- Chciałbym w Warszawie wreszcie usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego - mówi Piotr Świst, były reprezentant Polski. - Teraz będzie chyba największa szansa, bo nasi zawodnicy powinni rozdawać karty w całym cyklu Grand Prix. Już dość mówienia, że są młodzi i mają nabywać doświadczenia. Teraz nadszedł czas na wygrywanie.
W Grand Prix 2017 wystartuje czterech pełnoprawnych polskich uczestników: Zmarzlik, Janowski, Pawlicki i Dudek. Ich średnia wieku to zaledwie 23,8 lat. - Mamy czterech młodych muszkieterów, którzy wreszcie powinni zawładnąć tym towarzystwem - twierdzi Świst. - Każdy z nich będzie walczył o coś więcej niż utrzymanie. Przecież wszyscy mają już taki bagaż doświadczeń, że inni w tym wieku mogą o tym pomarzyć. Zmarzlik już pokazał klasę w tym roku. Pawlicki to też ścisła światowa czołówka, a szóste miejsce na świecie nie wzięło się znikąd. Janowski miał problemy sprzętowe, ale jestem przekonany, że był to wypadek przy pracy. Dudek mimo, że będzie debiutował, to przecież wie jak wygrywać z najlepszymi. Żużlowy świat może nam zazdrościć tego kwartetu. Chyba nigdy w historii jedno państwo nie miało aż tylu tak perspektywicznych zawodników w cyklu.
Polacy, licząc stałych uczestników Speedway Grand Prix, pobili rekord. Tak młodej kadry nie miała wcześniej żadna nacja. 13 maja na PGE Narodowym kibice będą mogli nie tylko wesprzeć naszych zawodników dopingiem, ale pojawić się na obiekcie, który już teraz uznawany jest za ?dom polskich żużlowców?. Występ w stolicy kraju, przed ponad 50. tys. kibiców jest najważniejszym wydarzeniem żużlowym roku.
- Grand Prix to dobro narodowe polskiego żużla - twierdzi Świst. - Wszystkich namawiam, aby stawili się na PGE Narodowym. Każdy kibic żużla przynajmniej raz w życiu powinien obejrzeć te zawody. Jestem przekonany, że komplet widzów stworzy niepowtarzalną atmosferę, która pomoże naszym zawodnikom.
Piotr Taskin (za: inf. prasowa)