Rezerwowym w ekipie Fogo Power był Przemysław Pawlicki. Jednak przy tak znakomitej jeździe młodszych kolegów nie był wstanie pojechać nawet w jednym z biegów. Piotr Pawlicki podkreśla, że bardzo chciał aby jego brat pojawił się przed toruńską publicznością ale byłoby mu też ciężko spasować się z torem. - Gdy jazda dwóch zawodników skutkuje dobrą jazdą to Przemkowi ciężko by było wejść w połowie zawodów. To jest ciężkie do wytłumaczenia, tor się cały czas zmienia, my dużo dzisiaj też kombinowaliśmy z zębatkami. Trzeba było obserwować tor bo tor był różny, raz był lany a raz nie a na dodatek na końcu się jeszcze przesuszał. Było to już widać na przykładzie Pawła Przedpełskiego, który jeździ tu na co dzień a wszedł w trakcie zawodów, kiedy wszyscy byli już dopasowani. Wtedy ciężko dopasować się do aktualnych warunków na torze. Była rozmowa o Przemku Pawlickim i ja byłem za tym, żeby oczywiście mój brat jechał, bo to jest mój brat. Przyjechałem tutaj i niemiło mi się patrzy jak stoi w parkingu. Ja wiem, że on na pewno bardzo chciałby wyjechać i powalczyć i jestem pewien, że dałby z siebie wszystko i przywiózłby punkty. Jest z nami menager, jest prezes i tutaj chodzi o to, żeby była dobra komunikacja. Została podjęta decyzja, że jak będziemy z Bartkiem dobrze punktować to pojedziemy we dwoje. Jechaliśmy do końca, wygraliśmy to, są jeszcze dwa turnieje więc myślę, że Przemek jeszcze szanse dostanie ? powiedział zawodnik Fogo Power.
Bartosz Zmarzlik i Piotr Pawlicki są przyszłością polskiego żużla. Im jazda parą wychodzi świetnie czego dowodem są wygrane trzy turnieje z rzędu w Speedway Best Pairs. Ta współpraca też odbywa się także poprzez zamianę pól startowych. - Tu akurat te pierwsze pola fajnie chodziły, to drugie pole było chyba jednym z najlepszych. Podejmowaliśmy takie decyzje, jakie były dla nas najbardziej korzystne. Później Bartek chciał jechać z pól zewnętrznych, ja jechałem z mniejszych i to przynosiło też skutek. Staramy się utrzymywać dobrą komunikację w drużynie, żeby przede wszystkim budować tą atmosferę i pomagać sobie. Wiadomo, że to nie jest łatwe bo z Bartkiem rywalizujemy w Grand Prix i rywalizujemy tak samo na torze w każdym wyścigu, ale rozumiemy się i to widać chyba po tych turniejach które wygraliśmy trzy razy z rzędu. Oczywiście nie można być hura optymistą. Ja dzisiaj mnóstwo walki stoczyłem na torze, nie pamiętam kiedy tyle się walczyło i wyprzedzało swoich rywali. Bardzo się cieszę, ponieważ każdy punkt wywalczony w walce jest cenniejszy dla mnie niż taki po wygranym starcie ? powiedział wychowanek Unii Leszno.
Piotr Pawlicki miał okazję pojechać na przebudowanym drugim łuku na Motoarenie. Jak sam szczerze mówi nie ma to dla niego większego znaczenia ponieważ toruński owali i tak może dostarczać wielu problemów przyjezdnym. - Tak szczerze mówiąc, to nie czuję różnicy. Czy ja się na nim odnajduje? Nie wiem. Parę raz mnie tam dobrze ?skleiło? i wyjechałem fajnie z łuku, też zrobiłem tam jeden błąd. Ten pierwszy łuk jest dla mnie cięższy do rozczytania. Toruń generalnie nie należy do łatwych torów. Jeśli ktoś już jest spasowany i ma poukładane swoje zębatki na ten tor to ma dużo łatwiej, bo przyjezdni muszą czasami się dużo namęczyć, żeby cokolwiek wywnioskować. My się męczyliśmy ? wyznał popularny ?Piter?.