Igor Kopeć-Sobczyński w tym sezonie prezentuje sie najlepiej spośród wszystkich juniorów, którzy są wychowankami toruńskiej drużyny. Portalowi ZUZELEND.COM udało się porozmawiać z zawodnikiem czyniącym coraz to większe postępy, dającym jednocześnie nadzieję, że dobre wyniki w zawodach młodzieżowych przełożą się na dużą ilość punktów w meczach ligowych w przyszłym sezonie.
- Jak wyglądał dzień, w którym podjąłeś decyzję, że to będzie speedway, a nie jumping?
- To nie był jeden dzień, od małego chodziłem z dziadkiem, tatą i wujkiem na mecze Apatora na Broniewskiego, a w domu jeździłem na różnych zabawkach, był to również gokart, którego przerobił mój dziadek abym mógł sięgnąć do kierownicy, później był pierwszy cross i kolejny, aż po wielokrotnym wierceniu dziury w brzuchu moim rodzicom, postawili warunek, że jak wrócę z czerwonym paskiem na świadectwie na koniec 4 klasy podstawówki to się zgodzą i na koniec roku nie mieli wyjścia.
- Jeżeli nie żużel to, co innego; jakim innym sportem byś się zajął?
- W szkole podstawowej trenowałem judo, później 4 lata z sukcesami akrobatykę sportową (batuty), ale zawsze ciągnęło mnie do czegoś bardziej ekstremalnego, obecnie oprócz żużla kocham snowboard oraz kitesurfing i w obu tych dyscyplinach posiadam 3 klasę sportową co uprawnia mnie do zrobienia uprawnień instruktorskich. Lubię również sporty motorowodne.
- Czy życie młodego sportowca koliduje z zajęciami szkolnymi, ze spotkaniami z przyjaciółmi, z wolnym czasem?
- Oj bardzo jeśli chodzi o szkołę, szczególnie na początku sezonu od marca do czerwca, gdzie ilość nieobecności jest bardzo duża i trzeba nadrabiać zaległości. Ale również w okresie przygotowawczym zimą, bo 6 dni w tygodniu trenuję, przygotowując się do sezonu. A przyszły rok będzie jeszcze trudniejszy ponieważ będę w klasie maturalnej i chciałbym zdać maturę dobrze z myślą o AWFie.
Wielu kibiców nie zdaje sobie sprawy z tego, że oprócz jazdy jako młody żużlowiec, którego nie stać na dużą ilość osób w teamie mam wiele innych obowiązków związanych np. z przygotowaniem motocykla. Z moim mechanikiem Tomkiem zajmuje nam to 3-4 godziny po każdym treningu bądź zawodach. W tym miejscu Tomkowi bardzo dziękuję za wszystko. I tego czasu też nie mogę poświęcić na spotkania z przyjaciółmi.
- Ile jest beztroski w głowie młodego zawodnika?
- Chyba bardzo mało, zawsze pojawiają się jakieś kwestie do rozstrzygnięcia, problemy ze sprzętem, szkoła itp. Tej beztroski było dużo więcej kiedy bawiłem się w miniżużel.
- Jak się czujesz po przegranym, a jak po wygranym meczu?
- Obojętnie czy to przegrana czy wygrana, trzeba analizować swoje błędy. Oczywiście wygrana, daje dużo radości, ale trwa ona krótko, ponieważ już za chwilę jest kolejny mecz i może on być przegrany, a to daje również pozytywnego przysłowiowego kopa do jeszcze cięższej pracy.
- Czy spotykasz się z negatywnymi, wręcz dokuczliwymi, uszczypliwymi opiniami ze strony kolegów, nauczycieli, sąsiadów, rodziny, za zupełnie nieudany mecz drużyny i Twoją jazdę?
- Tak, takie uszczypliwości są, czasami w formie żartu, a czasami bardziej dosadne, ale trzeba wyciągać wnioski i małymi krokami podążać do przodu. Oczywiście nie mówię o fali hejtu, o której słyszałem od znajomych, w sytuacji w jakiej obecnie jest moja drużyna, ja po prostu tego nie czytam. Pozdrawiam kibiców.
- Jakie wyrzeczenia musiałeś zrobić i czego Tobie brakuje najbardziej?
- Brakuje mi czasu na przyjemności i spotkania ze znajomymi.
- W której drużynie chciałbyś zrobić karierę ? nie bierzemy pod uwagę Torunia, ale w to miejsce dołączmy ligę szwedzką, duńską i angielską.
- Myślę, że liga angielska byłaby wyzwaniem i myślę o Poole Pirates.
- Zrobiłeś w tym sezonie spore postępy w stosunku do ubiegłego roku, widać to po wynikach wszelakich młodzieżowej w jakich bierzesz udział. W meczach ligowych, jednak jest znacznie gorzej. Z czego wynika ta nieumiejętność przełożenia tej przyzwoitej dyspozycji w ligowce?
- Jest wiele elementów, w ekstralidze jadą najlepsi, trzeba mieć super sprzęt i umieć go właściwie dopasować do warunków torowych, ja jeszcze się tego uczę i czasami idę w złą stronę tak jak było podczas ostatniego meczu w Rybniku, że po dwóch super biegach zapędziłem się z przełożeniami.
- Igor czy miałeś chwile zwątpienia, że uprawianie tak niebezpiecznego sportu jak żużel jest złym wyborem?
- Chyba nie było takiego zwątpienia, nawet po kolizji z Kildemandem. Myślę, że jest to zasługą wsparcia od najbliższych oraz to, że kocham to co robię.
- Sam podjąłeś decyzję, że chcesz być riderem żużlowym czy ktoś Ciebie do tego namówił?
- To była jedynie moja decyzja.
- Poza sportem czym się interesujesz?
- Sporty motorowodne, snowboard i kitesurfing.
- Zdradź chociaż jedno z twoich marzeń/pragnień.
- Pojechać w meczu w parze z moim bratem Borysem.
- Twój ulubiony polski żużlowiec?
- Lubię kilku, m.in. Piotra Protasiewicza, Adriana Miedzińskiego, Pawła Przedpełskiego, Daniela Kaczmarka i wielu innych.
- A ulubiony zagraniczny żużlowiec?
- Zdecydowanie Greg Hancock.
- Bardziej "kopa" czy "betonowe" tory? Który rodzaj nawierzchni bardziej Tobie odpowiada?
- Lubię delikatnie pod koło.
- Poza Motoarena, który tor można by nazwać twoim "ulubionym"?
- Zielona Góra i chyba teraz Rybnik.
- Czy zobaczymy Ciebie kiedyś na torach angielskich?
- Być może.
- Czy kiedyś chciałbyś z bratem Borysem stworzyć "Kopeć Racing"?
- De facto jesteśmy w jednym zespole KSracing, bo Borys jest również zawodnikiem KS Toruń tylko w miniżużlu.
- Dziękuję serdecznie za rozmowę.
- Dziękuję również. W tym miejscu, bardzo chcę podziękować klubowi KS Toruń, trenerowi Robertowi oraz sponsorom za okazane wsparcie w sezonie 2017.