Gnieźnianie byli zdecydowanym faworytem pierwszego półfinałowego starcia rozegranego na torze w Poznaniu. Czerwono-czarni przystąpili do spotkania w nieco zmienionym zestawieniu, niż to miało miejsce trzy tygodnie wcześniej w meczu rundy zasadniczej - do składu powrócił rekonwalescent Oliver Berntzon, a na pozycji juniora pojawił się Norbert Krakowiak. Pomimo tego, że drużyna z Grodu Lecha wygrała to spotkania trzeba przyznać, że "Skorpiony" dzielnie broniły się, pomimo utraty jednego ze swoich liderów - Władimira Borodullina w środkowej fazie pojedynku. - Każdy mecz analizujemy i zastanawiamy się co możemy jeszcze poprawić w funkcjonowaniu całej drużyny. Nie robię żadnych nerwowych ruchów. Teraz będziemy się przygotowywać do rewanżowego spotkania. Nie myślimy o tym, że jesteśmy jedną nogą w finale. Chcemy postawić zdecydowaną kropkę nad "i" u siebie na torze - powiedział po zawodach menadżer gnieźnieńskiej drużyny, Rafael Wojciechowski.
Działacz z Pierwszej Stolicy przyznaje, że przed rewanżowym pojedynkiem (3.09) z Naturalna Medycyna PSŻ faworyt do awansu do pierwszej ligi może zapomnieć o odpoczynku. - Czeka nas sporo pracy. Głównie na torze. Po nawałnicach, jakie przeszły przez Gniezno, tor diametralnie zmienił się. Można było to zaobserwować na Speedway Best Pairs. Chcielibyśmy wrócić do tego toru, który był handicapem dla nas. Musimy odbyć kilka treningów w Gnieźnie, a aby powrócić do tego, co było.
GTM Start Gniezno, po wypożyczeniu z Get Well Toruń - Norberta Krakowaka i powrocie po kontuzji barku Damiana Stalkowskiego ma trójkę wyrównanych i solidnych młodzieżowców. W meczu z poznaniakami szansę występu otrzymali Patryk Fajfer i wspomniany Krakowiak. Obaj zaprezentowali się dobrze, zdobywając po cztery "oczka" z bonusem. - Mamy trójkę wyrównanych juniorów na dzień dzisiejszy. Damian Stalkowski będzie miał szansę niedługo wrócić do składu. Zawodnik musi być jednak gotowy sprzętowo. Mam spory ból głowy w kontekście tego na kogo postawić w kolejnych spotkaniach. Patryk Fajfer, po nieudanym wcześniejszym meczu, pokazał , że potrafi się przełamać. Postawiłem na niego, gdyż chciałem dać mu szansę na to przełamanie. Cieszę się, że tej okazji nie zmarnował. To świadczy, że jest nadal naszym podstawowym młodzieżowcem i może wywalczyć miejsce w składzie do końca tego sezonu - ocenił opiekun zespołu z Grodu Lecha.
W biegu inauguracyjnym doszło do dość kuriozalnej sytuacji. Prowadzący tą gonitwę Oliver Berntzon na pierwszym łuku drugiego okrążenia wyraźnie zwolnił, co skrzętnie wykorzystali pozostali uczestnicy rywalizacji - Fredrik Jakobsen oraz Marcin Nowak. Szwed, widząc, że Marcel Kajzer, upadają na tor sam siebie wykluczył z tego wyścigu, kontynuował bieg z wyraźnymi pretensjami w kierunku wieżyczki sędziowskiej. Okazało się, że przyczyną utraty dwóch punktów przez Berntzona nie była awaria motocykla. - Oliver Berntzon miał troszkę pecha. Czerwone światło, które zapaliło się, aby zasygnalizować wykluczenie zawodnika w kasku czerwonym, Oli odebrał jako przerwanie wyścigu i stracił cenne punkty. Zwycięstwo, które mógł przywieźć nad Jakobsenem - najmocniejszym zawodnikiem gospodarzy. Odpowiednie ustawienia na ostatni bieg sprawiły, że Szwed wygrał swój ostatni bieg. Cieszę się, że mam tego zawodnika i wierzę, że mogę na niego stawiać w decydujących momentach - wyjaśnił dowodzący sztabem szkoleniowym GTM Start Gniezno.
Słabszą postawę na dobrze sobie znanym dobrze w Lasku Golęcińskim zaliczył Adrian Gały (2 punkty). - Nie winię go za to. Trochę nerwowości niepotrzebnie wkradło się do jego teamu. Myślę, że popracujemy nad tym. Sądzę, że była to tylko jednorazowa wpadka. Wierzę, że Adrian nadal będzie silnym punktem tego zespołu. O jego dyspozycję jestem spokojny - zakończył Wojciechowski.