- Za Tobą bardzo udany sezon, bo przecież zdobyliście Mistrzostwo Danii. Jakbyś podsumował miniony rok?
- Miniony rok zaczął się naprawdę źle. Mieliśmy kilka przełożonych meczów z powodu deszczu, a na dodatek wielu zawodników doznało kontuzji. W ciągu siedmiu lat odkąd jestem menedżerem, nie przypominam sobie abym kiedykolwiek miał ich tak dużo w jednym sezonie! Można było oszaleć, a one pojawiały się przez cały sezon. Przed samym startem sezonu podpisaliśmy jednak kontrakty z Andersem Thomsenem i Jasonem Jørgensenem. Kiedy się do tego szykowaliśmy, powiedziałem im, że teraz będziemy już wszystko wygrywać skoro są z nami. Nigdy w to nie straciłem wiary i cały czas mówiłem wszystkim przed finałem, iż moim zdaniem to wygramy! I wygraliśmy!
- Historia niczym z amerykańskiego filmu.
- Dokładnie. (śmiech)
- Mam do Ciebie pytanie związane w pewnym stopniu z Twoją klubową funkcją. Tworzenie drużyny w Danii wydaje się być trudniejsze niż w Polsce. Zawodnicy są przypisani do grup od A do D. Czy mógłbyś przybliżyć szczegóły tego systemu?
- Wszyscy zawodnicy są podzieleni na kategorie. Ośmiu najlepszych jest klasyfikowanych jako zawodnicy kategorii A, kolejnych 16 jako zawodnicy kategorii B, następnych 12 należy do kategorii C, a cała reszta tworzy kategorię D. Najlepszym rozwiązaniem jakie możemy zestawić w meczu to zawodnicy z kategorii A-B-B-C-D. Alternatywnie można jednak zastosować zestawienie B-B-B-C-C. Dodatkowo jesteśmy zobligowani do posiadania jednego zawodnika w drużynie z kategorii D. Jeśli korzystamy jednak z systemu B-B-B-C-C, to wówczas musimy w swoim zespole mieć jednego duńskiego zawodnika do 21 roku życia.
- Wiąże się z tym to, że w związku z doskonałą dyspozycją Petera Kildemanda, Adrian Miedziński (obaj kategoria A – przyp. red.) nie miał okazji być liderem zespołu. Było łatwo przekonać Adriana do pozostania w klubie?
- Można tak powiedzieć. Było tak, ponieważ kilka razy pytałem Adriana o występ w meczu, ale za każdym razem na przeszkodzie stały kontuzje, więc nie miał ani razu okazji wystartować w tym roku. Ostatecznie skorzystaliśmy dwukrotnie z Kacpra Woryny.
- Kadra waszego klubu na rok 2018 wygląda tak samo jak w minionym sezonie. Wyznajesz zasadę, że zwycięskiego składu się nie zmienia?
- Nie jesteśmy klubem wydającym dużo pieniędzy. Jestem pewny, że jesteśmy drużyną z najniższymi pensjami dla zawodników. Może nie na 100, ale tak na 95%. Zamiast kupować sukces, staramy się budować go na talencie i zaufaniu. W związku z tym, zawsze opieram budowę drużyny na ciągłości, bazując na zawodnikach z poprzedniego sezonu. Nie jest to zatem zbieg okoliczności, że kadra się nie zmieniła. Było tak bowiem odkąd pojawiłem się w klubie. Ponadto staramy się jeździć z chłopakami z klubu Fjelsted, lub przynajmniej z chłopakami z naszego regionu. I tak z 6 Duńczyków z kadry na 2017 rok, 5 z nich jeździło w Fjelsted w żużlu młodzieżowym, a ostatni wychowany jest w sąsiednim klubie. Nie mają oni jednak toru i drużyny przeznaczonej do jazdy na motocyklach o pojemności 500cm3.
- Polskie zespoły przygotowują się do nadchodzącego sezonu. Część z nich ma w swoich planach obozy treningowe. A jak do sezonu przygotowuje się Fjelsted Speedway Klub?
- Przez ostatnich 6 lat mieliśmy coś, co nazywamy „Drużynowym weekendem” i odbywa się on zawsze pod koniec stycznia lub na początku lutego. Udajemy się na weekend do luksusowego ośrodka wypoczynkowego z basenem, sauną i tak dalej. Jesteśmy tam od piątku do niedzieli. Spotykamy się w piątek około 15:00 i od tej pory żaden z zawodników nie wie, co będzie robić. A mamy dużo dziwnych i zwariowanych pomysłów. Tematyka jednak jest zawsze kompletnie nie związana ze speedwayem. Ma to na celu budowę ducha drużyny, przełamywanie barier i poznawanie siebie nawzajem jeszcze lepiej. W trakcie weekendu jeździmy na koniach, gramy w bubble football, piłkę nożną z elektrowstrząsami, jeździmy na segwayach, a także nurkujemy w morzu. Próbujemy wielu różnych rozrywek, ale koncentrujemy się przy tym na integracji. Podczas takiego weekendu odbywam prywatną rozmowę z każdym z żużlowców. Rozmawiamy o sezonie, o tym co przed nami, a także czego od nich wymagam ja, czego od nich wymaga klub oraz na czym będziemy się koncentrować. Mamy teorię, że żadnymi ćwiczeniami nic nie zmienimy w trakcie jednego weekendu. Za przygotowanie fizyczne odpowiedzialność biorą sami zawodnicy, w związku z czym skupiamy się na „byciu drużyną”.
- Zawodnicy będą dbać o dobre przygotowanie fizyczne, a jakie są Twoje obowiązki na najbliższe miesiące?
- Większość ciężkiej pracy jest już skończona. Większość kontraktów jest już podpisana, więc głównie będę zajmował się umowami ze sponsorami, przy okazji których będziemy prezentować im zespół. Ponadto czeka mnie wspomniany weekend z drużyną. Poza tym nie ma zbyt wiele pracy aż do startu sezonu.
- Miałeś okazje bywać w Polsce w związku z meczami PSŻ-tu Poznań. Przyjeżdżałeś wówczas z Frederikiem Jakobsenem. Jakie były Twoje zadania?
- Tak, byłem z nim kilka razy w Polsce w 2017 roku. Przede wszystkim pomagam mu jako kierowca, a w parku maszyn pomagam jak mogę, ale na pewno nie jestem mechanikiem. (śmiech) Oprócz tego rozmawiam z nim o ścieżkach i mam oko którędy poruszają się po torze inni zawodnicy.
- A inni zawodnicy drużyny też mogą liczyć na taką pomoc?
- Jasne! Kiedy tylko mam czas, to pomagam gdzie tylko mogę. W 2017 roku jeździłem do Polski również z Andersem Thomsenem, a także do Francji z Nikolajem Buskiem Jakobsenem.
- Dziękuję bardzo za rozmowę!
- Nie ma za co! Dziękuję!