W mijającym sezonie Eryk Borczuch był jednym z kilku młodych żużlowców występującym w barwach Arge Speedway Wanda Kraków. Pod względem sportowym może młody żużlowiec nie miał okazji aby zaliczyć ten rok do udanych, ale zdobyte doświadczenie na I – ligowych torach na pewno pomoże w przyszłości efektywniej powalczyć o miejsce w składzie i indywidualne trofea.
- Arge Speedway Wanda Kraków zakończyła rozgrywki w bieżącym sezonie żużlowym. Czy 6. miejsce, czyli dające gwarancję utrzymania może zadowolić Twoją drużynę? Jaki był przedsezonowy cel?
- Myślę, że tak. Chociaż gdybyśmy jechali takim składem jak na początku sezonu, gdy w Lany Poniedziałek wygraliśmy z Unią Tarnów to myślę, że spokojnie Wanda zajęłaby 4 miejsce w tabeli.
- Nie miałeś zbyt wielu okazji do prezentacji swojej sylwetki na torach Nice Polskiej Ligi. Trener wystawił Ciebie w 4 pierwszych meczach. Później do końca rundy zasadniczej zastąpił Ciebie Piotr Pióro. Twój rówieśnik tych szans dostał więcej. Jesteś wstanie powiedzieć dlaczego?
- Nie wiem, nigdy nie dostałem uzasadnienia, dlaczego nie jestem w składzie na mecz.
- Miałeś w tym sezonie jakiś trudny moment? Jakaś chwilowa rezygnacja czy zniechęcenie?
- Trudny moment jest cały czas, zmagam się z problemami finansowymi, stąd zawiesiłem jazdę na okres 5 tygodni na przełomie czerwca i lipca.
- Rok temu na zakończenie sezonu startowałeś w meczu towarzyskim w Lublinie. W tym roku szykuje się coś podobnego. Czy planujesz wziąć udział w takich zawodach?
- Nic mi o podobnej imprezie nie wiadomo. Sezon zakończę zawodami w Anglii prawdopodobnie w listopadzie.
- Przed tym sezonem miałeś jakieś specjalne założenia? Wiadomo, że najważniejsze to zakończyć sezon bez kontuzji. Ale czy był jakiś wynik sportowy, który by Ciebie zadowolił? Może ten z el. do Brązowego Kasku? Zdobyłeś wówczas 8 punktów z którymi sklasyfikowany zostałeś na 7 miejscu.
- W tym sezonie chciałem wywalczyć miejsce w finale Brązowego Kasku, to był mój główny cel.
- Jak wspominasz tamte zawody? Obok Ciebie startowali także klubowi koledzy z Krakowa. Podczas turnieju indywidualnego, w którym jedziesz na swój wynik, znajdzie się czas aby wymienić z rówieśnikami swoje poglądy np. nt. ustawień?
- Eliminacje wspominam dobrze, choć jest niedosyt, gdyż nie dostałem się do finału. Było to spowodowane 'dzikimi kartami' które zostały przyznane dwóm zawodnikom z ekstraligi. Owszem zamieniłem parę zdań na temat toru i ustawień z kolegą z drużyny - Szymonem, a także z kolegami z Unii Tarnów.
- Pierwsze kroki w profesjonalnym żużlu jest zrobić bardzo ciężko. Kto odgrywa w Twoim życiu największą role, pomaga w organizowaniu spraw logistycznych? Kto buduje team?
- Największą role odgrywa mój tata Sebastian, to on jest mechanikiem, kierowcą, menagerem, trenerem, mentorem...po prostu człowiek orkiestra. To jemu zawdzięczam moje dotychczasowe osiągnięcia.
- Kiedy dojrzała w Tobie myśl – będę żużlowcem? Może była to kwestia chwili? Wstałeś – pomyślałeś i jesteś? Jak najbliżsi zareagowali na Twoją decyzję?
- To tata mnie namówił, żebym spróbował sił na mini-żużlu, gdy miałem 12 lat. Spodobało mi się i tak wyszło, że już od prawie 3 lat jestem licencjonowanym zawodnikiem.
- W Twoim otoczeniu jest zawodnik, który Tobie pomaga? Na którym się wzorujesz?
- Dużo pomaga nam Stanisław 'Stanley' Burza. On jest moim tunerem, ale zdarza się też, że jeździmy z nim na treningi.
- Twoim zdaniem, kto jest najbliżej wywalczenia awansu do PGE Ekstraligi?
- Sądzę że obie drużyny wywalczą awans do Ekstraligi. Unia Tarnów wygra finał, a Wybrzeże Gdańsk baraże.
- Śledzisz zawody z cyklu GP? Jason Doyle jest obecnie liderem tej imprezy. Drugie miejsce miejsce póki co zajmuje Patryk Dudek a trzecie Maciej Janowski. Bartosz Zmarzlik traci do podium 19 punktów. Czy realne są szanse, aby na pierwszych trzech miejscach zobaczyć reprezentantów biało – czerwonych?
- Trudno powiedzieć, nie jestem ekspertem.
- I pytanie o Twoją przyszłość. Zostajesz w stolicy małopolskiego, czy raczej zmienisz otoczenie?
- Sam jeszcze nie wiem. Wszystko okaże się za parę miesięcy.
Początki są zawsze najtrudniejsze. Od czegoś trzeba zacząć. Najważniejsze, że Eryk jest z nami i mamy nadzieję, że za rok znów pojawi się na ligowych torach. Sukcesy, których życzymy, przyjdą z czasem.