Fredrik Lindgren nadal chciałby startować w brytyjskiej SGB Premiership, lecz nie ukrywa, że starty w tamtejszej lidze muszą zacząć się finansowo opłacać.
Szwed występuje w Wolverhampton od 2003 roku. Opuścił tylko sezon 2014, a złotymi zgłoskami zapisał się w historii klubu z Monmore Green dzięki dwóm mistrzostwom ligi.
Teraz przed Wolves postawiono jednak ciężki wybór pomiędzy Lindgrenem a jego rodakiem Jacobem Thorssellem. Obaj żużlowcy posiadają przekraczającą 7,99 punktu średnią meczową, a nowe przepisy umożliwiają umieszczenie w składzie tylko jednego zawodnika z takim wskaźnikiem.
Lindgren wciąż odbywa leczenie po złamaniu kręgu, jakiego doznał w półfinałowym meczu SGB Premiership. Powrotu na kolejny sezon na Wyspach zdecydowanie nie wyklucza.
Ze względu na obawy o spadek wpływów klubów z praw telewizyjnych, zwycięzca Monster Energy FIM Speedway World Cup z 2015 roku przyznaje, że nowa umowa musiałaby gwarantować możliwość utrzymania teamu działającego we Wielkiej Brytanii.
- Oczywiście zdaję sobie sprawę z umowy telewizyjnej i trwającej nad nią pracami. W tej chwili wygląda na to, że nie ma wciąż umowy na transmisję na kolejny sezon, co oznacza, iż będą mieli mniej do wydania. Budżety wszystkich klubów będą niższe. Uwielbiam jazdę we Wielkiej Brytanii, ale muszę wziąć pod uwagę wszystkie aspekty, na przykład czy jest to opłacalne? Muszę mieć budżet na swój team, dlatego nie możemy jeszcze być niczego pewni - mówi Fredrik Lindgren.
Reprezentant Szwecji w SGP był mocno niezadowolony z ograniczenia do jednego liczby zawodników ze średnią meczową powyżej 7,99 w składach drużyn ligi. Stawia go to w takiej sytuacji, że musi sam zaczekać na propozycję kontraktu.
- Wiem, że Wolverhampton nie było zwolennikiem tej zasady. Nie wiem, co powiedzieć. Oczywiście to wpływa i na mnie, i na Wolverhampton. To dla nas bardzo zły przepis. Teraz sprawa w rękach klubu, czy będą woleli zostawić mnie, czy Jacoba. Jeszcze nie podjęto decyzji. Rozmawiałem z właścicielem klubu, Chrisem van Straatenem na ten temat. Jeszcze niczego nie uzgodniliśmy i nie mogę wiele powiedzieć w tym momencie. Nic jeszcze nie jest potwierdzone - dodaje Lindgren.
Żużlowiec jest zadowolony z postępów swojej rehabilitacji. Wypadek brutalnie odebrał mu szanse na wywalczenie medalu Indywidualnych Mistrzostw Świata.
- Leczenie w tej chwili idzie bardzo dobrze. Zdjąłem już kołnierz ortopedyczny, który nosiłem przez dość długi czas. To była duża ulga i już zacząłem treningi w ramach rehabilitacji. Przechodziłem zabiegi codziennie od czasu powrotu do Andory. Codziennie rano przez dwie godziny. To na pewno mi pomogło z leczeniem. Wygląda to coraz lepiej. Najpierw wydawało się, że przez trzy miesiące będę musiał nosić kołnierz. Potem zrobiłem sobie prześwietlenie i przez połowę tego czasu mogłem już go zdjąć. To było po półtora miesiąca. Bardzo to rozkręciło mnie i mój powrót do zdrowia. Oznacza to też, że na sto procent będę gotów do nowego sezonu - kończy Fredrik Lindgren.