pan Łopaciński i mówi ? ale też piękna jazda Protasiewicza. Przypominam, że Piotr Protasiewicz co prawda walczyć ale obierał szeroką ścieżkę, która kompletnie nie niosła i raczej na tym tracił niż zyskiwał, więc nie wiem gdzie ta piękna jazda. Gdyby przegrał o błysk szprychy to pewnie bardziej bym zrozumiał. Ale złośliwi mi zarzucą, że to za mało. To pomijam smutek wśród komentatorów po czternastym biegu ale hitem są zdania, które kończą relacją Pana Ruszkiewicza i Łopacińskiego. Paweł Ruszkiewicz ? z nutą goryczy przy winobraniu, Michał Łopaciński ? i na smutno będzie. Tak wyglądało pożegnanie z telewidzami. Może obu Panom było smutno, że ulubieńcy nie weszli do finału, tylko takie uwagi, szanowni Panowie powinni zachować dla siebie nawet jeśli mają swoje sympatie. Kibice w Toruniu piszą już nawet piszą skargi do telewizji NC+, tylko po co? I tak to Toruń jest w finale a nie Zielona Góra. Profesjonalistą albo się jest albo nie.
Finał Stali Gorzów z Get Well Toruń zapowiada się bardzo ciekawie. I jestem pewien jednego, obie ekipy będą miały do siebie szacunek i respekt. Niech wygra lepszy, na torze.
Z żużlowym pozdrowieniem
ROSE