Słoweniec Matej Zagar nie wyklucza możliwości dalszych startów dla Smederny Eskilstuna, z którą zwyciężył w ostatnim sezonie Elitserien.
Zagar jak dotąd nie znalazł się w składzie drużyny, choć to właśnie jego świetna dyspozycja była kluczowa dla udanej kampanii Smederny w fazie play-off.
Żużlowiec z Ljubljany pojedzie w polskiej Ekstralidze dla Włókniarza Częstochowa. Oprócz tego może być pewny występu w całym cyklu FIM Speedway Grand Prix. Pewnego angażu w Szwecji lub we Wielkiej Brytanii wciąż jednak mu brak. Jazda ze Smederną o obronę złota nie jest wciąż wykluczona.
- Nie wiem, co będzie. Nie ma o czym spekulować, prowadzimy zwyczajne rozmowy. Nic nie zostało postanowione ostatecznie. Powiedziałem, że jeśli w jakimś momencie będę potrzebny, to będą mogli po mnie sięgnąć. Nie będzie z tym problemu - komentuje Zagar, który mógłby wzmocnić Smedernę podczas następnego otwarcia okna transferowego.
W Eskilstunie pojadą: inny ze stałych uczestników SGP, Fredrik Lindgren oraz Niels-Kristian Iversen, Andzejs Lebedevs, Michael Jepsen Jensen, Krzysztof Buczkowski i Mikkel Michelsen.
Bez Zagara sprawa obrony tytułu może się utrudnić. Piętnastokrotny mistrz Słowenii tonuje nastroje. - Zobaczymy, co przyniesie sezon. Może znowu wygrają, a może nie. Życzę im wszystkiego najlepszego. To świetny klub, który jest świetnie zarządzany. Wszystko działa w nim prawidłowo i szczerze życzę mu powodzenia - mówi.
Dla Mateja niedawna walka w finale Elitserien, w której po przegranej na własnym torze 41:49 udało się losy dwumeczu odwrócić w rewanżu na wyjeździe, wygranym w Vetlandzie 54:36, pozostanie niezapomnianym przeżyciem.
- Kiedy przegraliśmy u siebie, to pewnie 99,9 procent ludzi na żużlu powiedziało, że jest już po wszystkim - wspomina. - Ale jednak pojechaliśmy po wygraną. Nie tylko udało się wygrać, ale jeszcze zrobić to w dobrym stylu. To będzie świetne wspomnienie, gdy będę 66-latkiem! W tej chwili to po prostu kolejny z sukcesów. Jestem dumny, że jestem jego częścią. Przed nami nowy sezon, a takie osiągnięcie sprawia, że jest się głodny kolejnych - mówi Matej Zagar.
Smederna Eskilstuna nie miała może w mistrzowskim sezonie gwiazd z absolutnego topu, ale zdaniem Słoweńca właśnie brak osób z przerośniętym ego mógł być jej zaletą.
- Okazało się, jak nazwiska nie dają sukcesów. Być może nasza drużyna nie była najmocniejsza na papierze. Wielu ludzi mówi, że "duch w drużynie jest dobry, bla, bla, bla". Ale ja mogę zapewnić, że w zeszłym roku w Smedernie to właśnie atmosfera pomiędzy chłopakami i szczerość między każdym z zawodników zaprowadziła nas właśnie tak daleko. Każdy życzył sobie tylko tego, aby udało się i jemu, i innym. Wiecie jak to jest w sporcie, ale tu nie było zazdrości lub ukrywania czegoś. To było świetne miejsce do pracy i jestem zachwycony tym, że koniec końców skończyliśmy ze złotymi medalami, zwłaszcza po tak dramatycznym finale - podsumował słoweński zawodnik.