Przemysław Pawlicki w 66. Memoriale imienia Alfreda Smoczyka zajął V miejsce. Przypomnijmy, że zawody przerwano po trzech seriach startów, a wychowanek leszczyńskich "Byków" zainkasował 6 punktów.
W piątek pogoda nie była łaskawa dla Leszna. Tuż po rozpoczęciu prezentacji nad stadionem imienia Alfreda Smoczyka zawisły czarne chmury, z których zaczął padać deszcz. Zawodnicy jednak wyjechali na tor, jednak przelotne opady były czasami bardzo intensywne, więc zawodnicy razem z sędzią zawodów postanowili, że zawody zakończą się po trzech seriach startów. - Uważam, że zawody zostały słusznie odwołane. Sędzia widział co się dzieje, ten tor nie był najłatwiejszy. To jest koniec sezonu dla większości zawodników, nikt nie chciał ryzykować i na zakończenie sezonu przywieźć niespodziankę do domu. - powiedział Przemysław Pawlicki po zakończonym memoriale.
Tor już od początku nie wyglądał dobrze, był ciężki, a dodatkowo opady deszczu spowodowały, że powstały nierówności na torze. W piątkowy wieczór na "Smoku" widzieliśmy kilka upadków, a to przez to, że zawodnicy nie radzili sobie z leszczyńskim owalem. - Cało zdrowo odjechaliśmy trzy serie i wracamy do domu. Zawody odjechaliśmy dla kibiców, bo przyszło ich bardzo dużo. Tor już na początku zawodów był ciężki, a po opadach deszczu myśleliśmy, że go rozjedziemy i będzie lepszy, lecz było jeszcze gorzej. Zrobiły się nierówności na torze, które mocno pociągały, a zawodnicy nie dawali sobie rady. - tłumaczył starszy z braci Pawlickich.
W biegu drugim biegu Przemek wyszedł bardzo dobrze spod taśmy startowej i pewnie prowadził, lecz na drugim łuku trzeciego okrążenia na tor upadł Viktor Trofimov i bieg został przerwany. W powtórce biegu Pawlicki walczył o pierwszą pozycję z Damianem Balińskim, ostatecznie wyścig wygrał zawodnik reprezentujący barwy ROWu Rybnik. - W powtórce biegu pojechałem na troszkę innych przełożeniach. Delikatnie chcieliśmy coś zmienić. Dzisiejsze zawody traktowaliśmy głównie jako testy, mieliśmy dzisiaj dwa nowe silniki, które chcieliśmy przetestować, ale niestety nie udało nam się do końca. Szczerze z dwojga złego ja sam przejechałem dzisiaj pięć wyścigów, bo dwa które mi przerwali na czwartym okrążeniu. Musiałem powtarzać więc trochę testowaliśmy. Dzięki temu zdobyliśmy kolejne nowe doświadczenie.
Podczas prezentacji wychowanek leszczyńskiej Unii dostał gromkie brawa, mimo że w tym roku reprezentuje barwy Stali Gorzów. Kibice nie przestali go wspierać i dopingować, a po zakończonych zawodach bardzo dużo osób chciało z nim zdjęcie czy autograf. Z pewnością większość fanatyków Unii Leszno chciałaby ujrzeć Przemysława Pawlickiego z bykiem na piersi. - Zawsze mówiłem, że moje miasto rodzinne to jest Leszno, tutaj się urodziłem, zobaczymy jak to będzie. Na razie sezon trwa i dopóki go nie zakończymy to nie ma nawet o czym rozmawiać. - zakończył Pawlicki
Weronika Pizoń (za: inf. własna)