Martin Vaculik inauguracji na Jancarzu nie może zaliczyć do udanych. Słowak w Wielkanocny Poniedziałek w meczu wyjazdowym w Toruniu był liderem drużyny. W sobotę stanął na najwyższym stopniu podium w Grand Prix w Słowenii. Jednak we wczorajszym spotkaniu przeciwko rybnickiej drużynie Martin w swoich 4 wyścigach wywalczył tylko 4 punkty.
Zwycięzca GP Słowenii wyciągnął wnioski z wczorajszego meczu.
-Ważna jest drużyna. Te punkty przez pecha pogubiłem. Z drugiej strony jest to nauczka dla mnie. Wyciągnę wnioski z tego i myślę, że będzie dobrze. Cieszę się, że jesteśmy taką drużyną, bo jak ktoś ma minimalnie gorszy dzień, to inni zawodnicy mają ten lepszy dzień, na tym to polega. Żużel to przecież sport drużynowy i liczy się drużyna -oznajmił Vaculik
Martin ma spore zastrzeżenia do wykluczenia jego osoby, które miało miejsce w 3 gonitwie dnia. W trzecim biegu zawodnicy jechali blisko siebie, a w drugi łuk wjeżdżali prawie równo. Martin jechał najbliżej bandy i zabrakło dla niego miejsca i zanotował upadek.
-Moim zdaniem nie powinienem zostać wykluczony, bo zostałem uderzony przez drugiego zawodnika, dlatego to spowodowało mój upadek. Jeżeli się za to nie wyklucza, jest to specyficzne. Byłem pewny tego, że pojadę w powtórce. Cóż taka jest decyzja, trzeba się zgodzić- stwierdził żużlowiec żółto-niebieskich.
W najbliższą niedzielę Stalowcy wybiorą się do Wrocławia, aby powalczyć o kolejne ligowe punkty. Czego spodziewa się Słowak?
-We Wrocławiu spodziewamy się nowego stadionu. I cieszymy się z tego, że zobaczymy nowy obiekt. Myślę, że będzie to fajne spotkanie, bo drużyna z Wrocławia jest bardzo mocna. My się chcemy tam ścigać -zakończył Vaculik.