Trener godziny gospodarzy - Janusz Stachyra uważa, że to co się dzieje to parodia żużla. Mirosław Kowalik powiedział, że ekipa Zdunek Wybrzeża Gdańsk zawierzyli komisarzowi toru, który powiedział, że tor jest dobrze przygotowany do zawodów.
Już długo przed meczem nie było wiadomo czy zawody się odbędą. Kapryśna aura oraz front, który od pewnego czasu jest nad naszym krajem nie pozwala na rozegranie spotkań zarówno na torach Ekstraligi jak i pozostałych.
Zawodnicy z Gdańska jak i z Rzeszowa rozmawiali z sędziom. Arbiter chciał dowiedzieć się od żużlowców jak oceniają tor. Decyzja miała zapaść po próbie toru. Nie przebiegła ona pomyślnie. Kacper Gomólski stwierdził, że jazda czterech zawodników na jednym "gumowym" torze jest bardzo niebezpieczna. Po konsultacjach z kierownikami drużyn sędzia zarządził prace torowe oraz przesunął podjęcie decyzji o kolejne 30 minut.
Po pół godziny arbiter zadecydował o rozpoczęciu się zawodów. Sędzia podczas rozmów z zawodnikami wyjaśnił jakie prace torowe zostały wykonane. Wylosowany został zestaw startowy. Zawodnicy jednak stwierdzili, że tor nie nadaje się do jazdy i wyszli na kolejne oględziny.
Sędzia po kolejnym przejściu po torze odwołał jednak swoją decyzje. Zawody nie mogły się odbyć. Tor - według jego opinii przyjął bardzo dużo wody opadowej i nawet kilkugodzinne prace nad nawierzchnią nie pomogłyby uratować tego spotkania.