Tai Woffinden, który ma być jokerem Monsterana gnieźnieńską odsłonę zmagań, to jedna z najlepiej rozpoznawalnych postaci w świecie speedwaya. Ma on zastąpić Grega Hancocka, którego problemy zdrowotne niemal wykluczają start w finałowej rundzie. Pechowa sytuacja może – paradoksalnie - wpłynąć pozytywnie na wynik, gdyż dwukrotny indywidualny mistrz świata zajmuje obecnie szóstą pozycję w cyklu SGP/IMŚ i wciąż należy do czołówki w rozgrywkach PGE Ekstraligi.

 

 

Zadanie przed ekipą Monster Energy Speedway Team nie należy do najłatwiejszych, ale tracą oni jedynie 2 „oczka” do podium. Oprócz Eko-Dir Speedway Teamu, przed Parsonsem i spółką plasują się jeszcze żużlowcy Nice Racing, którzy z pewnością także tanio skóry nie sprzedadzą. Menedżer Monstera zdaje sobie doskonale sprawę, że ma na kogo liczyć w Gnieźnie. Coraz lepszą formę łapie Paweł Przedpełski, który mimo kontuzji spisuje się dobrze w meczach ligowych na najwyższym szczeblu. Swego rodzaju znakiem zapytania jest postawa Chrisa Holdera, który zmaga się wciąż z problemami sprzętowymi. Jego menedżer w polskim klubie - Jacek Frątczak - jest jednak przekonany, że Australijczyk je przezwycięży, co może mieć pozytywne przełożenie na start w Speedway Best Pairs.

 

 

Reprezentanci Monster Energy Speedway Team chcą w tym roku zdobyć medale, tym bardziej, że w sezonie 2016 przeszły je im dosłownie koło nosa. Ekipa Parsonsa prowadziła po rundzie w Toruniu, ale z czasem było już tylko gorzej. Zaledwie trzy punkty w Landshut i Ostrowie Wielkopolskim sprawiły, że Nice Racing dogonił Hancocka i resztę, a następnie pokonał ich w wyścigu dodatkowym. Kto wie, być może w Gnieźnie także ujrzymy gonitwę, która zdecyduje o miejscu na podium. Ścisk w tabeli powoduje, że żadna z drużyn zajmujących obecnie miejsca od trzeciego do piątego nie mogą być absolutnie pewne niczego.